Irakijczycy zabiją stu Polaków?
Sto ofiar padnie po stronie Polaków, jeśli nasi żołnierze nie załatwią polubownie sprawy zabitego Irakijczyka – straszą mieszkańcy irackiej wioski Abu al Wan. Twierdzą oni, że polscy żołnierze bez powodu zastrzelili niewinnego stróża. Pisze o tym "Gazeta Wyborcza".
08.10.2003 | aktual.: 08.10.2003 09:33
Dziennik przypomina, że 28 września zmarł Irakijczyk postrzelony przez polskich żołnierzy i podkreśla, że są dwie wersje tej historii. Nasi wojskowi mówią, że polski patrol natknął się na grupę uzbrojonych mężczyzn, których wezwał do okazania dokumentów. Irakijczycy jednak rozbiegli się i zaczęli strzelać. Żołnierze strzelali w powietrze, potem w napastników. Jednego śmiertelnie ranili.
Reporter gazety, który był w Abu al Wan dowiedział się od jego mieszkańców drugiej wersji wydarzeń. Według Irakijczyków, wojskowi mieli się zatrzymać pod kliniką, koło jej ochroniarza, Faeka Hamida. - Polacy zaczęli strzelać na prawo i lewo, zeskoczyli z wozów, rozbiegli się po ulicach, czołgali się, wbiegli na farmę - opowiada Muhammed Dżasim Ali, kuzyn stróża Faeka i główny świadek.
Reporter Gazety, Robert Stefanicki, pisze, że liczący dwa tysiące osób klan Abu al Wan nie chce, jak mówią wieśniacy, "puścić tego wybryku płazem". - Za jednego zabitego my zabijemy stu - mówi Razak, kuzyn Faeka. - Jeszcze nie teraz. Na razie czekamy - podkreślają.
Na razie klan Abu al Wan domaga się "negocjacji" i "satysfakcji". Zgodnie z tradycją zabójca wypłaca rodzinie zabitego odszkodowanie. Ile? Szihab Hamid jeden z przywódców wioski mówi, że Amerykanie zapłacili 10 tysięcy dolarów rodzinie mieszkańca miasteczka Mahawil, który zmarł w ich więzieniu.
Nasze wojsko nie chce negocjować. "W tej sprawie trwa dochodzenie policji irackiej i naszej żandarmerii" - mówi Gazecie major Andrzej Wiatrowski, rzecznik dowódcy naszej brygady w Iraku.