Trwa ładowanie...
09-12-2006 02:20

J. Kaczyński ma 60% więcej doradców niż Belka

W rządzie premiera Marka Belki było tylko 83
doradców i asystentów politycznych. W ekipie premiera Jarosława
Kaczyńskiego jest ich już o ponad 60% więcej - pisze "Życie
Warszawy".

J. Kaczyński ma 60% więcej doradców niż BelkaŹródło: PAP
d4h7kn7
d4h7kn7

Według dziennika, za kilka dni do grona doradców premiera dołączy prawdopodobnie były minister finansów Mirosław Barszcz. Jarosław Kaczyński zaproponował mu stanowisko szefa doradców ekonomicznych.

Choć obecność Barszcza, znanego jako dosyć liberalny fachowiec od podatków, na zapleczu obecnego rządu na pewno jest bardzo pożądana, nie zmienia to jednak faktu, że to zaplecze rozrasta się ostatnio w zastraszającym tempie.

W rządzie Marka Belki zatrudnionych było w sumie 83 doradców i asystentów w gabinetach politycznych premiera, poszczególnych ministrów oraz prezesów urzędów centralnych. W marcu 2006 r., gdy u sterów stał Kazimierz Marcinkiewicz, doradców było już 124.

Jarosław Kaczyński wraz z wicepremierami najwyraźniej skłonny jest jeszcze poszerzać ich grono. Jeszcze na początku października w gabinetach politycznych jego rządu pracowało już 131 osób (na 117 etatach). Od tego czasu przybyło co najmniej kolejnych sześć osób, gdyż liczba doradców w jednym tylko resorcie rolnictwa zwiększyła się z jednego do siedmiu.

d4h7kn7

Sami doradcy twierdzą, że jest ich tak dużo, ponieważ mają więcej pracy niż ich poprzednicy. Kiedyś określoną pracę wykonywało np. trzech doradców z 20 podwładnymi, teraz robi to tylko pięć osób- tłumaczy anonimowo jeden z doradców. Politycy koalicji z kolei dodają, że przed nowym rządem stoją nieporównywalnie większe wyzwania, więc potrzeba dużo rąk do pracy.

Takie argumenty nie przekonują jednak Dariusza Lipińskiego, posła PO, który od jakiegoś czasu śledzi to, co się dzieje w gabinetach politycznych. Zdaję sobie sprawę, że obecny rząd chce wiele zrobić, ale śmiem twierdzić, że większość zatrudnionych doradców nie może pochwalić się wybitnymi osiągnięciami i nie bardzo nadaje się do reformowania kraju- mówi Lipiński. Moim zdaniem, zatrudnienie w gabinetach rośnie, bo rośnie apetyt zaplecza politycznego rządzących partii na dobre posady- dodaje. (PAP)

d4h7kn7
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4h7kn7
Więcej tematów