Inwestycje esesmana
Prasowe rewelacje o nazistowskiej
przeszłości Gerharda Liebchena podniosły temperaturę dyskusji o
planowanej inwestycji w Sieniawie Żarskiej - pisze "Gazeta Lubuska".
28.02.2005 | aktual.: 28.02.2005 08:42
W sobotnio-niedzielnym wydaniu "Rzeczpospolitej" ujawniono informacje o przeszłości G. Liebchena. Gazeta twierdzi, że w czasie wojny prześladował Polaków, był aktywistą NSDAP i służył w jednostce SS. "Gazeta Lubuska" przypomina, że G. Liebchen jest ojcem prof. Gunthera von Hagensa, twórcy metody plastynacji - preparowania ludzkich zwłok dla celów naukowych i artystycznych. Obaj planują otwarcie w Sieniawie Żarskiej specjalistycznego zakładu.
Inwestycja budzi duże kontrowersje: z jednej strony oznacza miejsca pracy dla mieszkańców wsi, z drugiej jest nie do przyjęcia dla wielu ludzi, którzy uważają to za profanację. Przeciwników nie przekonało oświadczenie prof. von Hagensa z połowy lutego. Zapewniał, że preparowanie zwłok nie jest sprzeczne z wiarą chrześcijańską, nie ma też analogii między wystawami "Świat ciała'' a masowymi mordami dokonywanymi na ludziach przez hitlerowców.
Artykuł w "Rzeczpospolitej" zbulwersował mieszkanców gminy Żary. - Miałem okazję rozmawiać z Liebchenem, powiedziałem mu, że zakład w Sieniawie to będzie drugi Oświęcim - mówi Jan Gajda, członek rady gminy. - Bo to profanacja ludzkiego ciała. Jak zabraknie zwłok, będą pewnie zbierać ciała bezdomnych. Nie wierzę też, że Liebchen zatrudni 300 osób z wioski, jak obiecywał. To przecież muszą być fachowcy, miejscowi będą najwyżej zamiatać - dodaje.
- Rewelacje ujawnione przez media mogą doprowadzić do ścigania Liebchena, wtedy sprawa otwarcia zakładu w Sieniawie stanie w miejscu - uważa Kazimierz Ostrowski, przewodniczący rady gminy. - Starsi ludzie pamiętają wojnę.
G. Liebchen, zrażony dociekliwością dziennikarzy, wyjechał do Niemiec. - Najlepiej, żeby nam dał spokój i wyniósł się stąd. Gmina i bez jego inwestycji dobrze sobie radzi- stwierdza wójt. Są też głosy, że powodem szybkiego wyjazdu były obawy przed możliwym ściganiem przez polski wymiar sprawiedliwości za niechlubną wojenną przeszłość. Ale ludzie z otoczenia G. Liebchena mówią, że nie uciekł, przecież już wiele razy wyjeżdżał i wracał. (PAP)