IPN: śledztwo ws. fałszowania dokumentów na Wałęsę potrwa kilka miesięcy
Zdaniem szefa pionu śledczego gdańskiego IPN Michała Schulza, śledztwo w sprawie fałszowania przez SB dokumentów kompromitujących Lecha Wałęsę może zakończyć się za
kilka miesięcy.
Jak poinformował Maciej Schulz, jeśli nie zajdą żadne nowe okoliczności, śledztwo - wszczęte przez IPN 24 maja 2005 roku po zawiadomieniu złożonym przez b. prezydenta Lecha Wałęsę - powinno zostać zakończone za kilka miesięcy.
Według Schulza dochodzenie toczy się już czwarty rok, m.in. dlatego, że towarzyszyła mu szeroka kwerenda, którą zlecono warszawskiemu Biuru Udostępniania i Archiwizacji Dokumentów i gdańskiemu odpowiednikowi tego biura.
Prokurator IPN wyjaśnił, że w śledztwie zajmowano się głównie faktem przerabiania czy podrabiania dokumentów mających poświadczać rzekomą współpracę Wałęsy ze służbą bezpieczeństwa i skompromitować opozycjonistę przed Komitetem Noblowskim.
_ Jak powiedział szef pionu śledczego gdańskiego IPN, lista dokumentów jest bardzo długa. Obejmuje ona np. operacje SB o kryptonimie "Ambasador" i "Sąd", sprawy obiektowe o kryptonimie "Tęcza" i inne materiały wytworzone przez różne jednostki MSW czy przez SB, a dotyczące Lecha Wałęsy_ - powiedział Schulz.
Zapytany o to, czy wśród badanych dokumentów znajdują się te z operacji "Arka" i "Jesień", na które powołują się autorzy książki o współpracy Wałęsy z SB, prokurator stwierdził: Te operacje są nam już znane, nie znamy jednak jeszcze książki i konkretnych dokumentów, na jakie się w niej powołano. Jeśli okaże się, że są to nowe dla nas dokumenty, z pewnością wykorzystamy je w śledztwie - stwierdził Schulz.
Prokurator nie chciał mówić o tym, kogo dotąd przesłuchano w sprawie. Uniemożliwilibyśmy sobie dalsze śledztwo. Ujawnienie tych informacji mogłoby sugerować zeznania innym świadkom, dotąd nie przesłuchanym, a po drugie - ułatwić przyjęcie ewentualnej linii obrony - powiedział Schulz.
Prokurator dodał, że jego podwładny prowadzący sprawę, Mirosław Roda przesłuchał już wiele osób, w tym także funkcjonariuszy SB. Ale nie wszystkich, bo nie wiemy jeszcze w jakiej roli procesowej one wystąpią: czy będą świadkami, czy podejrzanymi - stwierdził Schulz.
Czwartkowa "Gazeta Wyborcza" przypomniała o trwającym czwarty rok w IPN śledztwie w sprawie fałszowania przez SB dokumentów kompromitujących Lecha Wałęsę. Jak napisała gazeta, prokurator prowadzący sprawę nie przesłuchał ani jednego esbeka. Według gazety śledztwem "nie zainteresowali się też autorzy książki o współpracy Wałęsy z SB".
Śledztwo, które wszczął gdański IPN w 2005 r., bada działalność funkcjonariuszy SB pracujących w latach 1981-84 w komórce rozpracowującej Wałęsę. Wyłącznym zadaniem zespołu - jak wynika z wewnętrznych akt bezpieki - było fabrykowanie materiałów, aby skompromitować Wałęsę jako tajnego współpracownika SB.
Mamy kopie pewnych dokumentów, ale nie mogę ujawnić, co to za materiały - powiedział "Gazecie Wyborczej" prowadzący sprawę prok. Mirosław Roda. Według "GW", najprawdopodobniej chodzi o jedno doniesienie TW "Bolka", dwa pokwitowania odbioru pieniędzy i notatkę funkcjonariusza ze spotkania z "Bolkiem". Te dokumenty prokuratura kwalifikuje jako fałszywki.