Intruz w szeregach indyjskich olimpijczyków
Indyjski komitet olimpijski złożył formalny protest przeciwko wtargnięciu w szeregi indyjskich olimpijczyków kobiety, która maszerowała z nimi podczas parady na inauguracji igrzysk w Londynie. Do dziś nie wiadomo, kim była młoda kobieta w czerwonej bluzie i turkusowych dżinsach.
Kobieta szła tuż obok chorążego na czele kolumny indyjskiej reprezentacji. Nie próbowała nawet wmieszać się w ich szeregi. Jej czerwona bluza wyraźnie odróżniała się na tle żółto-granatowych strojów sportowców.
- Chcemy wiedzieć, co zaszło. Nie protestujemy, ani się nie pieklimy, bo to nie koniec świata, ale chcemy wiedzieć co się stało - mówił rzecznik indyjskiej reprezentacji. Nikt nie zdołał do tej pory zidentyfikować kobiety, choć jej zdjęcia obiegły świat.
W niedzielę przewodniczący komitetu organizacyjnego, lord Sebastian Coe, brzmiał mało przekonująco, wyjaśniając dziennikarzom: - To była członkini obsady widowiska, którą wyraźnie poniósł entuzjazm. Nie powinna była się tam znaleźć, ale jak widać weszła na bieżnię.
O ile wiadomo, kobieta nie została jednak zatrzymana, ani w trakcie parady, ani potem. A swoim występem w defiladzie wystawiła na śmieszność przesadne środki bezpieczeństwa i strzegące londyńskich igrzysk wielotysięczne straże.