Izabela Sierakowska: kierowanie rządem i partią to za dużo

(PAP)

Obraz
© (RadioZet)

Pani Poseł, przed referendum pani mówiła: Leszku, zawiodłam się na tobie. Czy dzisiaj by pani powtórzyła te słowa premierowi? Po ostatnim wystąpieniu na Radzie Krajowej, na którym niestety nie byłam - powiedziałabym, że coś się zmienia, ale troszeczkę późno. Natomiast, wie pani, moje zdanie niewiele tutaj znaczy. O tym, czy rząd pozostanie, czy nie, zadecyduje piątkowe głosowanie nad wotum zaufania do rządu. I jak pani będzie głosowała? Muszę pani powiedzieć, że jestem w dość trudnej sytuacji, ale uprzedziłam moich kolegów wczoraj na prezydium klubu, że ponieważ mam troszkę inne zdanie niż moi koledzy, to żeby nie sprawiać przykrości - bo pewnie będzie dyscyplina klubowa - najprawdopodobniej nie wezmę udziału w głosowaniu. A dlaczego ma pani inne zdanie, pani poseł? Mam inne zdanie, bo spotykam się z naszym elektoratem i nie tylko z naszym elektoratem, ze społeczeństwem. I czytam wyniki sondaży opinii publicznej i prawdę mówiąc jestem przerażona tym, co słyszę i co widzę. Mam nadzieję, że po tym referendum -
bo wszystkie siły rządu rzeczywiście były skupione na poinformowaniu społeczeństwa jak najlepiej o naszym przystąpieniu do Unii Europejskiej - rząd zmobilizuje siły i że społeczeństwo wyraźnie to odczuje. Pani poseł, dlaczego pani się zawiodła na premierze, dlaczego pani uważa, że Leszek Miller nie powinien być premierem? Myślę, że piastowanie dwóch bardzo ważnych funkcji, czyli kierowanie Sojuszem Lewicy Demokratycznej i kierowanie rządem, jest ponad siły jednego człowieka, nawet pana Leszka Millera. Tym bardziej, że jak państwo doskonale wiecie, problemy są i tu, i tu. Wydawało mi się, że skupienie się tylko i wyłącznie na kierowaniu Sojuszem Lewicy Demokratycznej to już jest wyjątkowo poważne zadanie. Najlepiej robi to właśnie pan Leszek Miller, dając sobie doskonale radę z partią, natomiast jeżeli chodzi o kierowanie rządem, to w samym Sojuszu Lewicy Demokratycznej jest tak duża grupa doskonale przygotowanych ludzi, że mogliby znakomicie zastąpić Leszka Millera, mieć dużo lepsze notowania niż obecny
premier. To dlaczego on nie chce być zastąpiony? Jak pani myśli, na czym polega ta determinacja premiera Leszka Millera? Myślę, że pan Leszek Miller chce jednak nam wszystkim udowodnić, że potrafi. Fakt jest faktem, że jest to bardzo sprawny polityk, dobrze przygotowany do rządzenia. Tak więc być może to nowe wyzwanie, te nowe pomysły, które zostały przedstawione na Radzie Krajowej - które mam nadzieję zostaną przedstawione również w piątkowym exposé premiera - w jakiś sposób pomogą rządowi. Może rząd zacznie działać pod wpływem tych impulsów, być może również po wygranym referendum, bardziej sprawnie, bardziej korzystnie dla społeczeństwa. Tak więc poczekam do kolejnych sondaży wyborczych po kilku miesiącach. Jak pani myśli, dlaczego prezydentowi zabrakło determinacji? Prezydent zapowiadał huczne konsultacje - konsultacje były, ale premier Leszek Miller wyprzedził prezydenta. Bardzo żałuję, że właśnie te konsultacje prowadzone przez prezydenta tak się zakończyły, jak się zakończyły. Myślę, że cel był jeden:
wykorzystać ten entuzjazm euroentuzjastów w budowaniu nowej jakości życia politycznego. Tak więc nie te swary partyjne, kłótnie partyjne - efektem czego jest obecny stan gospodarki - ale budowanie jedności w oparciu o przystąpienie do Unii Europejskiej. Bo w końcu wszyscy doskonale wiemy, że to nie Sojusz Lewicy Demokratycznej wygrał referendum unijne, ale wygraliśmy wszyscy, wygrali Polacy. Wszyscy w tym bardzo aktywnie uczestniczyli, wszystkie partie polityczne, organizacje pozarządowe. Tak więc myślę, że Aleksander Kwaśniewski właśnie chciał na bazie tego euroentuzjazmu zbudować nową siłę, która wprowadzi nas bez żadnych problemów już w struktury Unii Europejskiej. A tych zadań jest jeszcze bardzo dużo. Ale czy Sojusz Lewicy Demokratycznej zgodziłby się na osobę, która by mogła zostać premierem spoza Sojuszu Lewicy Demokratycznej? To niekoniecznie musiała by być osoba spoza Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Jak mówiłam pani wcześniej, Sojusz Lewicy Demokratycznej jest ugrupowaniem bardzo bogatym w
osobowości, w ludzi doskonale przygotowanych. Ale nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem - piątek będzie piątkiem i zobaczymy. Dobrze, ale czy według pani prezydent powinien zaapelować do premiera, że powinien ustąpić? Nie, nie. Czy powinien powiedzieć wprost, że powinien odejść? Nie. Myślę, że prezydent Kwaśniewski zachował się bardzo odpowiedzialnie. Powiedział wyraźnie wczoraj, że Sojusz Lewicy Demokratycznej bierze pełną odpowiedzialność - że to już nie prezydent. Zresztą prezydent, dzięki konstytucji z 1997 roku, nie ma takich uprawnień jak inni prezydenci - tam, gdzie jest ten system typowo prezydencki. Tak więc prezydent wyraźnie powiedział: skoro zdecydowaliście się pójść taką drogą, to bierzecie pełną odpowiedzialność. Tak więc myślę, że na rządzie, na Sojuszu Lewicy Demokratycznej ciąży teraz jeszcze większy obowiązek. Ale też trudno się spodziewać, pani poseł, żeby Sojusz Lewicy Demokratycznej głosował przeciwko własnemu rządowi. Na pewno nie. Jednak zadaniem Sojuszu Lewicy Demokratycznej jest
stawianie takich warunków, wytykanie rządowi błędów - żeby tych błędów było jak najmniej. Ale czy uważa pani, że w piątkowym głosowaniu Sojusz powinien umierać za ten rząd? Uważam, że za żaden rząd nie powinno się umierać. Zresztą Sojusz Lewicy Demokratycznej na swoich posiedzeniach prezydium, na posiedzeniach klubu wyraźnie mówi rządowi, co trzeba zmienić, aby poprawiła się gospodarka, żeby spadło bezrobocie. Podpowiada i żąda współpracy. Nie możemy być zaskakiwani decyzjami rządu, liczymy na to, że wszelkie decyzje, które będzie chciał podjąć premier i jego rząd, będą wcześniej z nami konsultowane. Jesteśmy w końcu zapleczem tego rządu. A czy uważa pani, że premier powinien być nadal szefem Sojuszu Lewicy Demokratycznej, czy gwarantuje on jego jedność? Niektórzy twierdzą, że gdyby ktoś inny był, to Sojusz by się rozsypał. Myślę, że Sojusz by się nie rozsypał. Społeczeństwo ma dość partii, które rozsypują się, powstają na nowo, tak więc myślę, że Sojusz Lewicy Demokratycznej ma już swój elektorat, zresztą w
sondażach opinii publicznej wypada jeszcze całkiem, całkiem nieźle. Wydawało mi się i kilku moim kolegom, że dobrze byłoby w dzisiejszych bardzo trudnych czasach jednak rozdzielić te funkcje. Premier zadecydował, że jednak nie. Ale moje pytanie jest, czy powinien być nadal, jeżeli będzie głosowanie na kongresie? Czy będzie pani głosowała za Leszkiem Millerem, żeby był szefem partii? Do kongresu mamy jeszcze dużo czasu. Najprawdopodobniej dojdzie do takiej sytuacji, że jedynym kandydatem będzie pan Leszek Miller. Zawsze inaczej wygląda głosowanie nad jednym kandydatem. Dlaczego nie ma innych kandydatów? Nie wiem, chociaż ja bym widziała kilku kandydatów. Właśnie, premier zaapelował w poniedziałek, żeby ujawnił się ten, kto chce kandydować - i nie było takich odważnych. Nie było. Jeszcze do kongresu mamy kupę czasu, tak więc być może jeszcze przed kongresem pojawi się ktoś odważny, kto będzie chciał konkurować z panem Leszkiem Millerem, ale nie sądzę. Znając moją partię, bywając już na tylu kongresach, nie
sądzę, żeby się pojawił ktoś odważny. A ile osób może głosować przeciwko albo nie przyjść na głosowanie z pani ugrupowania? Nie wiem, proszę pani, na ten temat u nas się zupełnie nie rozmawia, cisza. A dlaczego się nie rozmawia? Nie rozmawia się. To Jerzy Jaskiernia nie robi spotkania klubu, nie rozmawia się o tym? Nie, mówimy o problemach, ale nie pyta się ludzi. Wczoraj sama się odezwałam, jako że nie chciałam postawić moich kolegów w trudnej sytuacji. Powiedziałam wyraźnie, że wiem, jakie są konsekwencje takiego mojego nieprzyjścia na głosowanie, jednak ze względów, o których mówiłam wcześniej, zdecydowałam się jednak w nim nie uczestniczyć. Premier powiedział w poniedziałek, że będzie walczył z korupcją we własnych szeregach. Jest to dobra zapowiedź? Wie pani, w ogóle dla mnie takie stwierdzenie, że jest korupcja w szeregach Sojuszu Lewicy Demokratycznej, jest straszne. A nie ma jej? Wie pani, państwo, dziennikarze, ciągle piszecie o jakiś nieprawidłowościach - tak można krótko powiedzieć - jakie są w
Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Sojusz Lewicy Demokratycznej to ponad sto dwadzieścia tysięcy ludzi i są różni ludzie: ludzie i ludziska, uczciwi i nieuczciwi. Tak, ale oczy skierowane są też na rząd, prawda? Oczy są skierowane na rząd i to jest - wie pani - najbardziej przykre. Mówiliśmy o tym, że będziemy bardzo kompetentni, uczciwi, mówiliśmy: uwierzcie nam, bo my jesteśmy w stanie reformy przeprowadzić i mamy czyste ręce. Tak więc rzeczywiście trzeba się wziąć do roboty i za własne szeregi. Myślę, że po tym będzie nas oceniać polskie społeczeństwo. A jaki jest największy błąd premiera Leszka Millera, jakie są największe wady? Wszyscy się spodziewali, że jak zostanie premierem to będzie kanclerzem, będzie miał twardą rękę, będzie przeprowadzał to, o czym opowiadał. Musi trzymać rząd rzeczywiście twardą ręką. Wydaje mi się, że premier swoje, a rząd swoje - i że to są główne powody niepowodzeń tego rządu. Tak więc myślę, że trzeba przemyśleć, jak kierować tym rządem. Czy według pani w rządzie powinny
nastąpić zmiany? Według mnie, tak. Tylko proszę nie pytać o nazwiska, bo żadnych nazwisk nie będę wymieniać, bo to jest dzisiaj szalenie ryzykowne. Natomiast myślę, że sam premier powinien przeanalizować całą listę swoich ministrów, wiceministrów, podsekretarzy stanu i tak dalej, i tak dalej, i stworzyć rzeczywiście dobrą drużynę, która będzie realizować program Sojuszu Lewicy Demokratycznej. I na koniec chciałabym zapytać, czy myśli pani, że premier ma wszystko porachowane i wie, że wygra wotum. Myślę, że pan Leszek Miller to jest gracz, ale tutaj zagrał w pokera. Rzeczywiście zagrał w pokera, ale sądzę, że jest policzone. Myślę, że pan Leszek Miller nie zdecydowałby się na to przedstawienie siebie i rządu w Sejmie i uzyskanie wotum zaufania, zgodnie z konstytucją, gdyby te głosy nie były policzone. Tak więc myślę, że tak.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)