"Ja angielski nie w ogóle" - jak Anglik dogada się w PKP?
Znajomość języka angielskiego wydaje się niezbędna u osób obsługujących międzynarodowe kasy biletowe. Tymczasem na dworcu PKP w Lublinie króluje czysta polszczyzna. Zarówno w informacji, jak i w kasie.
Postawiliśmy się na miejscu zagranicznych turystów, którzy chcieli zasięgnąć informacji na temat połączeń z Lublina do Berlina. Jak się okazało, dla potencjalnego obcokrajowca problem stanowi nie tylko dowiedzenie się czegokolwiek, ale i znalezienie punktu informacji oraz kasy biletów międzynarodowych. Miejsca te owszem są opisane, ale... tylko w języku polskim. Nie zauważyliśmy żadnych tablic, które mogłyby ułatwić orientację obcokrajowcom.
- Ja angielski nie w ogóle! - Takimi słowami zostaliśmy przywitani w punkcie informacji połączeń krajowych i międzynarodowych tuż po "hello", które padło z naszej strony. Nie uzyskawszy żadnej pomocy, skierowaliśmy się do kasy sprzedaży biletów międzynarodowych. Tam pani również nie potrafiła nam pomóc w języku angielskim, ani wskazać kogokolwiek, kto mógłby to zrobić. Pomimo nieznajomości języka obcego, nie poddawała się i komunikowała się z nami na zasadzie przekazów na migi i rysunków, które podpisane były oczywiście po polsku.
- Należałoby przypomnieć pracownikom kolei, że z ich usług, oprócz Polaków, korzystają także obcokrajowcy. Już chyba czas, żeby dworzec PKP w Lublinie sprostał europejskim standardom - mówi spotkany na dworcu młody Brytyjczyk.
Polecamy więcej w serwisie NaszeMiasto.