IPN i lustracja według Platformy
Klub PO złożył w sejmie projekt zmian w ustawie o Instytucie Pamięci Narodowej oraz ustawie lustracyjnej, które mają m.in. odpolitycznić Instytut i szerzej otworzyć jego archiwa z aktami służb specjalnych PRL.
03.12.2009 | aktual.: 03.12.2009 17:03
Projekt zachowuje generalną zasadę, że każdy obywatel ma dostęp tylko do swojej teczki. Od 2007 r. jawne i dostępne dla każdego są teczki osób pełniących najważniejsze funkcje w państwie, a IPN publikuje katalogi o ich zawartości.
Oto najważniejsze propozycje zmian:
- IPN dawałby obywatelowi oryginały akt służb specjalnych PRL na jego temat (chyba że byłyby w złym stanie - wtedy byłyby to kopie) i bez anonimizacji. Dziś obywatel dostaje kopie swych akt z IPN, a anonimizowane są nazwiska agentów - można je poznać po złożeniu oddzielnego wniosku (o ile ustalenie takie jest możliwe przez IPN);
- agenci i oficerowie służb PRL mogliby dostawać kopie dokumentów tajnych służb PRL na swój temat. (Dziś nie dostają oni dokumentów wytworzonych przez nich samych w ramach ich działań w służbach PRL - uzasadniano to ochroną inwigilowanych w PRL przed możliwymi nadużyciami i ujawnieniem ich akt przez dawnych esbeków). W uzasadnieniu tej zmiany PO napisała, że stało to w kolizji z prawem do obrony przez posądzonych o współpracę ze służbami PRL (nie mogli się oni skutecznie bronić, nie znając swych akt z IPN, bo ten im ich odmawiał ) oraz o realizację wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 2007 r.;
- wykreślono by artykuł o odmowie udostępniania akt służb PRL osobom, których służby te traktowały jako "tajnych informatorów lub pomocników przy operacyjnym zdobywaniu informacji". Taki obowiązujący zapis powodował odmowę udostępnienia przez IPN wielu osobom akt służb PRL na ich temat, m.in. Lechowi Wałęsie. W uzasadnieniu zmiany napisano o "arbitralnych kryteriach odmowy dostępu do dokumentów" przez IPN;
- wykreślono by zapis o anonimizowaniu danych osobowych osób trzecich w udostępnianych aktach. Uzasadnienie powołuje się na "zasadę jawności życia publicznego".
- tak jak dotychczas osoba, która dostała wgląd w swe akta z IPN, a nie była oficerem lub agentem służb PRL, mogłaby zastrzec, że jej akta nie będą udostępniane przez IPN naukowcom i dziennikarzom - na czas nie dłuższy niż 50 lat od daty powstania akt. Osoba taka zarazem mogłaby wyrazić zgodę na powszechną ich dostępność w IPN;
- wykreślonoby zapis, że osoba, która dostała wgląd w swe akta z IPN, a nie była oficerem lub agentem służb PRL, może zastrzec, że nie będą udostępniane dotyczące jej informacje ujawniające jej pochodzenie etniczne lub rasowe, przekonania religijne, przynależność wyznaniową oraz dane o stanie zdrowia i życiu seksualnym, a także ujawniające jej stan majątkowy. W uzasadnieniu projektu napisano, że odpowiedzialność za ujawnienie danych wrażliwych spoczywałaby nie na IPN, ale na osobie, która pozyska akta z IPN i je ujawni. Według uzasadnienia projektu, dane wrażliwe występują w aktach służb PRL rzadko i nie były opisywane w mediach i pracach naukowych;
- IPN miałby - tak jak i dziś - 4 miesiące na udostępnianie akt obywatelowi w IPN (choć wiele osób skarży się, że na akta muszą czekać dłużej). Dodano by zaś zapis, że IPN udostępniałby w 7 dni dokumenty, których sygnatury są znane, a ich odnalezienie nie wymagałoby dodatkowych kwerend;
- w miejsce 11-osobowego kolegium IPN powołano by 9-osobową Radę IPN. Miałaby one większe kompetencje niż będące ciałem doradczym Kolegium - m.in. ustalałaby priorytetowe tematy badawcze i rekomendowała kierunki działań IPN; opiniowałaby też powoływanie i odwoływanie szefów pionów śledczego i lustracyjnego IPN;
- prezesa IPN powoływałby i odwoływałby sejm zwykłą większością głosów; dziś jest to większość 3/5 głosów. Odwołanie prezesa, na wniosek Rady IPN, byłoby możliwe m.in. w przypadku odrzucenia jego rocznego sprawozdania przez Radę bezwzględną większością głosów (dziś ewentualne odrzucenie sprawozdania przez Sejm lub Senat nie rodzi żadnych skutków prawnych);
- Zgromadzenie Elektorów, wyłaniane przez renomowane uczelnie oraz Instytuty Historii i Studiów Politycznych PAN, wskazywałoby kandydatów do Rady IPN, spośród których członków wybierałyby Sejm (5 z 10 kandydatów) i Senat (2 z 4 kandydatów). Prezydent wybierałby 2 członków - spośród 4 zgłoszonych mu przez Krajową Radę Sądownictwa. Dziś 7 członków Kolegium wybiera Sejm; 2 - Senat; 2 - prezydent;
- członkiem Rady mogłaby być tylko osoba, która ma tytuł naukowy nauk humanistycznychlub prawnych; dziś nie jest to warunkiem zasiadania w kolegium IPN;
- naukowcy i dziennikarze dostaliby prawo do informacji z kartotek służb PRL, w tym co do tożsamości współpracowników tajnych służb PRL;
- co 3 lata następowałby przegląd zbioru zastrzeżonego (tajnego zbioru akt służb PRL, nieujawnianego przez IPN na ogólnych zasadach z uwagi na "bezpieczeństwo państwa"); dziś takie przeglądy są co 5 lat;
- Główny Urząd Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk, Urząd do Spraw Wyznań oraz "organy i instytucje cywilne i wojskowe państw obcych"* nie byłyby już dłużej organami bezpieczeństwa państwa* w rozumieniu ustawy - do współpracy z którymi należy się przyznawać w oświadczeniach lustracyjnych.
W maju 2007 r. Trybunał Konstytucyjny uznał za niekonstytucyjne 39 zapisów nowego prawa lustracyjnego z października 2006 r. TK określił m.in. warunki otwarcia archiwów IPN: można ujawniać tylko teczki osób pełniących najważniejsze funkcje w państwie (nie ma mowy o tym, by każdy mógł obejrzeć teczkę każdej innej osoby), nie ma też możliwości ujawniania bez zgody zainteresowanych danych wrażliwych, opisanych w ustawie o ochronie danych osobowych. Platforma chce, żeby zmiany weszły w życie do czerwca przyszłego roku tak, aby wybór prezesa Instytutu odbywał się na nowych zasadach.
- Odpolitycznienie Instytutu Pamięci Narodowej jest jednym z największych oczekiwań społecznych. Trzeba naprawić tę źle kierowaną przez prezesa Janusza Kurtykę instytucję. Chcemy przywrócić IPN charakter ważnej instytucji narodowej, która ma z jednej strony zbierać ślady patriotycznych walk i zrywów Polaków, po drugie chcemy wykazać prześladowania obywateli, których dokonywało państwo komunistyczne. Ale chcemy, aby było to robione w sposób merytoryczny i odbywało się szybciej - mówił wiceszef klubu PO Rafał Grupiński.
- Kiedy powstawał IPN wydawało się, że te teczki wstrząsną posadami państwa, że wielu ważnych urzędników było współpracownikami służb bezpieczeństwa chodziło o to, aby prezes był niezależny, również od ewentualnych nacisków, ze strony premiera otrzymał bardzo mocne umocowanie. Dzisiaj nie ma potrzeby, aby prezes miał silniejsze umocowanie niż premier - argumentował Arkadiusz Rybicki (PO), który pracował nad projektem noweli.
Rybicki ocenił, że odkąd prezesem IPN jest Janusz Kurtyka, Instytut "zaczął mówić podobnym językiem jak Prawo i Sprawiedliwość" i mieć "podobną wizję historii". - Ta wizja historii zakłada w wersji skrajnej, że do dzisiaj jest spisek byłych agentów służb bezpieczeństwa, którzy pociągają za najważniejsze sznurki w Polsce. Ta chorobliwa wizja polityków niestety była wspierana przez Instytut Pamięci Narodowej - ocenił.
Zdaniem Rybickiego, twarzą IPN stali się "ludzie o zacięciu politycznym, np. Piotr Gontarczyk, Sławomir Cenckiewicz, już niepracujący, ale doradzający prezesowi Jan Żaryn, sam prezes Kurtyka".
Poseł poinformował też, że PO przygotowała nowelę ustawy o narodowym zasobie archiwalnym i archiwach, która ma doprowadzić do ujawnienia większej ilości materiałów.
Politycy PO pytani o polityczne wsparcie dla projektu przyznają, że liczą na głosy lewicy. SLD złożyło już w Sejmie projekt, który zakłada całkowitą likwidację IPN. - Sądzimy, że po upadku tego projektu lewica wesprze nasz i że znajdziemy większość w parlamencie. Pytanie, jak zachowa się prezydent - powiedział Rybicki.
PO zapewnia, że nie chce odwoływać Janusza Kurtyki przed końcem jego kadencji. "Prezes Kurtyka nie powinien się czuć zagrożony, o nim nie ma w tym projekcie mowy. Działamy naprawdę racjonalnie, a nie politycznie" - podkreślił Rybicki.
Zdaniem Grupińskiego, IPN nie odgrywa takiej roli ustawowej, jaką powinien odgrywać. - Praktycznie w tym roku przypadły trzy niezwykle ważne rocznice: pierwszych wolnych wyborów 4 czerwca, 1 września i upadku Muru Berlińskiego. IPN powinien te rocznice niezwykle mocno promować w swoich działaniach, a także wspomagać rząd w przygotowaniach do tych rocznic - podkreślał Grupiński.
Według niego, IPN "przegapił cały ten rok praktycznie i wyraźnie wskazuje to na to, że nie odgrywa tej roli ustawowej jaką powinien odgrywać". Zdaniem Grupińskiego, "to jest obok politycznych, jeden z też najpoważniejszych zarzutów wobec obecnego kierownictwa Instytutu".
Do tej wypowiedzi odniósł się w oświadczeniu rzecznik IPN Andrzej Arseniuk, który uważa, że jest ona nieprawdziwa. Rzecznik podkreśla m.in., że to IPN, jako pierwsza i jedyna instytucja państwowa, wiosną 2008 r. opracował i przekazał władzom "kompleksową propozycję obchodów" i propozycje haseł przewodnich uroczystości upamiętniających wydarzenia roku 1939 i 1989, które "zostały wykorzystane przez rząd jako oficjalne hasła obchodów rocznicowych".
Rzecznik zwrócił uwagę, że "IPN jako największa instytucja zajmująca się historią najnowszą nie został zaproszony do komitetu organizacyjnego obchodów 20. rocznicy upadku komunizmu i 70. rocznicy wybuchu II wojny światowej". Jak podkreślił, Instytut "bardzo aktywnie włączył się w obchody rocznicowe zarówno na szczeblu centralnym poprzez swoje publikacje, wystawy, konferencje, jak też w regionach, gdzie pracownicy IPN mieli setki wykładów, spotkań i prezentacji".
Arseniuk poinformował, że od czerwca do października 2009 r. IPN wydał 60 publikacji książkowych, które przekazał prezydentowi, marszałkom sejmu, senatu, premierowi oraz przewodniczącym klubów parlamentarnych.
PO od wielu miesięcy zapowiadała zmiany w ustawie o IPN, m.in. w związku z książką "Lech Wałęsa. Idea i historia", opartą na obronionej w czerwcu 2008 roku na Uniwersytecie Jagiellońskim pracy magisterskiej Pawła Zyzaka, czasowo zatrudnionego w IPN. Zyzak napisał m.in., że b. przywódca "Solidarności" był agentem SB, a w czasach młodości miał nieślubne dziecko, "sikał do kropielnicy" i "był nożownikiem z kompleksem Edypa". Naukowcy zarzucali autorowi książki m.in., że nie powołuje się na udokumentowane źródła, co powinno być wymogiem pracy naukowej.
Rybicki przyznał, że PO nad zmianami w ustawie o IPN pracowała "długo, może za długo".
Premier Donald Tusk opowiedział się za szybką pracą nad nowelą ustawy o IPN, która "odda IPN historykom względnie neutralnym politycznie, a nie gończym, którzy chcą kogoś koniecznie złapać i zagonić". Tusk mówił, że stygmat polityki nad działalnością IPN i ideologizacja prezesa Instytutu Janusza Kurtyki, "wytwarza nieznośną atmosferę dwuznaczności wokół działania IPN".