Jacek P. zapłaci Celnerowi za naruszenie jego dóbr
Oskarżony w tzw. seksaferze Jacek P. naruszył
dobra osobiste radnego PO w Tomaszowie Mazowieckim Marka Celnera i
musi mu zapłacić 15 tys. zł zadośćuczynienia. P. musi też zapłacić
15 tys. zł na rzecz różnych instytucji - uznał łódzki
sąd okręgowy.
Galeria
[
]( http://wiadomosci.wp.pl/bohaterowie-seksafery-6038682264584833g ) [
]( http://wiadomosci.wp.pl/bohaterowie-seksafery-6038682264584833g )
Bohaterowie seksafery
P. musi też zapłacić 15 tys. zł na rzecz różnych instytucji - uznał łódzki sąd okręgowy.
Dodatkowo P. musi przeprosić radnego w mediach. Ma zamieścić tekst z przeprosinami na pierwszej stronie "Gazety Wyborczej", "Rzeczpospolitej", "Ekspresu Ilustrowanego", "Polska. Dziennik łódzki", a także na stronach lokalnych tygodników w Tomaszowie Mazowieckim i Opocznie.
Uzasadnienie wyroku - podobnie jak i cały proces - było zamknięte dla mediów. Po wyjściu z sali sądowej Celner powiedział mediom, iż jest zadowolony z wyroku, bo "sąd jasno określił, kto w tej sprawie jest winien". Żałuje tylko, że ta sprawa trwała tyle miesięcy. Jak stwierdził, w ciągu tego czasu ucierpiało jego życie rodzinne i zawodowe. Nie wie jeszcze, czy będzie składał apelację od wyroku.
Z kolei Jacek P. przyznał, że "powiedział wtedy o jedno słowo za dużo", ale "działał pod presją mediów i prokuratury".
W grudniu 2006 roku Jacek P. powiedział dziennikarzom, że ojcem najmłodszego dziecka Anety Krawczyk, głównego świadka w tzw. seksaferze, jest b. radny Samoobrony Marek Celner. Ten wszystkiemu zaprzeczył. Poddał się także badaniom DNA na ustalenie ojcostwa, które to wykluczyły i wytoczył Jackowi P. proces cywilny. Domagał się od Jacka P. 200 tys. zł, z tego 100 tys. zadośćuczynienia i 100 tys. zł na cele charytatywne. Chciał też przeprosin w mediach.
Nie mogę pozwolić na to, żeby mówiono o mnie co się komu podoba. Wiele lat pracowałem na dobrą opinię, a teraz w ciągu trzech minut ma to być zniszczone - mówił w ub. roku przed rozpoczęciem procesu Celner.
Jacek P. - b. asystent posła Stanisława Łyżwińskiego, a obecnie radny sejmiku województwa łódzkiego - jako pierwszy podejrzany w tzw. seksaferze trafił w lutym ub. roku do aresztu. Wyszedł z niego jesienią 2007 roku.
Łódzka prokuratura oskarżyła go o nakłanianie, w okresie od grudnia 2002 do stycznia 2003 roku, Anety Krawczyk do przerwania ciąży wbrew przepisom ustawy oraz o usiłowanie przerwania ciąży i narażenie kobiety na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia bądź ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.
Ten ostatni zarzut dotyczy okresu styczeń-luty 2003 r., gdy Jacek P. - zdaniem śledczych - kilkakrotnie podał Krawczyk przeznaczoną dla zwierząt oksytocynę w celu wywołania skurczów porodowych.
Ponadto, Jacek P. oskarżony jest o usiłowanie poplecznictwa, a tym samym utrudnianie śledztwa. Według śledczych, mężczyzna nakłaniał Krawczyk, aby w zamian za korzyść majątkową udzieliła wywiadu w telewizji lub radiu i wycofała swoje wcześniejsze zeznania obciążające Łyżwińskiego i szefa Samoobrony Andrzeja Leppera.
W związku z zarzutami postawionymi przez prokuraturę, Jacek P. zasiadł na początku października ub. roku na ławie oskarżenia w piotrkowskim sądzie. Grozi mu kara do 8 lat więzienia. (mg)