ŚwiatIracka Rada Zarządzająca krytykuje USA

Iracka Rada Zarządzająca krytykuje USA

Przewodniczący irackiej Rady
Zarządzającej wytknął władzom koalicyjnym, że nie
czynią wystarczająco wiele, by zapewnić bezpieczeństwo w Iraku.
Inny członek kierownictwa Rady oświadczył, że irackie milicje
mogłyby chronić Irakijczyków lepiej niż wojska okupacyjne.

04.03.2004 | aktual.: 04.03.2004 20:22

Generał Mark Kimmitt, przedstawiciel dowództwa wojsk koalicyjnych, ogłosił nowy bilans zamachów w Karbali i w Bagdadzie. Podał, że ogółem zginęło 181 osób, z czego 110 w Karbali. Środowe doniesienia władz irackich o 271 zabitych okazały się błędne. Wzrosła jednak liczba rannych - do 553.

Krytyczne słowa Muhammada Bahr al-Uluma, szyickiego duchownego, wskazują, że masakry wtorkowe, które według przypuszczeń dowództwa amerykańskiego były dziełem terrorystów powiązanych z Al-Kaidą, doprowadziły do napięć między przywódcami szyitów, stanowiących większość ludności Iraku, i władzami okupacyjnymi.

"Obwiniam władze" - powiedział Ulum reporterom po wizycie w szpitalu, gdzie leżą ranni uczestnicy wtorkowych obchodów święta Aszury w bagdadzkim meczecie Al-Kazimajn. "Siły koalicyjne są częścią władz i odpowiadają za utrzymanie bezpieczeństwa. Dlatego powinny czynić wszystko, co w ich mocy, aby bezpieczeństwo zapewnić" - powiedział.

Amerykański gubernator Iraku Paul Bremer ogłosił w środę, że Waszyngton przeznaczy 60 milionów dolarów na uszczelnienie długich (ponad 3500 km) granic Iraku. Na wybranych odcinkach podwoi się liczbę funkcjonariuszy irackiej straży granicznej (ogółem jest ich obecnie 8 tysięcy); otrzymają oni także setki nowych pojazdów.

Amerykański dowódca sił amerykańskich i koalicyjnych w Iraku gen. Ricardo Sanchez rozmawiał w czwartek w Obozie Babilon o wzmocnieniu ochrony granic z dowódcą wielonarodowej dywizji gen. Mieczysławem Bieńkiem, odpowiedzialnym za strefę środkowo- południową, w której leży Karbala. Bieniek powiedział potem, nie podając szczegółów, że Sanchez "ułatwił wykonywanie pewnych zadań", przyznając dodatkowe środki. "Polska" strefa rozciąga się między Iranem i Arabią Saudyjską.

Według Sancheza, ostatnie zamachy w Karbali stworzyły w strefie "napiętą sytuację". Jednak współpraca wojsk koalicji z lokalnymi przywódcami religijnymi i politycznymi jest dobra. Przywódcy ci "jasno rozumieją, że za ostatnimi atakami stoją ludzie (Abu Musaba) Zarkawiego i dawnego reżimu, i że aby utrwalić pokój i stabilizację, muszą działać razem".

Dowódca amerykańskich sił na Bliskim i Środkowym Wschodzie, gen. John Abizaid, powiedział, że rozporządza informacjami, iż Zarkawi, powiązany z Al-Kaidą jordański terrorysta, za którego Amerykanie wyznaczyli 10 mln dolarów nagrody, przyłożył rękę do wtorkowych zamachów, a wcześniej współpracował z wywiadem obalonego reżimu Saddama Husajna.

Analitycy mówią, że bez względu na to, czy zamachy są dziełem Zarkawiego, czy nie, jest nieprawdopodobne, aby zagraniczni dżihadyści mogli przeprowadzić tego rodzaju skoordynowane ataki bez pomocy jakichś bojówek irackich.

Eksperci sądzą, że pomocnikami obcych terrorystów mogli być saddamowcy, próbujący wywołać chaos, aby udaremnić ustanowienie nowego porządku, albo ekstremiści sunniccy, niezadowoleni, że w Iraku zanosi się na objęcie władzy przez "heretyckich" szyitów.

W kilku miastach Iraku, m.in. w Ramadi, 445-tysięcznym centrum regionu sunnickiego na zachód od Bagdadu, duchowni sunniccy i przedstawiciele miejscowych władz potępili na wiecu zamachy na meczety szyickie i apelowali o jedność narodową. W Bagdadzie taki apel wystosowali wspólnie duchowni szyiccy i sunniccy.

Przywódcy szyitów zapewniają, że nie dadzą się sprowokować do wojny religijnej, ale zarazem skarżą się na Amerykanów, iż za wolno przekazują Irakijczykom odpowiedzialność za bezpieczeństwo.

Abdel Aziz al-Hakim, członek kierownictwa Rady Zarządzającej i przywódca czołowej szyickiej partii politycznej, Najwyższej Rady Rewolucji Islamskiej w Iraku (SCIRI), oświadczył, że zamachy wtorkowe pokazują, iż formacje milicyjne, takie jak działająca przy SCIRI Organizacja Badr, mogłyby lepiej chronić Irakijczyków niż obce wojska okupacyjne.

Organizacja Badr liczy co najmniej 10 tysięcy milicjantów. Na północy kraju milicja kurdyjska (peszmergowie) ma pod bronią pięć razy więcej ludzi i już od dawna czuwa nad bezpieczeństwem irackiego Kurdystanu.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)