Irakijczycy demonstrują przeciwko wzrostowi cen paliw
W wielu miastach irackich
odbywały się w poniedziałek demonstracje przeciwko ogłoszonym
poprzedniego dnia przez rząd ogromnym podwyżkom cen paliw,
sięgającym 200%. Minister ropy naftowej, niezadowolony z
decyzji rządu, zagroził rezygnacją.
19.12.2005 | aktual.: 19.12.2005 18:24
Gabinet iracki podniósł ceny benzyny, ropy, nafty i gazu, aby - jak oficjalnie ogłoszono - ukrócić rosnący handel czarnorynkowy.
W Iraku państwo subsydiuje sprzedaż paliw, co jednak bardzo obciąża budżet. Irak ma trzecie największe w świecie złoża ropy, ale wskutek sabotażu i zniszczeń wojennych w sektorze naftowym importuje rocznie produkty naftowe za 6 miliardów dolarów. Razem z subsydiami żywnościowymi i wydatkami na pokrycie kosztów produkcji elektryczności, też sprzedawanej po symbolicznych cenach, pochłania to przeszło połowę wpływów do kasy rządowej.
Od poniedziałku litr wysokooktanowej benzyny z importu kosztuje według agencji Reutera i AFP 10 centów amerykańskich (33-34 grosze), trzy razy więcej niż dotychczas, a litr zwykłej benzyny krajowej 3,5 centa (11 groszy), co oznacza podwyżkę o 150%. Gaz w butlach do kuchenek gazowych zdrożał o 100%.
Agencja Associated Press podaje liczby, z których wynikałoby, że podwyżki sięgają nawet 400 i 800%.
Choć według standardów europejskich nowe ceny są wciąż niskie, zaszokowały bardzo wielu Irakijczyków. Roczny dochód na mieszkańca Iraku wynosi około 1100 dolarów.
W Amarze, 290 km na południowy wschód od Bagdadu, policja strzelała w powietrze, aby rozpędzić tłum demonstrantów, który zgromadził się przed siedzibą władz prowincji Majsan. Mimo to demonstranci nie rozeszli się i doszło do przepychanek z policją.
Demonstranci na krótko zablokowali też główną szosę łączącą Amarę z Basrą i Bagdadem.
W Basrze kierowcy zablokowali ulice i podpalali stare opony w pobliżu stacji benzynowych.
W Tikricie, 130 km na północ od Bagdadu, około 500 osób demonstrowało przeciwko podwyżkom i przekazało radzie miasta petycję protestacyjną do rządu.
Demonstracje odbyły się także w świętych miastach szyickich, Nadżafie i Karbali, oraz w Sulejmanii w irackim Kurdystanie.
Minister ropy naftowej Ibrahim Bahr al-Ulum oświadczył, że poda się do dymisji, jeśli rząd nie złagodzi skutków podwyżek dla najuboższych mieszkańców.
Ulum powiedział, że kiedy gabinet podejmował decyzję o podniesieniu cen, postanowiono, iż z pieniędzy zaoszczędzonych na subsydiach utworzy się fundusz pomocy dla przeszło dwóch milionów najuboższych rodzin irackich, aby wyrównać im skutki podwyżki. Część tych środków miała dotrzeć do nich przed podwyżką, co jednak nie nastąpiło.
Gubernator Basry Mohammed al-Waeli zwołał nadzwyczajne posiedzenie rady prowincji, na którym postanowiono nie zastosować się do decyzji rządu i poinstruowano stacje benzynowe, że powinny sprzedawać benzynę po dotychczasowych cenach.
Według rządu niskie ceny paliwa w Iraku zachęcały do przemytu benzyny i ropy za granicę. Rząd tłumaczył też, że spekulanci wykupują benzynę na stacjach, gdzie wskutek tego tworzą się ogromne kolejki, a potem sprzedają ją po wyższej cenie na czarnym rynku.
Iracki minister finansów Ali Alawi chciał już w sierpniu zmniejszyć subsydiowanie paliw i żywności, ale wtedy rząd się sprzeciwił, gdy Ulum zwrócił uwagę, iż w lipcu takie posunięcie doprowadziło do krwawych rozruchów w Jemenie.
Ali Alawi powiedział wtedy, że subsydia są "obłędne" i "w groteskowy sposób zniekształcają gospodarkę, tworząc najgorszy system bodźców, jaki można sobie wyobrazić".
Obecny rząd przejął politykę subsydiowania cen paliw w spadku po Saddamie Husajnie. Subsydia uczyniły z Iraku kraj rekordowo niskich cen benzyny i gazu, ale międzynarodowe instytucje finansowe od dawna zwracają uwagę, że jest to ogromne obciążenie budżetu w sytuacji, gdy kraj usiłuje stworzyć gospodarkę rynkową.