Iracka demokracja potyka się na drugim płotku
Parlament iracki zebrał się na drugim posiedzeniu po wyborach 30 stycznia, ale znów nie zdołał wybrać nawet swego przewodniczącego, a ostre spory między deputowanymi potwierdziły, że budowanie demokracji po kilkudziesięciu latach dyktatury wymaga czasu i cierpliwości.
29.03.2005 | aktual.: 29.03.2005 17:49
Gwałtowne polemiki w parlamencie ujawniły napięcia między ugrupowaniami. Tymczasowy premier Ijad Alawi, świecki szyita, opuścił salę obrad, a wkrótce po nim wyszedł tymczasowy prezydent Ghazi Jawer, arabski sunnita, który nie zgodził się przyjąć stanowiska przewodniczącego parlamentu (woli zostać wiceprezydentem Iraku)
.
Co powiemy wyborcom, którzy narażali swe życie i poszli do urn 30 stycznia? Jaki jest powód tej zwłoki? - wołał Husajn al-Sadr, szyicki duchowny i deputowany z Listy Irackiej Alawiego.
Gdy deputowani przekrzykując jeden drugiego zaczęli krytykować przywódców za przedłużanie rokowań i lekceważenie wyborców, prowadzący obrady tymczasowy przewodniczący-senior, szejk Dhari al- Fajad wyprosił dziennikarzy, a telewizja iracka raptownie przerwała transmisję z sali posiedzeń i zaczęła nadawać arabską muzykę.
Możecie powiedzieć, że mamy kryzys - oświadczył reporterom czołowy polityk kurdyjski, wicepremier Barham Saleh.
Parlament ma się zebrać ponownie za kilka dni, być może w niedzielę.
Dwa miesiące po historycznych wyborach powszechnych kraj nie ma nowych władz, bo główne ugrupowania kraju: koalicja szyicka, Sojusz Kurdyjski, Lista Iracka i arabscy sunnici, nie zdołały uzgodnić podziału stanowisk i programu rządu jedności narodowej.
Rząd taki mógłby mieć szerokie poparcie polityczne, bardzo potrzebne w obecnej trudnej sytuacji Iraku. Jednak przeciąganie się negocjacji naraziło przywódców na zarzut, że bardziej myślą o interesach swych grup etnicznych i wyznaniowych niż o najpilniejszych sprawach kraju - bezpieczeństwie i odbudowie gospodarki.
To jest farsa - powiedział 30-letni taksówkarz Mohammed Ahmed Ali. Jeśli tak długo nie potrafią utworzyć rządu, to jak będą kierować krajem?.
Przed posiedzeniem wtorkowym parlament zebrał się tylko raz, 16 marca. Ograniczono się wtedy do zaprzysiężenia deputowanych i wysłuchania przemówień przywódców.
Podczas gdy politycy spierali się o stanowiska, partyzanci kontynuowali kampanię przemocy. Z hotelu w Bagdadzie uprowadzono w poniedziałek wieczorem troje dziennikarzy rumuńskich, którzy kilka godzin wcześniej przeprowadzali wywiad z premierem Alawim.
Zanim ustał kontakt z nimi, zdołali powiadomić o porwaniu jedną z redakcji i krewnych. Matka Marie Jeanne Ion, reporterki telewizji Prima TV, otrzymała od córki SMS: "Zostaliśmy porwani. To nie jest żart".
W Kirkuku samochód-pułapka eksplodował w pobliżu irackiego patrolu wojskowego i konwoju, w którym jechał miejscowy przedstawiciel władz. Zginęła jedna osoba, a 15 odniosło rany. W Basrze próbowano zabić szefa irackiej państwowej firmy naftowej South Oil.
W centrum Bagdadu krótko przed posiedzeniem parlamentu wybuchły cztery pociski moździerzowe, ale nie spowodowały ofiar w ludziach ani szkód.
Ekstremiści iraccy pokazali w internecie wideo ze scenami zastrzelenia trzech arabskich kierowców, którzy, jak podano, pracowali dla jordańskiej firmy zaopatrującej wojska USA w Iraku.