J. Kaczyński nie chce już szybkiego powrotu do władzy
Ostatnie wydarzenia targające PiS-em nie robią wrażenia na jego szefie Jarosławie Kaczyńskim. Wszystko wskazuje na to, że prezes PiS świadomie porzuca plany szybkiego odzyskania władzy, poświęcając nawet prezydenturę swojego brata - pisze "Newsweek".
14.04.2009 09:41
Najpierw porażka kampanii "aniołków Kaczyńskiego", do której ludzie nie dali się przekonać, bo była nieprawdziwa. Potem odejście z partii europosła, trzonu wielkopolskiego PiS Marcina Libickiego, jego syna Jana Filipa oraz przyjaciela rodziny Jacka Tomczaka w proteście przeciw nie wystawieniu Libickiego na liście do europarlamentu. To jedne z ostatnich "gwoździ do trumny" partii.
Wszystko wskazuje jednak na to, że prezes Jarosław Kaczyński większej wagi do tego nie przywiązuje. Tak jakby wreszcie zrozumiał, że największą siłą Platformy jest słabość PiS i zdał sobie sprawę, że po przegranych w 2007 roku wyborach, władzy nie odzyska tak szybko, jak myślał. Postanowił więc zmienić strategię.
Kaczyński najwyraźniej doszedł do wniosku, że czas, który dzięki temu pozyskał, może poświęcić na gruntowną przebudowę partii, uczynienie jej bardziej wyrazistej (ideowością różniącej się od skoncentrowanej na wizerunku Platformy) i bezwzględnie podporządkowanej mu ideowo. Cel: nastawienie partii na długi marsz i zyskanie punktów u wyborców raczej za konsekwentną wierność własnej wizji, niż za marketingowe sztuczki. I liczenie na wpadki rządu.
Być może po prostu, Kaczyński zamierza skoncentrować się na powtórzeniu swej drogi z lat 90. Nawet za cenę porażki swojego brata w wyborach prezydenckich w 2010 roku. Cena przejściowego spadku notowań to cena wysoka, ale jeśli mają być rezultaty - prezes PiS poświęci co trzeba.
Na chwilę obecną, jak pisze "Newsweek", przyszłość PiS zależy jednak od nadchodzącej kampanii do Parlamentu Europejskiego. Słaby wynik PiS będzie oznaczał osłabienie pozycji Kaczyńskiego w partii. Co stanie się wtedy, okaże się już niedługo - podczas czerwcowych wyborów do PE.