Irak oczekuje na wyniki referendum
Iracka komisja wyborcza
liczyła w niedzielę głosy dzień po historycznym referendum w
sprawie nowej konstytucji Iraku, której los zależy od wyników w
kilku prowincjach, gdzie niezadowolona arabska mniejszość sunnicka
głosowała masowo za odrzuceniem dokumentu.
16.10.2005 | aktual.: 16.10.2005 13:31
Sekretarz stanu USA Condoleezza Rice powiedziała w niedzielę w Londynie, że wydaje się, iż projekt konstytucji przeszedł mimo nadspodziewanie licznego udziału jej sunnickich przeciwników. W Bagdadzie anonimowy przedstawiciel irackiej komisji wyborczej też powiedział, że wygląda na to, iż głosujący zaaprobowali konstytucję.
Arabscy sunnici, choć są mniejszością, mogą doprowadzić do odrzucenia konstytucji, bo wprawdzie do jej ratyfikacji wystarczy zwykła większość głosujących, ale może ją utrącić dwie trzecie głosów "nie" przynajmniej w trzech z 18 prowincji kraju.
Obliczenia bez prądu
W nocy z soboty na niedzielę w niektórych dzielnicach Bagdadu urzędnicy liczyli głosy przy lampach naftowych, bo nie było tam elektryczności, i wyniki zapisywali kredą na tablicy.
Choć jednak wyniki głosowania będą znane dopiero za kilka dni, referendum uznano za wielki sukces, bo frekwencja była wysoka, powyżej 60%, większa niż w styczniowych wyborach powszechnych (58%), a rebelianci, zapowiadający masakrę głosujących, prawie nie dali znać o sobie.
Miny pułapki i pociski moździerzowe zabiły 9 żołnierzy irackich, ale nie ma informacji, by zginął ktoś z głosujących, choć siedmiu zostało rannych. Zupełnie inaczej było w dniu wyborów 30 stycznia. Rebelianci przeprowadzili wtedy przeszło 100 ataków i zabili co najmniej 45 osób.
W tym referendum sukces nie zależy od tego, ile osób powie "tak", a ile "nie". Jego sukces polega na tym, że wszyscy Irakijczycy (...) uznali, iż to lokal wyborczy jest miejscem rozwiązywania problemów politycznych Iraku i środkiem przeciwko przemocy - oświadczył rzecznik Irackiej Niezależnej Komisji Wyborczej Farid Ajar.
Condoleezza Rice wyraziła zadowolenie, że "Irakijczycy skorzystali ze swych praw wyborczych spokojnie i z takim entuzjazmem". Waszyngton liczy, że konstytucja stanie się fundamentem budowy demokratycznego Iraku i pozwoli rozpocząć wycofywanie wojsk amerykańskich.
Spokojnie i przeciwko
W Basrze na szyickim południu głosowały ogromne tłumy. Wyborcy wychodzący z lokali wyborczych pokazywali palce ułożone w znak zwycięstwa. Kolejki tworzyły się także przed lokalami w Faludży, dawnym bastionie rebelii sunnickiej 55 km na zachód od Bagdadu. Agencja France Presse pisała, że "Faludża głosuje w spokoju przeciwko konstytucji".
Jeśli konstytucja przejdzie, w grudniu odbędą się nowe wybory powszechne, które wyłonią parlament o czteroletniej kadencji i pierwszy od obalenia Saddama Husajna stały rząd Iraku.
Odrzucenie konstytucji zmusiłoby rywalizujące z sobą ugrupowania irackie do rozpoczęcia od nowa prac nad tym dokumentem, a wybory grudniowe powołałyby do życia tylko kolejny tymczasowy parlament i tymczasowy rząd.
Oczekuje się, że większość z 18 prowincji Iraku poprze konstytucję, zgodnie z apelem przywódców rządzącej koalicji szyicko-kurdyjskiej, która w projekcie dokumentu uwzględniła główne postulaty tych dwóch społeczności, stanowiących razem prawie 80 procent ludności kraju.
Zmiany
Najważniejszy z nich to przekształcenie Iraku z państwa scentralizowanego w federację regionów o znacznych uprawnieniach. Za dyktatury Saddama Husajna szyici i Kurdowie zaznali prześladowań i widzą w ustroju federalnym gwarancję przed nastaniem jakichś nowych rządów silnej ręki.
Jednak wielu arabskich sunnitów (15-20% Irakijczyków), którzy za Saddama byli warstwą rządzącą, obawia się, że federalizacja pozwoli szyitom i Kurdom utrwalić swą obecną dominację i z czasem doprowadzi do rozpadu kraju.
Dlatego mimo pewnych kompromisowych zmian, wprowadzonych do projektu konstytucji kilka dni przed referendum, większość ugrupowań sunnickich - choć nie wszystkie - wzywała swych zwolenników do odrzucenia dokumentu.
Arabscy sunnici stanowią większość w czterech prowincjach i w trzech z nich, w szczególności w Salahaddinie, rodzinnej prowincji Saddama, poszli tłumnie do urn i, jak się sądzi, głosowali "nie" W styczniu arabscy sunnici zbojkotowali wybory.
W czwartej prowincji sunnickiej, Anbarze, frekwencja była wyraźnie mniejsza, bo jest to matecznik rebelii. Jednak Anbar zamieszkują prawie wyłącznie sunnici i dlatego niska frekwencja nie musiała tam być przeszkodą w uzyskaniu dwóch trzecich głosów "nie".
Zwolennicy konstytucji liczą jednak, że kompromisowe zmiany w jej tekście podzieliły obóz sunnicki i część sunnitów głosowała "tak, a wielu innych pozostało w domach. Mają też nadzieję, że w sunnickich prowincjach Niniwa i Dijala licznie głosowali za konstytucją tamtejsi Kurdowie i szyici, dzięki czemu przeciwnikom nie udało się zdobyć dwóch trzecich głosów "nie".