Ireneusz K. uniewinniony od zarzutu śmiertelnego pobicia Przemyka
Sąd Okręgowy w Warszawie uniewinnił byłego milicjanta Ireneusza K., oskarżonego o śmiertelne pobicie Grzegorza Przemyka w 1983 roku. K. Został uniewinniony po raz czwarty.
W ustnym uzasadnieniu wyroku uniewinniającego sędzia Grażyna Wasilewska-Kloc wskazując na szeroko zakrojoną w aparacie MSW akcję mataczenia w śledztwie powiedziała, że sąd nie daje wiary tendencyjnym zeznaniom złożonym przez milicjantów w tej sprawie. Sąd ustalił, że zeznania te są sprzeczne, co miało doprowadzić i doprowadziło do takiego efektu, że nie da się ustalić, jaki był rzeczywisty przebieg pobicia Przemyka 18 maja 1983 r. na komisariacie MO przy ul. Jezuickiej w Warszawie.
Jedynym świadkiem, którego zeznania sąd uznał w całości za wiarygodne, jest przyjaciel Przemyka Cezary F., który jednak - jak podkreślił sąd - nie wskazał bezpośrednio na Ireneusza K, jako tego, który bił Przemyka. Sąd przyznał, że F. po całej sprawie aż do dziś przeżywa "horror" m.in. z powodu "opieki", jaką roztoczył nad nim po 1983 r. aparat MSW. Wyrok jest nieprawomocny, prokurator Maria Grabska-Taczanowska nie powiedziała w poniedziałek, czy będzie składać w tej sprawie apelację.
W zeszłym tygodniu prokurator wniosła o karę 10 lat więzienia dla Ireneusza K. a zarazem o uznanie go winnym zbrodni komunistycznej według ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej. Obrońca oskarżonego chciał uniewinnienia, twierdząc, że nie ma dowodów winy jego klienta. Formalnie oskarżonemu groziła kara od do 10 lat więzienia.
Grzegorz Przemyk został pobity przez milicję 12 maja 1983 r. w komisariacie przy ul. Jezuickiej w Warszawie. Zatrzymano go, gdy z kolegami na Starówce świętował zdane egzaminy. Pobity, zmarł w wyniku obrażeń. Niezależnie od sprawy sądowej, własne, niezależne śledztwo w tej sprawie prowadzi Instytut Pamięci Narodowej, który bada, kto utrudniał wyjaśnienie zbrodni.