PolskaJ. Kaczyński: może być pęknięcie, ale nie będzie rozłamu w PiS

J. Kaczyński: może być pęknięcie, ale nie będzie rozłamu w PiS

Prezes PiS Jarosław Kaczyński nie sądzi, by doszło do rozłamu w Prawie i Sprawiedliwości. Może dojść do jakiegoś drobnego pęknięcia, natomiast nie widzę teraz przesłanek do większego rozłamu - mówił.

08.11.2007 | aktual.: 08.11.2007 18:59

Premier poinformował, że kongres PiS zbierze się 7-8 lub 8-9 grudnia. Jarosław Kaczyński, który podczas kongresu ma poprosić o wotum zaufania, powiedział, że jeśli kongres podtrzyma poparcie dla niego, to w kierownictwie partii będzie współpracował z tymi, z którymi chce tam być.

"Panowie mają pretensje"

Na pytanie, czy sprawą trzech posłów PiS, którzy zrezygnowali z funkcji wiceprezesów partii - Ludwika Dorna, Pawła Zalewskiego i Kazimierza Ujazdowskiego - powinien zająć się sąd partyjny, premier odpowiedział, że chce dać im jeszcze więcej czasu. Szczególnie temu najwyższemu, ze względu na wiele lat wspólnej drogi, chciałbym ten czas jeszcze zostawić - podkreślił premier.

Premier podkreślił, że każdy, kto kandydował do Sejmu z list PiS zobowiązał się, że jeśli nie zachowa lojalności, to zrezygnuje z mandatu. Jarosław Kaczyński dodał, że nie dotyczy to Macieja Płażyńskiego i Longina Komołowskiego, którzy uzyskali mandaty poselskie z list PiS, ale nie są członkami klubu parlamentarnego PiS.

Tu jest pytanie o lojalność, pytanie niestety bardzo poważne, bo to, że panowie mają pretensje, to jest zupełnie dopuszczalne i oczywiste. To, że panowie powiedzieliby na kongresie, że Kaczyński nie powinien być dalej szefem partii, to jest ich pełne stuprocentowe prawo, mogliby to zrobić - mówił premier.

Ale to - jak podkreślił - że zaraz po wyborach, w trudnej sytuacji partii nie posłuchali próśb o to, aby się powstrzymali z dymisją, przynajmniej przez kilka tygodni i by nie opublikowali swojego listu, no to jest już nielojalność daleko idąca.

Kto? Krasnoludki!

Chodzi o memoriał Dorna, Ujazdowskiego i Zalewskiego do premiera w sprawie zmiany sposobu zarządzania partią. Zalewski mówił w środę, że nie wie, jak list dostał się do mediów. Przekonywał również, że "nie jest możliwe", by list przekazał mediom ktoś z otoczenia trzech byłych wiceszefów PiS.

Premier pytany o deklaracje trzech byłych wiceprezesów, że to nie oni udostępnili mediom swój list do niego, skwitował: "krasnoludki". Ten list był drukiem bardzo ścisłego zarachowania, doskonale znamy historię wszystkich, czyli dwóch egzemplarzy tego listu - dodał.

Jarosław Kaczyński ocenił, że tak samo nielojalnością daleko idącą było zgłaszanie bez konsultacji z kimkolwiek, także z prezesem partii, pomysłów typu koalicja konstytucyjna z PO, i to koalicja, która miałaby prowadzić na przykład do tego, żeby w Polsce powstała ordynacja większościowa z jednomandatowymi okręgami wyborczymi.

O tym, że "można zawrzeć koalicję konstytucyjną między PiS a PO" napisał pod koniec października w "Liście otwartym" na swoim blogu Ludwik Dorn.

"Jesteśmy tolerancyjni w porównaniu z PO"

Jarosław Kaczyński podkreślił, że przy ordynacji większościowej z jednomandatowymi okręgami wyborczymi na wielkich połaciach Polski PiS nie miałby w ogóle ani jednego posła.

Jeżeli ktoś ma tego rodzaju pomysły, to ma święty obowiązek z prezesem partii i z Komitetem Politycznym to skonsultować i uzyskać zgodę - uważa szef rządu. Jak dodał, jeżeli takiej zgody nie ma i coś takiego mówi się i robi, to zachowuje się w sposób bardzo, ale to bardzo nielojalny.

Według Jarosława Kaczyńskiego, w PO za próbę zorganizowania konferencji, gdzie ktoś tam miał występować, wyrzucano z partii, no i PO wygrała wybory, z PO w dziwnych okolicznościach odszedł Jan Rokita. My byliśmy nieporównanie bardziej tolerancyjni - dodał.

Jak podkreślił, w PiS była dyskusja, była możliwość zachowywania takich własnych "ogródków" niekiedy nie najlepiej uprawianych. I ja w pewnym momencie powiedziałem, że to się musi skończyć - zaznaczył Jarosław Kaczyński.

Partia funkcjonująca na tej zasadzie nie wygra wyborów, a ja nie mam zamiaru na raz być dyktatorem, który za wszystko odpowiadał - wedle mediów - i jednocześnie liczyć się z tym, że ktoś ma zły dzień, fatalny humor, musi pojechać na ryby - mówił premier.

Ja na kierowanie partią w takich okolicznościach się nie zgadzam. Mogę odejść, ale w żadnym wypadku nie mam zamiaru kierować partią, gdzie są tego rodzaju obyczaje - oświadczył.

W jego ocenie, PiS albo zdecyduje się na zmianę, albo też zdecyduje się na kontynuację, ale wtedy partia musi być bardziej skonsolidowana.

Kim będą nowi wiceprezesi PiS?

Według prezesa PiS wybór jest prosty: albo chce się prowadzić łatwe, lekkie i przyjemne życie, i na przykład pewnego dnia się ogłasza, że ja muszę odpocząć, pojechać na ryby, muszę to, muszę tamto, iść do klubu, na obiad, mam zobowiązania towarzyskie, albo też jest pewna dyscyplina i nie tylko jeden człowiek musi pracować kilkanaście godzin dziennie.

Kongres wybierze, jeżeli podtrzyma dane poparcie, to ja będę współpracował w kierownictwie partii z tymi, z którymi chcę tam być, a nie z tymi, z którymi nie chcę - podkreślił szef rządu.

Premier, który uważa, że w PiS nie dojdzie do rozłamu, a ewentualnie do jakiegoś drobnego pęknięcia, podkreślił, że w partii była i jest grupa ludzi, których doświadczenie polityczne i umiejętności polityczne sprowadzały się do tworzenia klubów politycznych, nawet intelektualnie dosyć interesujących, ale większych umiejętności nie mieli, a jednocześnie mieli wielką ambicję, aby rządzić.

Trzeba umieć coś więcej niż stworzyć klub polityczny, aby rządzić - podkreślił Jarosław Kaczyński i dodał, że nie dotyczy to Ludwika Dorna, bo on zdecydowanie odróżnia go od innych.

Jarosław Kaczyński pytany kogo widziałby na fotelach wiceszefów PiS w miejsce Zalewskiego, Dorna i Ujazdowskiego, powiedział, że jest to przedwczesne pytanie.

"Dziennik" napisał, że funkcje te mieliby objąć: Przemysław Gosiewski, Zbigniew Ziobro i Aleksandra Natalli-Świat.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)