IPN: decyzja sądu ws. zwrotu sprawy Kiszczaka bezzasadna
W opinii naczelnik pionu śledczego Instytutu
Pamięci Narodowej w Katowicach Ewy Koj, decyzja Sądu Okręgowego w
Warszawie, który postanowił odesłać do śledztwa sprawę b. szefa
MSW gen. Czesława Kiszczaka, jest bezzasadna. Jeżeli jednak sprawa
trafi do IPN, postępowanie przeciwko Kiszczakowi nie powinno długo
potrwać - zapowiedziała.
Kiszczak jest oskarżony o przyczynienie się do śmierci górników z kopalni "Wujek" w 1981 r. Warszawski sąd, który rozpatrywał sprawę, uznał, że skoro czyn zarzucany generałowi może być traktowany jako zbrodnia komunistyczna, to w myśl ustawy o IPN, to pion śledczy IPN powinien się tym zająć. W przeciwnym razie, prokuratura powinna umorzyć sprawę z uwagi na przedawnienie.
Prokuratura Okręgowa w Katowicach, która uznała decyzję sądu okręgowego za błędną, złożyła już zażalenie do Sądu Apelacyjnego w Warszawie.
Należy podzielić argumenty prokuratury okręgowej, że ten zwrot jawi się bezzasadnym, dlatego że w chwili, kiedy kierowano sprawę przeciwko Kiszczakowi do sądu, nie funkcjonowała definicja zbrodni komunistycznej - powiedziała dziennikarzom prok. Koj. Zaznaczyła, że treść postanowienia sądu zna jedynie z wypowiedzi rzecznika katowickiej prokuratury Tomasza Tadli.
Procedura karna pozwala na właściwe zakwalifikowanie czynu, bo ten czyn w niczym się nie zmienił - w sensie tego, co fizycznie zrobił Kiszczak. Natomiast zmienia się jego opis, wynikający z nowych unormowań. Nie ma przeszkód - tak jak twierdzi prokuratura okręgowa - by sąd orzekając ponownie w sprawie Kiszczaka, dokonał tego - dodała.
Prok. Koj sądzi, że zażalenie prokuratury zostanie uwzględnione i "sprawa już nie będzie nigdzie wracała, bo to jest tylko niepotrzebna zwłoka". Jeśli jednak orzeczenie się uprawomocni, IPN będzie musiał przejąć śledztwo i zostanie ono uzupełnione w takim kierunku, jaki wskazał sąd okręgowy.
To jest tylko kwestia wezwania generała Kiszczaka, postawienia mu przez nas zarzutu w takiej formie, jak powinien on brzmieć, zaznajomienie go ponownie z materiałami i skierowanie sprawy do sądu - powiedziała prok. Koj.
W lutym tego roku Sąd Apelacyjny w Warszawie uchylił wyrok SO z marca 2004 r;, skazujący Kiszczaka na 2 lata więzienia w zawieszeniu za przyczynienie się do śmierci 9 górników z kopalni "Wujek" 16 grudnia 1981 r. i zranienia dzień wcześniej górników z kopalni "Manifest Lipcowy" i zwrócił tę sprawę Sądowi Okręgowemu w Warszawie do ponownego rozpatrzenia. Już wtedy SA zwracał uwagę na aspekt zbrodni komunistycznej w całej sprawie.
Według aktu oskarżenia, Kiszczak "sprowadził powszechne niebezpieczeństwo dla życia i zdrowia ludzi", wysyłając 13 grudnia 1981 r. tajny szyfrogram do jednostek milicji, mających m.in. pacyfikować zakłady strajkujące po wprowadzeniu tego dnia stanu wojennego przez władze PRL.
Zdaniem prokuratury i sądu I instancji, bez żadnej podstawy prawnej Kiszczak przekazywał w nim dowódcom poszczególnych oddziałów MO swoje uprawnienia do wydania rozkazu o użyciu broni. Kiszczak twierdzi, że jest niewinny i że zakazał użycia broni w "Wujku". Z powodu złego stanu zdrowia Kiszczaka, jego sprawę wyłączono w 1993 r. z katowickiego procesu b. milicjantów oskarżonych w sprawie śmierci górników "Wujka".
Górnicy z "Wujka" zastrajkowali 13 grudnia 1981 r., domagając się m.in. uwolnienia szefa kopalnianej "Solidarności", zniesienia stanu wojennego i zwolnienia internowanych. 16 grudnia doszło do starć górników z zomowcami. Padły strzały. Na miejscu zginęło sześciu górników, siódmy zmarł kilka godzin później, dwóch kolejnych - na początku stycznia 1982 r. Kilkudziesięciu innych górników zostało rannych. Dzień przed pacyfikacją "Wujka" oddano strzały do górników w kopalni "Manifest Lipcowy".
Przed Sądem Okręgowym w Katowicach już po raz trzeci toczy się proces milicjantów, oskarżonych o strzelanie do górników w kopalniach - na ławie oskarżonych zasiada 17 osób - b. wiceszef KW MO w Katowicach i 16 byłych członków plutonu specjalnego ZOMO. Dwa pierwsze wyroki uchylał sąd apelacyjny. Obecny proces rozpoczął się rok temu. Jeżeli nie pojawią się utrudnienia, wyrok powinien zapaść najpóźniej wiosną przyszłego roku.
Kiedy w 2003 roku Sąd Apelacyjny w Katowicach uchylał drugi wyrok w procesie milicjantów z "Wujka", podzielił wówczas opinię prokuratury, która zarzuciła sądowi I instancji złą kwalifikację prawną czynów zarzucanych części oskarżonych i w rezultacie umorzenie wobec nich postępowania.
Sąd zgodził się z prokuraturą, że czyny te należy zakwalifikować jako zbrodnię komunistyczną, która nie jest przedawniona, a sąd I instancji złamał ustawę o IPN, umarzając postępowanie wobec części oskarżonych byłych milicjantów, którzy użyli broni w czasie pacyfikacji śląskich kopalń. Sprawa trafiła do ponownego rozpoznania przed sądem, a nie do IPN.