Polska"Ja homofobem? Powiedziałam tylko parę słów za dużo"

"Ja homofobem? Powiedziałam tylko parę słów za dużo"

- Nie zgadzam się z zarzutami o homofobię. Stoję na stanowisku, że żadna osoba w związku ze swoją orientacją seksualną nie może być dyskryminowana - powiedziała dziennikarzom w Sejmie pełnomocnik rządu ds. równego traktowania Elżbieta Radziszewska.

"Ja homofobem? Powiedziałam tylko parę słów za dużo"
Źródło zdjęć: © PAP

22.09.2010 | aktual.: 22.09.2010 16:17

Młodzieżówka SLD - Federacja Młodych Socjaldemokratów - złożyła do rzecznika praw obywatelskich skargę na Radziszewską za jej "homofobiczne" wypowiedzi. Natomiast władze SLD zapowiedziały, że skierują do premiera Donalda Tuska list, w którym będą się domagać jej odwołania.

Szef SLD Grzegorz Napieralski zapowiedział, że będzie apelował do premiera Donalda Tuska, by jak najszybciej odwołał pełnomocnik rządu ds. równego traktowania Elżbietę Radziszewską. Radziszewska szkodzi zamiast pomagać - uważa Napieralski.

Odwołania Radziszewskiej ze stanowiska chcą także organizacje pozarządowe, głównie kobiece i LGBT. Jak powiedziała prezeska Fundacji Feminoteka Joanna Piotrowska, organizacje zbierają podpisy pod petycją o odwołanie pełnomocniczki i będą starać się o spotkanie z premierem Tuskiem w tej sprawie. - Chodzi nie tylko o ostatnie wypowiedzi pani Radziszewskiej, ale także o brak polityki równościowej rządu. Ona nie tylko nic nie robi, ale zamiast bronić równych praw, sama dyskryminuje - podkreśliła Piotrowska.

Chodzi m.in. o słowa Radziszewskiej, które padły w wywiadzie dla tygodnika "Gość Niedzielny". Pełnomocnik rządu ds. równego traktowania, zapytana, czy szkoła katolicka może zostać pozwana do sądu za to, że odmówiła zatrudnienia "zdeklarowanej lesbijki", powiedziała: "Oczywiście nie. I właśnie nowa ustawa precyzuje takie sytuacje (wcześniej nie było to uregulowane). Szkoły katolickie czy wyznaniowe mogą się kierować własnymi wartościami i zasadami, i mają prawo odmówić pracy takiej osobie".

Radziszewskiej nie martwią jednak zarzuty SLD i FMS. - Ja się bardzo cieszę z tego kolejnego wniosku, bo przynajmniej jest państwa zainteresowanie tym co robię, a sprawa równego traktowania nie jest ani sprawą popularną, ani łatwą, ani zrozumiałą, więc bardzo się z tego cieszę(...) Im częściej SLD i organizacje lewicowe będą krzyczeć, że należy mnie odwołać, tym lepiej, bo ja mam okazję powiedzieć co robię" - powiedziała minister.

Odnosząc się do swojej wypowiedzi dla "Gościa Niedzielnego", powiedziała, że nie zamierza się z niej wycofywać. Dodała, że była to konkretna odpowiedź na konkretne pytanie i jej słowa nie miały nic wspólnego z dyskryminacją ze względu na orientację seksualną.

- Ten przepis dotyczy tylko i wyłącznie tego, że Kościoły, związki wyznaniowe, czy instytucje kościelne każdego Kościoła mogą nie przestrzegać zasady równego traktowania w zatrudnieniu. Każdy Kościół ma swoje wartości etyczne i może być takie stanowisko, na którym wymaga się, by zatrudniona osoba była lojalna wobec tej etyki danego Kościoła. A przecież elementem etyki danego Kościoła może być strój lub sposób przyrządzania potraw. I każdy Kościół, każdy związek wyznaniowy w tym wypadku traktuje indywidualnie każdą sprawę" - powiedziała Radziszewska.

Minister nie wykluczyła jednak, że być może w wywiadzie dla "Gościa Niedzielnego" powinna tę kwestię doprecyzować. - Zabrakło trzech dodatkowych zdań, które by to wyjaśniały. Wtedy nie byłoby tej burzy - dodała.

Radziszewska pytana, czy jest zadowolona ze swojej działalności jako pełnomocnika, powiedziała, że bardzo ciężko pracuje, a materia łatwa nie jest. - Zawsze się jest między młotem i kowadłem. Tym bardziej, że taki urząd piastuję po raz pierwszy w historii Polski - zaznaczyła.

Jej zdaniem jednak urząd pełnomocnika ds. równego traktowania jest w Polsce bardzo potrzebny, gdyż Polacy nadal za rzadko zwracają uwagę na to, że ludzie spotykają się z daleko posuniętą dyskryminacją i często do końca życia nie mogą się wyleczyć z traumy, jaką to u nich powoduje.

Minister odniosła się także do swoje wypowiedzi w programie "Dzień Dobry TVN", gdzie wystąpiła wraz z Krzysztofem Śmiszkiem z Polskiego Towarzystwa Prawa Antydyskryminacyjnego. Według "Gazety Wyborczej" Radziszewska powiedziała tam, że "tajemnicą poliszynela" jest homoseksualna orientacja Śmiszka. Radziszewska tłumaczy, że była przekonana, iż wiedza o orientacji seksualnej Śmiszka jest publicznie znana. Przyznała też, że teraz żałuje swych słów i nie chciała, by Śmiszek poczuł się nimi urażony. - To było parę słów za dużo. Żałuję tego i przeprosiłam publicznie - zaznaczyła.

Wywiad Elżbiety Radziszewskiej dla "Gościa Niedzielnego" w którym minister powiedziała "Szkoły katolickie, czy wyznaniowe mogą się kierować własnymi wartościami i zasadami i mają prawo odmówić pracy takiej osobie”, skomentowała także na antenie Radia Zet, poseł PO Julia Pitera.

Pitera powiedziała: "Ja oczywiście nie rozumiem tego sformułowania i uważam, że jest to forma dyskryminacji, natomiast zmierzam do czegoś innego, że szkoła prywatna, jak długo nie narusza konstytucyjnych zasad oczywiście może organizować swoją pracę tak, jak sobie życzy.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (22)