PublicystykaJacek Żakowski: Polska odjeżdża od cywilizowanego świata

Jacek Żakowski: Polska odjeżdża od cywilizowanego świata

Krótko ostrzyżeni chłopcy, którzy w czarnych ubrankach z różnymi chorągwiami chodzą po Białymstoku krzycząc "Wielka Polska katolicka", w żaden sposób sobie ani Polsce nie pomogą. Że zachowują się nie po katolicku przypomnieli im wreszcie biskupi. Ktoś bardzo poważny - zważywszy powagę sytuacji, najlepiej pani premier, albo nawet sam prezes - powinien im pomóc zrozumieć, że także szkodzą Polsce. Bo jeżeli przepędzą z Białegostoku tych nielicznych zagranicznych studentów, którzy tam studiują, to przyczynią się do stworzenia "biednej Polski katolickiej", a nie "wielkiej Polski katolickiej" - pisze Jacek Żakowski dla WP.

Jacek Żakowski: Polska odjeżdża od cywilizowanego świata
Źródło zdjęć: © Agencja Gazeta | Marcin Onufryjuk
Jacek Żakowski

22.04.2016 | aktual.: 26.07.2016 13:48

Wyobraźcie sobie, że przewodniczący Episkopatu Polski, metropolita poznański abp. Stanisław Gądecki, po spotkaniu w Rzymie z papieżem Franciszkiem wynajmuje mikrobus, przeprawia się do Grecji, przywozi do Polski rodzinę syryjskich albo irackich uchodźców i instaluje ją w przepastnym gmachu pałacu arcybiskupów.

Wyobraźcie sobie premier Beatę Szydło, która jedzie do Białegostoku i spotyka się tam z zagranicznym studentami, by wyrazić solidarność z nimi i potępienie dla zastraszających ich białostockich rasistów, urządzających sobie msze w katedrze i marsze przez miasto.

Wyobraźcie sobie, że Jarosław Kaczyński pytany o wyrok w sprawie Breivika przeciwko Norwegii, w którym sąd orzekł, że długotrwałe przetrzymywanie zbrodniarza w warunkach pełnej izolacji jest traktowaniem "nieludzkim", więc niedopuszczalnym w demokratycznym kraju, stwierdza iż każdy człowiek zasługuje na ludzkie traktowanie i że trzeba sprawdzić czy Trynkiewicz i inne więzione w Polsce osoby, nie są traktowani "nieludzko".

Wyobraźcie sobie, że red. Terlikowski albo red. Lisicki, wysoko niosący sztandary polskiej tradycji i katolicyzmu, odwiedzają któryś ośrodek dla uchodźców w Polsce, by sprawdzić, czy naszym gościom i bliźnim niczego na polskiej ziemi nie brakuje.

Czy umiecie sobie wyobrazić takie sytuacje? Ja umiem. Bo wierzę pani premier Szydło, że "Polska to piękny kraj". I wierzę, że może być piękny nie tylko krajobrazowo, ale też duchowo i kulturowo. Może być piękny nie tylko zewnętrznie, ale też wewnętrznie - czyli w nas. A przynajmniej, że pod względem tego wewnętrznego piękna nie musi odstawać. Że nie musi być wewnętrznie tak ostentacyjnie brzydsza od cywilizowanego świata, jak w ostatnich latach się staje.

Biedna Polska katolicka

Uff, trochę się uniosłem. Ale nie żałuję. Uniosłem się świadomie. Bo, proszę Państwa, tak się ponuro składa, że niemal każdego dnia coś nam ostatnio pokazuje, jak dramatycznie szybko jako społeczeństwo i państwo oddalamy się od cywilizowanego świata.

Nie chodzi mi o awantury w sejmie, spory o Trybunał, partyjne awanturnictwo, nadużycia prawne, nepotyzm, korupcję polityczną itp. itd. To wszystko są poważne problemy, ale inne. Zresztą tam chodzi o władzę, czyli o interesy, o to, kto będzie miał pieniądze, posady, kontrakty itp. Rozumiem, że w takich sprawach ludzie mogą się gubić, że tam są pokusy, którym łatwo ulec. Nie pochwalam tego, nie cieszy mnie to, nie godzę się na to wewnętrznie, krytykuję to wszystko, ale mechanizm jest znany i dobrze opisany.

Straszne jest co innego. Narastanie kapitału złości, wrogości, bezinteresownej podłości. Okrucieństwo i wredność, które nic nikomu nie dają. Lub dają bardzo niewiele. A często są tylko energetycznym wydatkiem, z którego żadnych korzyści nie ma. I nie będzie. Poza korzyścią płynącą z doraźnego upuszczenia pary, wyrażenia wściekłości, rozładowania złych i niskich emocji, które się gromadzą.

Krótko ostrzyżeni chłopcy, którzy w czarnych ubrankach z różnymi chorągwiami chodzą po Białymstoku krzycząc "Wielka Polska katolicka", w żaden sposób przecież sobie ani Polsce nie pomogą. Że zachowują się nie po katolicku przypomnieli im wreszcie biskupi. Ktoś bardzo poważny - zważywszy powagę sytuacji, najlepiej pani premier, albo nawet sam prezes - powinien im pomóc zrozumieć, że także szkodzą Polsce. Bo jeżeli przepędzą z Białegostoku tych nielicznych zagranicznych studentów, którzy tam studiują, to przyczynią się do stworzenia "biednej Polski katolickiej", a nie "wielkiej Polski katolickiej". Bo będziemy mieli biedniejszy polski uniwersytet, mniej polskich studentów będzie mogło pojechać za granicę, uboższe będą polskie badania naukowe, słabsza będzie polska gospodarka, obcym łatwiej będzie nas eksploatować itd. Równie dobrze mogli by w imię "Wielkiej Polski" burzyć polskie miasta lub bombardować mosty i lotniska. Nie trzeba być Einsteinem, żeby to zrozumieć, ale złe emocje, które w tych ludziach siedzą,
zatruwają im mózgi. Po to jest polski rząd, by pomógł im się z tego wydobyć. Prokurator nie powinien być ich jedynym rozmówcą reprezentującym państwo. Od tego są politycy.

Polska odjeżdża od cywilizowanego świata

Ludzie z takimi problemami zdarzają się zawsze. W wielu społeczeństwach jest ich nawet więcej, niż u nas. Ale poważni politycy mają odwagę nazywać to zło złem. To jest ważne nie tylko dla tych ludzi, którzy chcąc pewnie Polsce i sobie pomóc, sobie i nam wszystkim szkodzą. To - cynicznie mówiąc - jest w polskim interesie. Bo po świecie już poszedł chyr, że Polska odjeżdża od cywilizowanego świata, że coś jest z nami nie tak. Można się wściekać na Bono, że bez sensu walnął w amerykańskim Kongresie mówiąc o Polsce i Węgrzech jako siedlisku hipernacjonalizmu, który doprowadzi Europę do wojny. Ale to ma swoje skutki i przyczyny. Słuchało tego wiele ważnych osób. Wiele z nich będzie to powtarzało. Skoro zresztą Bono sam doszedł do takiego wniosku, to inni pewnie też. Więc gdyby, nie daj Boże, coś złego się w Europie stało i gdyby coś nam groziło, to my będziemy za to obwiniani. Trudniej niż pół roku temu będzie znaleźć chętnych by nam pomóc. Łatwiej będzie usprawiedliwić zawsze kuszącą bezczynność mówiąc "sami są
sobie winni".

Coś z tym musimy zrobić. Polska to nie Węgry. Nie leżymy sobie luksusowo między Rumunia, Ukrainą, Słowacją, Austrią, Słowenią, Chorwacją i Serbią. My żyjemy między Niemcami a Rosją. Z tego wynikają zupełnie inne konieczności. Ale nie jest to jedyny powód, by apelować do osób, które są dziś w Polsce szczególnie znaczące lub które mają dostęp do serc i umysłów tej części społeczeństwa, której złe emocje znajdują coraz silniejszy wyraz. Bo to, jak inni będą nas postrzegali, zależy przede wszystkim od tego, jacy naprawdę będziemy, czyli w jakim kraju będziemy żyli.

Przesłanie Franciszka

Myślicie, że papież Franciszek koniecznie chce słyszeć śpiewy muezina w watykańskich ogrodach? No, chyba tak nie myślicie. Czy sądzicie, że chce Europy islamskiej? Chyba w takie brednie nie wierzycie. Więc czego chce ostentacyjnie zapraszając grupkę muzułmańskich uchodźców do swojego malutkiego państewka? Chce zrobić dobry uczynek? Oczywiście. W końcu jest chrześcijaninem. Ale przede wszystkim chce Europie radykalnie przypomnieć, że dobre uczynki to ludzki obowiązek. Zapomnieliśmy o tym i przez to mamy kłopoty. Każdy tylko sobie, dla siebie, ja, mi etc., ewentualnie jeszcze dla najbliższych. Dla swojej rodziny, wioski, partii, narodu, wiary itp. A zawsze, kiedy takie postawy brały górę, w Europie wybuchała wojna. Papież mówi: nie jesteś szczęśliwy, kiedy dbasz tylko o siebie i swoich. Jesteś szczęśliwy, kiedy dbasz o innych.

Myślicie, że pani premier Norwegii pokochała Breivika i dlatego jest taka zadowolona z wyroku, który nakazuje rozluźnić mu izolację i pozwolić na kontakty np. z innymi więźniami? Nie, ona wie, jak trudno jest budować społeczeństwo oparte na uznaniu godności każdego i jak silna jest w każdym z nas pokusa, by mówić: "zasłużył sobie na to", gdy ktoś z własnej winy znajdzie się w złym położeniu. A jednocześnie rozumie, że dobre może być tylko takie społeczeństwo, które wierzy, że człowiek zasługuje nie tylko na to, na co sobie zasłuży. Bo tylko w takim społeczeństwie ludzie czują się na tyle dobrze, by byli dobrzy dla innych.

To są wciąż trudne prawdy, choć chrześcijańskie, czyli wpajane Polakom od ponad tysiąca lat, a większości europejskich społeczeństw jeszcze dłużej. I w sposób coraz bardziej widoczny - skuteczniej. Nasze drogi się teraz rozjeżdżają. Powodów jest z pewnością wiele. Ale bardzo ważnym powodem jest to, że w większości cywilizowanych państw po stronie tych trudnych prawd stają ważni politycy. A w Polsce nie stają. W Polsce ważni politycy i ich obozy publicznej debaty na naszą zgubę coraz chętniej schlebiają niskim instynktom. Albo się ich boją, albo im ulegają. To jest dziś dla Polski groźniejsze niż wszystkie zagrożenia zewnętrzne. I z żadnym z nich nie pomaga się Polsce uporać, a większość radykalnie zwiększa. Bo coraz bardziej oddala nas od świata, w którym Polski nadzieja.

Jacek Żakowski dla Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (2632)