Incydent z fotoreporterem "Newsweeka" - śledztwo znów umorzone
Prokuratura ponownie umorzy śledztwo w sprawie głośnego incydentu z fotoreporterem "Newsweeka" napadniętym, gdy robił zdjęcia b. ministrowi zdrowia Mariuszowi Łapińskiemu i ówczesnemu szefowi NFZ Aleksandrowi Naumanowi.
W maju 2003 r. fotoreporter "Newsweeka" Adam Tuchliński zrobił w restauracji w siedzibie SLD w Warszawie zdjęcia m.in. Łapińskiemu, Naumanowi, b. szefowi gabinetu politycznego Łapińskiego Waldemarowi Deszczyńskiemu. Nauman - jak opowiadał fotoreporter - wylegitymował go i spisał dane, potem użył wulgarnych słów. Kiedy Tuchliński wyszedł z budynku, dwóch działaczy młodzieżówki SLD - "Emil" i "Milimetr" - zażądało od niego filmu. Fotoreporter nie oddał go, a w wyniku ostrej szarpaniny uszkodzono jego sprzęt fotograficzny.
Latem 2003 r. Prokuratura Rejonowa Warszawa-Śródmieście umorzyła śledztwo, prowadzone jedynie w sprawie "uszkodzenia aparatu fotograficznego. Prokuratura wykluczyła, by do zdarzenia doszło z inspiracji Łapińskiego i Naumana.
W listopadzie 2003 r. warszawski sąd uwzględnił zażalenie adwokata fotoreportera i nakazał prokuraturze ponowne śledztwo. Według mecenasa sprawa powinna toczyć się nie o uszkodzenie aparatu, ale o usiłowanie rozboju bądź np. przestępstwo usiłowania zaniechania publikacji dziennikarskiej.
"Czynności przeprowadzone przez prokuraturę na zlecenie sądu nie dały rezultatu w postaci możliwości postawienia komukolwiek zarzutu w tej sprawie" - powiedział zastępca szefa śródmiejskiej prokuratury Zdzisław Kuropatwa, uzasadniając decyzję o umorzeniu śledztwa. Prokuratura liczy się z ponownym zażaleniem fotoreportera na umorzenie postępowania.
W konsekwencji incydentu - jeszcze przed pierwszym umorzeniem śledztwa - krajowy sąd partyjny SLD usunął z partii Łapińskiego i Naumana (który wkrótce potem stracił też funkcję szefa NFZ). Uzasadniając utrzymanie tego orzeczenia w II instancji, sąd SLD wyraził "głębokie przekonanie, że zajście nastąpiło za przyzwoleniem obu panów". Po pierwszym umorzeniu śledztwa Łapiński oświadczył, że oczekuje przeprosin od krytykujących go osób; nikt go nie przeprosił.