Izrael milczy w sprawie wydania Polsce stalinowskiego zbrodniarza
W związku z tym, że Izrael nie odpowiada na
wniosek Polski o ekstradycję stalinowskiego zbrodniarza Salomona
Morela, strona polska zwróci się do władz tego państwa o
"informacje o stanie sprawy" - zapowiada Ministerstwo
Sprawiedliwości.
13.12.2004 | aktual.: 13.12.2004 15:09
W kwietniu tego roku minister sprawiedliwości podpisał wniosek o ekstradycję 85-letniego dziś Morela, który w 1945 r. był komendantem obozu pracy w Świętochłowicach, gdzie przetrzymywano Niemców i Polaków, którzy podpisali volkslistę.
Morel jest podejrzany przez katowicki oddział Instytutu Pamięci Narodowej o zbrodnię ludobójstwa niepodlegającą przedawnieniu. Według relacji świadków, Morel wielokrotnie bił więźniów, powodując uszkodzenia ciała i kalectwo, umieszczał w karcerze, szczuł psami, znęcał się nad nimi psychicznie. Jest też obciążany za tragiczne warunki sanitarne i bytowe w obozie, które również doprowadziły do śmierci wielu osób.
"Dotychczas nie ma żadnej odpowiedzi z Izraela na nasz wniosek" - powiedział PAP w poniedziałek prok. Andrzej Kępiński, który w Ministerstwie Sprawiedliwości odpowiada za obrót prawny z zagranicą. Dodał, że międzynarodowa konwencja o ekstradycji nie precyzuje, w jakim czasie dane państwo ma odpowiedzieć na wniosek o ekstradycję. "Zwrócimy się jednak o informację o stanie sprawy" - zapowiedział.
W 1996 r. katowicka prokuratura zarzuciła Morelowi zbrodnie przeciw ludzkości i oskarżyła o doprowadzenie do śmierci co najmniej 1538 więźniów. Jednak jesienią 1998 r. Izrael (gdzie Morel schronił się na początku lat 90. po wszczęciu śledztwa) odmówił Polsce jego ekstradycji. Według izraelskiego prawa, zarzucane mu czyny nie były zbrodniami ludobójstwa i uległy przedawnieniu po 20 latach. Zmiana kwalifikacji czynu Morela w nowym polskim wniosku na zbrodnię ludobójstwa być może zwiększy szansę na ekstradycję Morela.
Po wkroczeniu Armii Czerwonej na Śląsk w styczniu 1945 r., komunistyczne władze utworzyły obóz w Świętochłowicach na terenie tamtejszej filii hitlerowskiego obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. Oficjalnie był on przeznaczony dla "zbrodniarzy faszystowsko-hitlerowskich", ale trafiali też do niego liczni Ślązacy, obywatele II RP, za podpisanie w czasie okupacji niemieckiej listy narodowościowej, tzw. volkslisty (co na Śląsku zalecał np. Kościół wobec represji za odmowę podpisania).
Zamykano tam też osoby podejrzewane, mniej lub bardziej zasadnie, o wrogość do władzy. Decyzja o osadzeniu zależała od UB i NKWD i nie była poparta formalnymi orzeczeniami sądów czy prokuratur.