IPN złamał ustawę o ochronie danych osobowych
Wyniki kontroli przeprowadzonej przez
Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych (GIODO) w
Instytucie Pamięci Narodowej (IPN) w związku z tzw. listą
Wildsteina wskazują, że Instytut złamał ustawę o ochronie danych
osobowych.
Ostateczne wyniki kontroli potwierdzają to, co w połowie lutego mówiła w Sejmie szefowa GIODO Ewa Kulesza. Stwierdziła wtedy, że IPN-owi można postawić zarzut złamania ustawy o ochronie danych osobowych, ponieważ zgromadzone tam dane były niedostatecznie zabezpieczone przed dostępem osób nieuprawnionych oraz nie były zgłoszone do rejestracji w GIODO - jak nakazuje ustawa o ochronie danych.
Inne zarzuty przedstawione wówczas przez Kuleszę wobec IPN to: dopuszczenie do pracy nad danymi nieuprawnionych pracowników Instytutu, niewykonanie opisu i struktury swych zbiorów danych i sposobów zabezpieczeń danych oraz niepowołanie administratora bezpieczeństwa informacji, który nadzorowałby przestrzeganie zasad ochrony danych osobowych. Niewykonanie tych obowiązków ustawowych zaowocowało brakiem ochrony danych w IPN, czego skutkiem było udostępnienie zbioru danych z czytelni IPN - powiedziała w Sejmie Kulesza. Podkreśliła, że IPN w nieuprawniony sposób rozszerzył na dziennikarzy zakres dostępu do swych akt.
Kontrola GIODO w IPN trwała od początku lutego. W środę Generalny Inspektor przekazał jej wyniki Instytutowi. GIODO nie chce na razie komentować wyników kontroli. Jak powiedziała rzeczniczka GIODO, Małgorzata Kałużyńska-Jasak, zgodnie z ustawą o GIODO IPN ma tydzień na ustosunkowanie się do przedstawionych zarzutów. Dopiero po tym czasie zostaną one oficjalnie zaprezentowane. Prezes IPN Leon Kieres powiedział jedynie, że do środy IPN odpowie pisemnie na zarzuty Kuleszy i dopiero wtedy będzie się wypowiadał.
Pod koniec stycznia ujawniono, że Bronisław Wildstein udostępnił dziennikarzom pochodzącą z IPN listę ponad 160 tys. nazwisk funkcjonariuszy i tajnych współpracowników służb specjalnych PRL oraz osób wytypowanych do współpracy (na liście są osoby mogące być dziś pokrzywdzonymi w myśl ustawy o IPN). Wkrótce potem "lista Wildsteina" znalazła się w internecie. Wiele osób, których nazwiska są na liście, nie jest pewnych, czy to o nie chodzi, dlatego składają wnioski o dostęp do akt IPN. (mila)