Izrael będzie kontynuować ataki, Hamas zapowiada odwet

W niedzielę późnym wieczorem w Jerozolimie obradował gabinet w wąskim składzie - po kilkugodzinnej dyskusji, jak podaje izraelska rozgłośnia, podjęto decyzję o kontynuowaniu akcji, których celem mają być określeni bojownicy palestyńscy. Na posiedzeniu szef resortu obrony Izraela Szaul Mofaz miał akcentować, iż rząd Autonomii nie czyni nic by powstrzymać falę terroru a działania, jakie podejmuje wobec zbrojnych ugrupowań pozostają wyłącznie pustymi deklaracjami. Odpowiedzialnością za taki stan rzeczy minister obarczył Jasera Arafata.

W niedzielę wieczorem izraelskie śmigłowce przeprowadziły kolejną akcję w Gazie, której celem najwyraźniej byli przywódcy radykalnej organizacji palestyńskiej Hamas. Celem ataku była grupa uzbrojonych ludzi, siedzących w samochodzie w pobliżu plaży w Gazie. W grupie znajdowali się czterej bojownicy Hamasu. Wszyscy zginęli na miejscu. Kilkanaście osób odniosło poważne obrażenia.

Atak miał miejsce zaledwie w odległości stu metrów od głównej siedziby w Gazie szefa palestyńskich służb bezpieczeństwa Mohammeda Dahlana.

Pierwsza z rakiet uderzyła w tył samochodu - gdy siedzący w nim mężczyźni zaczęli uciekać, trafieni zostali przez trzy dalsze rakiety, wystrzelone ze śmigłowców izraelskich - twierdzą naoczni świadkowie.

Na miejscu zginęło dwu liczących się działaczy Hamasu i zbrojnego skrzydła tej organizacji, Brygad Izeddina al-Kasima: 24-letni Ahmed Aisztaui (lub Sztaui) oraz 25-letni Wahid al-Hams. Prawdopodobnie pozostali trzej zabici mężczyźni również byli członkami wojskowego skrzydła Hamasu.

Dowódca armii izraelskiej zapowiadał kilka godzin wcześniej, że wszyscy członkowie Hamasu są "potencjalnymi celami do likwidacji".

W poniedziałkowym oświadczeniu Hamasu, złożonym w Gazie, Brygady Izeddina al-Kasima zapowiedziały, iż "natychmiast odpowiedzą na przestępcze działania syjonistycznych okupantów".