Incydent w Nagoi - zginęły trzy osoby
Tragedią zakończyła się akcja zdesperowanego mężczyzny, który w japońskim mieście Nagoja zatrzymał ośmiu zakładników, domagając się wypłaty zaległych poborów. W wybuchu zginęły trzy osoby, w tym porywacz. Ponad 20 osób jest rannych, w tym kilka ciężko.
16.09.2003 | aktual.: 16.09.2003 10:11
52-letni uzbrojony w nóż mężczyzna, zidentyfikowany jako Noboru Beppu, we wtorek rano zatrzymał w biurze firmy transportowej Keikyubin w Nagoi osiem osób. Po trwających trzy godziny negocjacjach ostatecznie zgodził się zwolnić zatrzymanych i pozostał w budynku z jednym z pracowników zarządu firmy.
Gdy siedmioro zakładników wyszło z budynku, nastąpiła gwałtowna eksplozja. Zdaniem agencji France Presse, zginął porywacz i prowadzący z nim negocjacje pracownik. Trzecia ofiara to oficer policji.
Wybuch wysadził w powietrze część czwartego piętra biurowca, gdzie znajdowała się zaatakowana firma; część nadal płonie. Nie wiadomo, co spowodowało eksplozję; japońskie źródła sugerują, że napastnik rozlał benzynę w biurze. Zwolnieni zakładnicy mówili, iż miał ze sobą pojemnik z bliżej nieokreślonymi chemikaliami o intensywnym zapachu. Groził podpaleniem budynku.
Mężczyzna był zatrudniony w Keikyubin jako kierowca; został w czerwcu zwolniony z pracy; uważał jednak, iż należy mu się trzymiesięczna odprawa - pobory za okres od lipca do września. Gdy wtargnął do biura firmy, znajdowało się tam 31 pracowników - jednego z nich poważnie ranił w szyję nożem o długości 35 centymetrów. Następnie zwolnił zarówno rannego, jak i część pracowników, zatrzymując 7-8 osób. Do eksplozji doszło tuż po wyjściu z budynku tej właśnie grupy, gdy napastnik zatrzymał tylko - jak wynika z informacji agencji France Presse - członka zarządu firmy.
W Japonii ostatnio kilkakrotnie dochodziło do podobnych incydentów - w grudniu zeszłego roku podobna sytuacja miała miejsce w firmie budowlanej oraz w banku. Obyło się jednak bez ofiar w ludziach. Najgłośniejsza była sprawa uprowadzenia w maju 2000 roku przez uzbrojonego w nóż mężczyznę autobusu pełnego pasażerów. Napastnik zabił jednego z pasażerów - starszego mężczyznę - i poddał się dopiero po 15 godzinach negocjacji prowadzonych przez policję.