J. Kurski: jestem chłonnym uczniem J. Kaczyńskiego
W obszernym wywiadzie dla "Dziennika" poseł PiS Jacek Kurski rozwiewa mit o sobie jako wiecznym skandaliście, żali się na prześladujące go: pech, niefortunne zbiegi okoliczności i przypadki losowe.
"Nie ukrywam - mówi Kurski - że w sferze frazeologii i obrazowania świata polityki jestem chłonnym uczniem Jarosława Kaczyńskiego. Trafiłem na niego jako student na strajku majowym w 1988 r. w Stoczni Gdańskiej, kiedy podczas jego wielogodzinnych pogadanek politycznych w stołówce doznałem iluminacji politycznej. Wtedy ułożył mi się pewien obraz świata, a że zgadza się on z rzeczywistością, to pozostałem mu wierny".
"Ta fascynacja Kaczyńskim i gotowość do poświęceń, do frontowej nawalanki, powoduje, że ja z sukcesem braci utożsamiam własny sukces. Że to, na co postawiłem mając 20 lat, nie okazało się bzdurą, oszołomstwem. Tak bardzo wierzę, że to ostatnia szansa Polski, że nikt mnie nie namówi na krytycyzm wobec PiS".
"Nie może być tak, żeby głosować inaczej niż kierownictwo! Może w Anglii są takie jaja, ale to jest awuesizacja partii i to odradzam. Jarosław Kaczyński nigdy nie pozwoli na awuesizację PiS. Musi być dyscyplina. Mamy pootwierane tyle frontów, że jeśli pozwolimy sobie teraz na różnice w głosowaniach, to jesteśmy rozjechani w minutę".
Jacek Kurski dzisiaj, to: "czterdziestoletni poseł PiS, ciągle z dużym potencjałem, nie zawsze dobrze wykorzystywanym, często z własnej winy. Polityk po przejściach, znajdujący się w takim momencie życia, w którym chciałby coś przewartościować. Dzisiaj chciałby się wyciszyć".(...) Do następnego Sejmu wejdę jako szanowany polityk. Tak ma być i tak będzie".
"W sprawie, która legła u podstaw mojego obecnego wizerunku, czyli w sprawie dziadka Donalda Tuska, to ja i PiS zostaliśmy zaatakowani. To była skrajnie nieudana operacja socjotechniczna Platformy Obywatelskiej, zaplanowana od początku do końca, by wbić w ziemię Lecha Kaczyńskiego".
"Ze Stefanem Niesiołowskim podajemy sobie czasem ręce. Jesteśmy końcówkami tej samej podkowy - tak daleko, że aż tak blisko". (PAP)