Trwa ładowanie...
d2kzwzt
04-04-2007 13:51

Jacek Kurski: powiedziałem Tuskowi przepraszam

Nie uciekam od trudnej sytuacji, nie wymiękam. Powiedziałem Donaldowi Tuskowi przepraszam. Ale też proszę nie robić z moich intencji złej woli, bo tak nie było - powiedział o wtorkowym wyroku w sprawie "afery billboardowej" Jacek Kurski, poseł PiS.

d2kzwzt
d2kzwzt

Michał Karnowski: Przegrał Pan proces z Donaldem Tuskiem. I chyba największe zaskoczenie w całej tej sprawie to jest to, jak niewielkie on budzi emocje dzisiaj. Myśli Pan, że coś się zmieniło przez te ostatnie miesiące, bo kiedyś ta sprawa byłaby na czołówkach, a dziś gdzieś właściwie zaczęła funkcjonować jako kronika towarzyska?

Jacek Kurski: Taka jest natura procesu politycznego, że w miarę upływu czasu, emocje opadają. W tej sprawie z czasem też wyszło, że pewne podstawy do twierdzeń miałem. W związku z czym, nie było tu jakiegoś wściekłego i w złej woli ataku.

Nie. Nie. Zaraz. Zaraz. Jakie podstawy Pan miał?

- Świadków. Świadków. Wszystkie afery, które do tej pory zakończyły się sukcesem, np. afera piłkarska, polegała na wyłącznie świadkach, którzy pogrążali kolejnych oskarżonych, czy afera paliwowa.

W których słowa się potwierdzały, przynajmniej częściowo.

- W których słowa się potwierdzały, przynajmniej częściowo, w związku z czym, proszę nie dezawuować czegoś takiego, jak świadek. Ja działałem naprawdę w interesie wyższym, mając wielokrotnie wyższe, większe i mocniejsze podstawy do twierdzenia tego, co twierdziłem, niż np. Donald Tusk oskarżając ministra Ziobrę o przecieki z prokuratury w sprawie Oleksy-Gudzowaty. Bo ja miałem trzech świadków, gdzie ci świadkowie, to nie są jacyś faceci spod budki z piwem, tylko to jest były wiceprezes PZU pan Włodzimierz Soiński, była dyrektor departamentu prawnego, pani dr Ewa Bechta i wieloletni ekspert PZU, pan dr Janusz Szewczak. Jeżeli trzy osoby w różnym czasie, w różnym miejscu opowiedziały mi pewien przerażający, porażający dla mnie mechanizm, czułem się w obowiązku dać temu wyraz.

d2kzwzt

Czuł się Pan w obowiązku ogłosić to w telewizyjnym show, a nie to sprawdzić. Chciałem przejść nad tą sprawą szybko, ale widzę, że Pan kręci dalej.

- To niech Pan przejdzie szybko, bo nie chcę kręcić.

Nie uważa Pan, że po prostu należy powiedzieć - tak, skłamałem, przepraszam, koniec, nic więcej na ten temat nie będę mówił?

- Nie. Dlatego, że skłamałem oznacza intencje kłamstwa. Kłamie ten, kto doskonale wie, że mówi nieprawdę i wciska ludziom kit. Ja nie kłamałem. W momencie, kiedy to mówiłem, działałem naprawdę w imię dobra wyższego i w poczuciu tego, że mówię stuprocentową prawdę.

Działajmy ostrożnie, bo zaraz się okaże, że ukuł Pan nową definicję kłamstwa. Donald Tusk też może powiedzieć - działałem w dobrej intencji. I koniec. To znosi właściwie wszystkie dochodzenia prawdy.

- A jak Pan rozumie kłamstwo? Co to jest kłamstwo? Jest to wprowadzenie w błąd drugiej osoby, opinii publicznej. Pan to zrobił.

- Ale świadome, czy nieświadome? Przecież kluczowa jest intencja. Ja wypowiedziałem mechanizm, który się nie potwierdził.

d2kzwzt

Pan nie powiedział - mam takie, a takie informacje, takich, a takich świadków.

- Powiedziałem.

Mówił Pan - doszło tam do skandalu. Widziałem ten program.

- To niech Pan obejrzy go jeszcze raz. Bo akurat stenogram, który przed sądem strona powodowa przedstawiła, mówi dokładnie, że ja opisuje mechanizm, wkładając go w następujące ramy słowne, cytuję - wszystkie osoby z PZU, z którymi rozmawiałem, mówiły, że tak było - dokumenty tam są. I potem opowiadam tę historię.

Dokumentów tam nie ma. Tak nie było?

- Ale są osoby, które mi to mówiły.

Wie Pan co, mi ludzie różnie opowiadają, każdy dziennikarz i jakie historie słyszy i każdy polityk pewnie też. Czy to wszystko możemy wyciągać na światło dzienne? To jest - powtarzam - nowa definicja prawdy i kłamstwa. Absurd.

- Nie. Nie możemy wszystkiego wyciągać. Ja np. zajmuję się, 200 to może za dużo, ale ok. 140-150 różnymi sprawami, które wszystkie tak na pierwszy rzut oka nadają się do prokuratora. Gdybym to robił, to bym chyba zwariował, a prokuratorzy by wywiesili wywieszkę, że Kurskiego nie wpuszczamy. Więc nie z każdą sprawą należy biec do opinii publicznej, nie z każdą sprawą należy iść do prokuratora. Ale przypomnę Panu, że wobec PZU na początku zeszłego roku, toczyła się, do połowy, nawet do tej pory się w zasadzie toczy, wielka wojna o przyszłość największego polskiego ubezpieczyciela. Wielka wojna ekonomiczna. Chodziło o to, że poprzedni zarząd PZU szykował taką umowę, która poprzez nowy ład korporacyjny zmierzała do de facto odebrania kontroli polskiej nad PZU. Chodziło o 21 proc. akcji dla zagranicznego akcjonariusza, 6 mld odszkodowania, itd.

Ale nikt nie kwestionuje boju o PZU i nikt nie kwestionuje tego, że tam mogły być różne nieprawidłowości. Akurat w tej sprawie Pan po prostu się mylił, mówił nieprawdę. Należy powiedzieć - tak, przepraszam. Pan powiedział słowa, które mogły rzeczywiście bardzo zaboleć polityka, który dba o dobre imię, a każdy polityk dba o dobre imię.

- Ma Pan rację. Dlatego przyjmuję to i nie uciekam od trudnej sytuacji, nie wymiękam. Powiedziałem Donaldowi Tuskowi przepraszam. Ale też proszę nie robić z moich intencji złej woli, bo tak nie było.

d2kzwzt
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2kzwzt
Więcej tematów