IPN "uśmiercił" głównego świadka ws. Wałęsy
Sławomir Cenckiewicz i Piotr Gontarczyk w swojej książce "SB a Lech Wałęsa" kilka razy napisali, że funkcjonariusz SB, kpt. Edward Graczyk, który miał zwerbować i złamać młodego Wałęsę nie żyje. Dlatego nie mogli skonfrontować pisanych przez niego materiałów z jego relacją. Okazuje się, że Graczyk żyje - podaje "Gazeta Wyborcza".
Edward Graczyk mieszka w Gdańsku. Kilka tygodni temu bez trudu odnaleźli go prokuratorzy pionu śledczego IPN w Białymstoku, którzy prowadzą śledztwo w sprawie fałszowania przez SB akt, mających dowodzić, że Wałęsa był agentem o pseudonimie "Bolek".
Graczyk został przesłuchany. Jego zeznanie - złożone w warunkach odpowiedzialności karnej - rzuca nowe światło na sprawę oskarżeń pod adresem Wałęsy. Graczyk twierdzi, że Wałęsa nie był zarejestrowany jako tajny współpracownik SB, a informacje, które uzyskał od niego w trakcie rozmów "nikomu nie zaszkodziły".
Cenckiewicz i Gontarczyk mieli do dyspozycji archiwa IPN w tym akta personalne Graczyka. Na jakiej podstawie stwierdzili, że kapitan nie żyje? Czy popełnili tytko błąd czy też jest to celowe zaniechanie? - zastanawia się "GW".
Co zeznał Graczyk - szczegóły w sobotniej "Gazecie Wyborczej".