J.Kaczyński: za wcześnie na deklaracje o współpracy z "S"
Lider Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński powiedział, że dla jego partii "Solidarność" jest głównym partnerem społecznym, ale za wcześnie na jednoznaczne deklaracje dotyczące współpracy politycznej, wpisywania działaczy związkowych na listy wyborcze.
25.01.2005 | aktual.: 25.01.2005 20:16
Na spotkaniu w Warszawie ze związkowcami z Komisji Krajowej "S" Kaczyński "studził zapędy" niektórych związkowców, którzy chętnie widzieliby przedstawicieli "S" w ławach poselskich po wyborach. PiS "musi zważać" na doświadczenia związane z klęską wyborczą AWS - mówił.
W sondażu, przeprowadzonym jesienią ub. roku przez Ośrodek Prac Społeczno-Zawodowych NSZZ "S", związkowi działacze najczęściej wskazywali właśnie na PiS (61%), jako na ugrupowanie cieszące się największą ich sympatią.
Kaczyński przypomniał, że dwa lata temu PiS wyszło z inicjatywą uzgodnienia umowy społecznej z "S" i organizacjami chrześcijańskimi nt. obowiązków państwa względem obywateli. Nie spotkało się to wówczas z odzewem. Lider PiS zasugerował, że może warto wrócić do tego pomysłu, ale już po wyborach parlamentarnych.
Przewodniczący "S" Janusz Śniadek zastrzega, że nie może być mowy o bezpośrednim zaangażowaniu związku w politykę, a jedynie o współpracy z poszczególnymi ugrupowaniami, w konkretnych sprawach. Przypomniał, że statut związku zabrania działaczom związkowym łączenia funkcji politycznych ze związkowymi. Jednak, choć władze związku odżegnują się od chęci ponownego upolitycznienia "S", pozostawiają wolną rękę liderom regionów do zawierania lokalnych porozumień dot. współpracy, list wyborczych.
Związkowcy przedstawili posłom PiS listę najpilniejszych - ich zdaniem - spraw do załatwienia dot. prawa pracy, gospodarki i i polityki społecznej.
Po spotkaniu Kaczyński powiedział dziennikarzom, że PiS zobowiązał się do zabiegania w parlamencie o realizację niektórych postulatów "S". Tam, gdzie uznaliśmy, że rzecz jest trudna, albo niemożliwa - uczciwie to powiedzieliśmy - zapewnił.
Zapytany, czy była mowa o konkretnej formule współpracy odparł: na to przyjdzie czas i to pewnie w nieodległym terminie.
Przyznał, że nie przedstawił żadnych konkretnych propozycji "S", a jedynie "diagnozę sytuacji". To dobry krok w stronę jakiejś współpracy, na której nam zależy. Jedną tezę sformułowaliśmy w sposób bardzo wyraźny: dla nas "S" jest głównym partnerem społecznym, (...) w naszym przekonaniu jest to dzisiaj jedyny poważny podmiot społeczny - ocenił Kaczyński.
Zapytany, czy widzi związkowców na listach wyborczych PiS, powiedział, że "osobą, którą chętnie widziałby na listach PiS", jest Ewa Tomaszewska (b. członek prezydium "S", b. posłanka AWS). Cała reszta jest kwestią do rozmowy - zaznaczył. Dodał, że kontrakt, umowa, która by obecność działaczy związkowych na listach określała, jest "bardziej skomplikowana", bowiem PiS musi zważać także na pewne doświadczenie ostatnich siedmiu lat, które było różnie postrzegane przez opinię publiczną.
Jednocześnie Kaczyński przyznał, że postulaty związkowe są w dużym stopniu zbieżne z przyszłym programem wyborczym PiS, m.in. w części dot. polityki mieszkaniowej, infrastruktury. Największy kłopot jest tam, gdzie postulaty wiążą się z bardzo poważnymi wydatkami budżetowymi albo parabudżetowymi - podkreślił.
Przedstawiciele "S" zamierzają się jeszcze spotkać z LPR i PO, które - według sondażu - cieszą się sympatią odpowiednio 16% i 8% związkowców.
Z sondażu, w którym przepytano 305 członków zarządów regionów i 500 delegatów na walne zebrania w regionach, wynika także, że aż 83% działaczy opowiada się za tym, by władze związku dążyły do wyłonienia grupy parlamentarnej ściśle współpracującej z "S".