"IPN patrzy na Wałęsę przez dziurkę od klucza"
Spór o publikację IPN dotyczącą byłego prezydenta Lecha Wałęsy zatacza coraz szersze kręgi. Kontrowersyjna książka Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka „SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii” ukaże się w przyszłym tygodniu, ale „Rzeczpospolita” już teraz opublikowała jej fragmenty. Możemy się z nich dowiedzieć m.in., że za donosy przekazane SB Lech Wałęsa jako agent "Bolek" dostał 13 100 złotych. Prawdziwa cnota krytyki się nie boi – tak sprawę komentuje w rozmowie z Wirtualną Polską poseł PiS Tadeusz Cymański. IPN patrzy na Wałęsę przez dziurkę od klucza - mówi z kolei prof. Tomasz Nałęcz. Tymczasem sam bohater publikacji odsądza jej autorów od czci i wiary i zapowiada skierowanie sprawy na drogę sądową.
To dzieło to paszkwil. Jej autorzy na koszt podatników jeździli po całym kraju i oczerniali mój autorytet. Instytucja państwowa, która łamie prawo, mając korzystne dla mnie wyroki sądowe - to jest niewiarygodne, to anarchia! – oburza się w rozmowie z WP były prezydent.
Posła PiS dziwi krzyk podniesiony przeciw publikacji IPN. Jego zdaniem, prawdy nie należy się obawiać, a w całej sprawie chodzi o zasadę wolności wypowiedzi i pracy naukowej.
Nikt nie chce uchybiać godności prezydenta Wałęsy. Jest on zbyt wielką i cenioną na świecie postacią, pewnym symbolem, by jakieś informacje czy prawda mogły mu zaszkodzić - przekonuje Tadeusz Cymański.
Jego zdaniem publikacja nie ma na celu dyskredytowania ruchu „Solidarności” czy jego przywódców, a jest "dążeniem do prawdy". Myślę, że prawdziwa cnota krytyki się nie boi. Jeśli fakty, o których się mówi, miałyby się potwierdzić, to nic nie przekreśli wkładu i dorobku Lecha Wałęsy w przemiany w Polsce i na świecie - mówi poseł PiS.
Jak mówi Cymański, prezydent Wałęsa źle zrobił, nie decydując się na ukrócenie plotek i spekulacji na swój temat przed laty. Dokładnie 16 lat temu opinia publiczna dowiedziała się o istnieniu agenta „Bolka”, którym rzekomo miał być Wałęsa.
Historyk prof. Tomasz Nałęcz jest zdania, że z oceną książki o Wałęsie należy wstrzymać się do jej publikacji. Jego wątpliwości budzi jednak fakt, że IPN zdecydował się spojrzeć na biografię Wałęsy przez „wąziutką dziurkę od klucza”, zamiast całościowo.
Oczekuję od instytucji państwowej, jaką jest Instytut Pamięci Narodowej, by działał zgodnie ze swoją nazwą i prezentował przeszłość w pełnym jej wymiarze. Dziwię się, że pierwsza książka, jaką IPN wydał o Wałęsie, to nie jest książka o Wałęsie, który obalił komunizm i który jest częścią światowej historii, tylko książka oparta o esbeckie dokumenty- uważa prof. Nałęcz. Jego zdaniem, za pieniądze podatników powinny powstawać "bardziej zróżnicowane" książki.
Prof. Nałęcza dziwi optyka spojrzenia na postać Wałęsy. To tak, jakby biografię innego wybitnego Polaka, jakim był Józef Piłsudski ograniczyć do wątku współpracy z austriackim wywiadem. Nie pisać nic o zwycięstwie w 1920 roku i odrodzeniu państwa, tylko wziąć jeden wątek. Uważam, że wielkiej historycznej postaci należy się całościowe spojrzenie - podkreśla w rozmowie z WP prof. Nałęcz.
Kolejnym zarzutem Nałęcza wobec książki jest oparcie się jej autorów tylko na jednym rodzaju źródeł, czyli na materiałach wytworzonych przez Służbę Bezpieczeństwa, a nie sięgnięcie do świadectw uczestników tamtych wydarzeń. Zdaniem Nałęcza, takie działanie może zaważyć na warstwie wnioskowej książki.
Joanna Stanisławska, Wirtualna Polska