IPN zajmie się antysemicką kampanią władz PRL
IPN w Łodzi wszczął śledztwo w sprawie
publicznego nawoływania przez funkcjonariuszy PRL do nienawiści
narodowościowej w celu represji wobec obywateli narodowości
żydowskiej w latach 1968-1969 w Łodzi. Za takie przestępstwo grozi
do 2 lat więzienia.
Jak stwierdza komunikat IPN, nie budzi wątpliwości fakt, że począwszy od 1967 r. władze PZPR szczebla centralnego rozpoczęły "nawoływanie do nienawiści na tle różnic narodowościowych, skierowane przeciwko osobom pochodzenia żydowskiego i akcja ta przeniosła się na szczebel lokalny, obejmując obszar całego kraju". Podkreślono, że rozpoczęło ją przemówienie I sekretarza KC PZPR Władysława Gomułki z czerwca 1967 r., w którym wskazał na istnienie w Polsce "imperialistyczno-syjonistycznej V kolumny".
IPN ustalił, że Łódzki Ośrodek Propagandy Partyjnej wydał dwie broszury o "antysyjonistycznym" wydźwięku, a publikacje o "jednoznacznie antyżydowskim nastawieniu" ukazywały się również w dwóch najpopularniejszych łódzkich dziennikach. Ze stanowisk i z pracy zwolniono szereg osób, którym "przypisano pochodzenie żydowskie".
"W toku śledztwa konieczne będzie ustalenie tożsamości osób odpowiedzialnych za inspirowanie akcji i kierowanie nią na terenie województwa łódzkiego oraz zbadanie w każdym indywidualnym przypadku faktycznych przyczyn, podstaw prawnych i trybu zwolnienia z pracy, faktycznych przyczyn emigracji z Polski oraz przestrzegania przez organy państwowe trybu postępowania w tych sprawach, w celu ustalenia, czy poza nawoływaniem do nienawiści na tle różnic narodowościowych funkcjonariusze państwa komunistycznego popełnili przestępstwa na szkodę indywidualnych pokrzywdzonych" - głosi komunikat IPN.
Jak ustalił IPN, Łódzki Ośrodek Propagandy Partyjnej wydał dwie broszury o "antysyjonistycznym" wydźwięku - "Syjonizm, jego geneza, charakter polityczny i antypolskie oblicze" oraz "Polityka partii i rządu i jej przeciwnicy". Kolportowano je na uczelniach, w jednostkach wojskowych i organizacjach partyjnych ważniejszych instytucji i zakładów. Według IPN, głównymi inspiratorami wystąpień antyżydowskich w Łodzi byli członkowie kierownictwa KW PZPR. Publikacje o jednoznacznie antyżydowskim nastawieniu ukazywały się również w dwóch najpopularniejszych łódzkich dziennikach "Głosie Robotniczym" i "Dzienniku Łódzkim". IPN ustalił, że w Łodzi w 1968 r. zwolniono ze stanowisk, a w niektórych przypadkach również z pracy, "szereg osób zajmujących stanowiska kierownicze w uczelniach wyższych i przemyśle oraz dziennikarzy lokalnych gazet, którym to osobom organy bezpieczeństwa przypisywały pochodzenie żydowskie i poglądy syjonistyczne". Każdorazowo decyzja o zwolnieniu poprzedzona była uchwałą organów partyjnych o
wydaleniu z PZPR. Zwolnienia dziennikarzy uzasadniano "niewłaściwą postawą polityczną", zwłaszcza oceną konfliktu arabsko-izraelskiego w 1967 r.
Według IPN, również organy bezpieczeństwa prowadziły rozpracowanie operacyjne "środowisk syjonistycznych", w ramach którego sporządzano ankiety "osób powiązanych rodzinnie z Izraelem" oraz obszerne informacje dotyczące osób pochodzenia żydowskiego.
Śledztwo wszczęto po zawiadomieniu pełnomocnika prezydenta Łodzi ds. kontaktów ze społecznością żydowską Jarosława Nowaka. W jego ocenie, 1968 r. to jedna z najbardziej dramatycznych chwil w stosunkach polsko-żydowskich i "tak naprawdę jedyny drażliwy temat w tych stosunkach, który nie został zbadany".
W Łodzi te wypadki miały wyjątkowo dramatyczny przebieg. To jest jedyny okres w historii państwa polskiego kiedy antysemityzm był oficjalną polityką państwowa. Nie wnikam w mechanizmy jakie zadziałały w 1968 r., bo to była rozgrywka wewnątrz PZPR, ale jednak mimo wszystko była to kampania nienawiści na tle narodowym i kampania, która do dzisiaj nie została przez państwo polskie rozliczona - powiedział Nowak.
Nowak przypomniał, że prawie 20 tys. osób pochodzenia żydowskiego bezprawnie zmuszono do opuszczenia Polski, pozbawiając ich obywatelstwa wbrew ich woli - co uznał w 2005 r. Naczelny Sąd Administracyjny. Według Nowaka, dotychczas nie było próby postawienia winnych przed sądem, a poza publikacjami naukowymi nie było badań ze strony prokuratury, a - w jego ocenie - zdarzenia te "mieszczą się w kategorii zbrodni przeciwko ludzkości".
Zgodnie z ustawą, prokuratorzy IPN ścigają przestępstwa aparatu władzy do 1989 r. Czyny popełnione po tej dacie są ścigane przez prokuratury powszechne.