Interes SLD ponad prawdę

Polacy są niemal jednomyślni - w sejmowym raporcie powinny znaleźć się twierdzenia, że Lew Rywin nie działał sam i że była grupa trzymająca władzę. Zdaniem Polaków Anita Błochowiak, przedstawiając swój raport, kierowała się chęcią ochrony ludzi SLD zamieszanych w aferę - pokazuje sondaż "Rzeczpospolitej".

Mimo przyjęcia przez komisje śledczą raportu Błochowiak, z którego wynika, że Rywin działał sam, ponad dwie trzecie z nas - 67% - uważa, że w raporcie, który ma przyjąć Sejm, powinno znaleźć się stwierdzenie, iż istniała grupa trzymająca władzę. Tezę przeciwną popiera jedynie 8%. Do teorii o grupowym działaniu Rywina przychylają się ponad trzy czwarte sympatyków partii opozycyjnych, ale także sympatycy SLD - UP - 45% z nich twierdzi, że była grupa trzymająca władzę i że Rywin nie działał sam, 23% - że był "samotnym wilkiem" - pisze gazeta.

Po kilkunastu miesiącach prac komisji śledczej jednoznacznie też oceniamy intencje posłanki Błochowiak. Przedstawiając swoją wersję raportu, kierowała się chęcią ochrony ludzi związanych z Sojuszem zamieszanych w aferę Rywina. Tak uważają prawie dwie trzecie z nas - 61%. Przeciwnego zdania jest jedynie 9%. Także w tej sprawie nawet elektorat SLD - UP jest bardziej przekonany (42%) o tym, że Błochowiak działała w ochronie SLD, niż o tym, iż kierowała się chęcią ukazania prawdy (32%). W przypadku obu pytań jeszcze bardziej krytyczni niż sympatycy koalicji są zwolennicy Socjaldemokracji Polskiej Marka Borowskiego - 67% uważa, że Sejm powinien uchwalić, iż Rywin nie działał sam, a 60%, że Błochowiak kierowała się chęcią ochrony osób SLD zamieszanych w tę aferę - podaje dziennik.

Historia raportu Błochowiak jest nawet jak na polskie standardy parlamentarne niezwykła. Dużym dokonaniem było już przeforsowanie raportu na forum komisji. Teraz ruch należy do całego Sejmu. Ale rośnie prawdopodobieństwo, że raport komisji (czyli Błochowiak) stanie się oficjalnym stanowiskiem całej izby. Początkowo zakładano, że raport może zostać potraktowany jak inne dokumenty tworzone przez Sejm - najpierw trafi na forum całej izby wraz z wnioskami mniejszości, czyli poprawkami posłów, którzy nie zgadzają się z jego treścią - pisze "Rzeczpospolita".

Takie wnioski są głosowane na początku i jeśli nie zyskują większości, Sejm głosuje nad dokumentem komisji. Taka procedura dawała przegranym w komisji szanse na powrót do pierwotnego stanowiska, które zakładało, że Rywin działał na polecenie wpływowych postaci SLD. Jednak w minionym tygodniu Błochowiak zaczęła zgłaszać wątpliwości, czy tradycyjną procedurę można stosować przy tak szczególnych dokumentach, jak ustalenia komisji śledczej. Oznaczałoby to bowiem, że cały Sejm (który nie uczestniczył w przesłuchaniach, nie miał dostępu do wielu dokumentów) miałby w głosowaniu ustalać, kto ma rację - informuje dziennik.

Błochowiak przypomniała opinie prawników, którzy postulowali, by w przypadku takich dokumentów jak raport odejść od głosowania, lecz jedynie przedstawiać go całemu Sejmowi do wiadomości. Oznaczałoby to, że wnioski mniejszości w ogóle nie byłyby wzięte pod uwagę, a nad samym raportem nie głosowano by. W konsekwencji - nie mógłby zostać odrzucony. Jeśli Błochowiak uda się przeforsować swe zastrzeżenia (zaczął je podzielać ostatnio nowy marszałek Józef Oleksy), to jedynym dokumentem będzie ten, który sporządziła ona sama, a który zbieżny jest z oceną, jaką w sprawie afery mają politycy SLD - podaje gazeta. (PAP)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)