Jadą do Egiptu, obawy zostawili w domu
Ranek na poznańskim lotnisku Ławica należał do turystów wracających i udających się do Egiptu. Jednak nie do zapalnego Szarm el-Szejk, lecz do Hurgady leżącej po przeciwnej stronie zatoki. Wśród turystów nie było widać większych emocji.
27.07.2005 | aktual.: 27.07.2005 08:57
Turyści lecący do Egiptu podkreślali, że nie znaleźliby się na lotnisku, gdyby czuli obawy o swoje spokojne wakacje. – Nie boję się, tym bardziej jako były wojskowy – powiedział mężczyzna z żoną, pchający dziarsko wózek. Grupa znajomych stojąca obok dodaje: – To przeznaczenie. Jeśli ma się coś stać, to stanie się wszędzie. Ci goście nie przestraszyli nas i nie zmienią moich planów wakacyjnych - mówi jeden z mężczyzn.
Dwie inne panie jadące z trójką dzieci to koleżanki, które co roku jeżdżą na wakacje do Egiptu. Jedna z nich przyznaje się już do dziesiątej wizyty: – Trochę się obawiamy. Jednak przez tyle lat nigdy nie czuliśmy się zagrożone i dlatego mimo wszystko jedziemy znowu do Egiptu, gdzie jest zawsze cudowna pogoda i miła obsługa. Bardziej boję się o swojego syna, który jest w Anglii, niż o siebie w Egipcie – mówi turystka. Grzegorz i Magda, młodzi ludzie zafascynowani sobą, twierdzą nawet przewrotnie, że jadą, gdyż sytuacja z Szarm el-Szejk wzbudza w nich dodatkowe emocje...
Spokojny powrót
Przed salą przylotów sporo oczekujących ludzi. Są spokojni, wiedzą, że ich najbliższym nic nie grozi. Znacznie więcej emocji było na poznańskiej Ławicy, kiedy wracali ludzie wyrzuceni z hoteli w czasie, gdy upadały polskie biura.
- O tym, co się stało po drugiej stronie zatoki, dowiedzieliśmy się od razu. Przez kilka godzin byliśmy lekko zestresowani, ale ani przez moment nie myśleliśmy o wcześniejszym powrocie. Tym bardziej, że w hotelu zwiększono środki ostrożności. W sumie wakacje udane, ale na pewno ostatnie w Egipcie – mówi pani Katarzyna Wiśniewska, która wróciła z mężem i dziećmi.
- Oglądaliśmy wiadomości CNN i Polonia. Staraliśmy się nie denerwować, mając świadomość, że to jest w zupełnie innej części Egiptu i dlatego nie myśleliśmy o wcześniejszym powrocie. W hotelu minimalnie zwiększono środki bezpieczeństwa – dodaje Ryszard Jungerman z Poznania. Dariusz Ziman i Jolanta Szostak z Bydgoszczy dowiedzieli się o ataku terrorystycznym dopiero od znajomych z Polski. Zaczęli więc oglądać wiadomości po południu. Od soboty w hotelu zaczęto dokładnie badać wjeżdżające samochody lustrem wkładanym pod podwozie. Drobiazgowo kontrolowano także Egipcjan. Łagodniej traktowano turystów, których rozpoznawano po opaskach na rękach, ale mimo to proszono o przejście przez bramki takie, jak są na lotniskach.
- Nie chcieliśmy wracać do kraju, ale mocno zastanawialiśmy się, czy jechać w niedzielę na wycieczkę fakultatywną do Luksoru. Ostatecznie zdecydowaliśmy się myśląc, że co się miało wydarzyć, już się wydarzyło. Co więcej, jeśli będzie okazja, wrócimy do Egiptu – dodają Jolanta i Dariusz z Bydgoszczy.
Nie ma klęski
Biura turystyczne nie chcą się oficjalnie wypowiadać na temat rezygnacji turystów z wyjazdów. Jednak, jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, nie ma ich zbyt dużo. Widać jednak lekką obniżkę cen na destynację egipską. Inne kierunki bez zmian cenowych, chociaż zmniejszyła się liczba super last minute. Autorów coraz więcej
Już trzecie islamskie ugrupowanie wzięło na siebie odpowiedzialność za zamachy w egipskim kurorcie Sarm el-Szejk nad Morzem Czerwonym, w którym zginęły co najmniej 64 osoby. Jest nim nieznana dotąd grupa, nazywająca się Tawhid i Dżihad (Jedność i Święta Wojna). Reuter pisze, że może być bardziej wiarygodna niż dwie poprzednie, które przyznały się do zamachów. Swoje oświadczenie zamieściła na stronie internetowej, która jest używana przez iracką Al-Kaidę.
Juliusz Podolski, (Polskapresse)