Islandzkie wakacje-niespodzianka, jak główna wygrana
Wiesław Garstecki chciał odwiedzić rodzinę w Norwegii, ale przez błąd obsługi portu, popłynął w rejs na Wyspy Owcze i Islandię. Dziś wraca na właściwy kurs – informuje norweskie dziennik.
Norweski dziennik „Dagbladet” opisał wczoraj historię, w którą trudno uwierzyć. Tygodniowe wakacje, fantastyczne widoki, kabina i wyżywienie gratis – to brzmi jak główna nagroda w konkursie biura podróży. Trafiła się 57-tniemu emerytowi z Polski. Tylko, że on w żadnym konkursie nie brał udziału, a wszystko przytrafiło mu się przez splot okoliczności, do którego dochodzi średnio "raz na sto lat".
Prawo, lewo, gdzieś tam...
"Norwegia na lewo, Islandia na prawo". Gdyby w porcie tak oznaczono drogi prowadzące na właściwe promy, być może Wiesław Garstecki od tygodnia spędzałby czas z rodziną. Stało się jednak inaczej. 9 czerwca emeryt z Polski miał wypłynąć z duńskiego portu w Hirtshals do Kristiansand w Norwegii. Podróż miała zająć około trzech godzin, w Norwegii czekali członkowie rodziny. Wszystko było zaplanowane i dopięte na ostatni guzik. Pan Wiesław wsiadł na prom, pogoda dopisywała. Kiedy jednak minęło kilka godzin, a on nigdzie nie widział lądu, zaczął podejrzewać, że coś poszło niezgodnie z planem…
- Zadzwonił do rodziny i powiedział, że spóźni się o jakiś tydzień – opowiadał ze śmiechem bratanek pana Wiesława dziennikarzowi Dagbladet. Bratanek porozmawiał z kapitanem promu i dowiedział się, że nie ma możliwości, by odstawić wuja do Norwegii. Starszy pan musiał popłynąć na Wyspy Owcze oraz Islandię, a potem z powrotem do Danii.
Wakacje-niespodzianka
Armator promowy Smyril Line zapewnił polskiemu emerytowi dobre warunki. Według „Dagbladet” pan Wiesław miał do swojej dyspozycji kabinę, zaoferowano mu gratisowo także pełne wyżywienie. Zaproponowano również, aby emeryt na koszt armatora zatrzymał się w hotelu na Wyspach Owczych, aby tam poczekać na prom wracający z Islandii, ale ten odmówił. Wolał odbyć cały rejs "swoim" promem. - Jak już się gubić, to lepiej raz, a dobrze - mówił. Promem podróżowali Polacy, którzy pomogli uporać się "niespodziewanemu turyście" z problemami językowymi.
- Wujek opowiadał przez telefon, że na Islandii jest zimno, ale widoki tak cudowne, że nie umywa się do programów podróżniczych – relacjonował bratanek Garsteckiego dziennikowi "Dagbladet”. – Doradził mi, że gdybym się tam wybierał, to powinienem zabrać lornetkę. Przedstawiciel Smyril Line, Rúni Vang Poulsen, cieszy się, że niespodziewany pasażer przyjął swoja przygodę z humorem. Zapewnia, iż jest mu przykro z powodu pomyłki. Tłumaczy, że pasażera skierowano w niewłaściwe miejsce, bo w nowym terminalu w porcie procedury nie zadziałały właściwie. I dodaje, że coś takiego zdarza się średnio raz na sto lat.
Gdzie teraz?
Wiesław Garstecki ma dziś dotrzeć z powrotem do duńskiego portu, z którego wyruszył tydzień temu. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, wkrótce zobaczy swoich krewnych mieszkających w Norwegii. Oczywiście, o ile trafi na odpowiedni prom. Ingval Fardal, dyrektor generalny Fjord Line, czyli armatora promu, na którym miał i ma się znaleźć Polak, zapewnia, że firma dopilnuje, by tak się stało. Przedstawiciel Fjord Line ma czekać na pana Wiesława w porcie i upewnić się, iż tym razem wejdzie on na właściwy pokład.
Z Trondheim dla polonia.wp.pl
Sylwia Skorstad