Impas parlamentarny w Iraku
Prezydent Iraku, kurdyjski polityk Dżalal Talabani nie zdołał zwołać inauguracyjnej sesji parlamentu na 12 marca, jak zapowiadał w poniedziałek, bo pod rozporządzeniem w tej sprawie nie podpisał się na razie wiceprezydent Adil Abdel Mahdi, który jest szyitą.
07.03.2006 | aktual.: 07.03.2006 11:13
Wskutek tego jeszcze bardziej może opóźnić się powstanie pierwszego od upadku Saddama Husajna stałego rządu irackiego, pilnie potrzebne z powodu groźby, że ciągłe starcia między sunnitami i szyitami zamienią się w otwartą wojnę domową.
Impas nastąpił w poniedziałek wieczorem, po kolejnym dniu zamachów i innych ataków, w których zginęło co najmniej 25 osób, w tym sunnicki dowódca irackiej dywizji strzegącej Bagdadu, gen. Mubder Dulajmi, zastrzelony w zasadzce w drodze na inspekcję swych oddziałów.
Politycy iraccy spierają się o to, czy na czele nowego rządu ma stanąć tymczasowy premier, szyita Ibrahim Dżafari, którego najbardziej wpływowym sprzymierzeńcem jest antyamerykański duchowny Muktada as-Sadr.
Kandydaturę Dżafariego zgłosiła koalicja szyickich partii religijnych, która jest główną siłą w nowym parlamencie. Dżafariego nie chcą jednak arabscy sunnici, ani Kurdowie i partie świeckie.
Sunnici zarzucają mu, że pobłaża szyickim bojówkom religijnym, Kurdowie - że odwleka uwzględnienie ich roszczeń do naftowego miasta Kirkuk, a partie świeckie - że jako polityk uzależniony od poparcia Sadra będzie ulegał naciskom fundamentalistów muzułmańskich.
Aby przyspieszyć rozwiązanie sporu, Talabani oświadczył w poniedziałek rano, że zwoła na 12 marca pierwsze posiedzenie parlamentu. Wybory do parlamentu odbyły się prawie trzy miesiące temu, 15 grudnia, ale najpierw - do 10 lutego, czekano na ogłoszenie ostatecznych wyników, a potem na kompromis w sprawie kandydatury premiera.
Blok szyicki zdobył w parlamencie 130 z 275 mandatów i choć jest najsilniejszy, nie zdoła utworzyć rządu bez poparcia innych ugrupowań.
Pod decyzją o zwołaniu parlamentu muszą się podpisać trzej członkowie Rady Prezydenckiej - Talabani i dwaj wiceprezydenci.
Talabani już wcześniej uzyskał podpis jednego z nich, sunnity Ghaziego Jawera, i liczył na podpis drugiego - Adila Abdela Mahdiego, bo właśnie Mahdi był jednym z szyickich kandydatów na premiera i w rozstrzygającym głosowaniu deputowanych bloku szyickiego przegrał z Dżafarim zaledwie jednym głosem.
Jednak blok szyicki zwarł szeregi i Mahdi uchylił się - przynajmniej na razie - od złożenia podpisu pod rozporządzeniem o zwołaniu parlamentu.
W poniedziałek wieczorem na nadzwyczajnym spotkaniu z Talabanim siedmiu przywódców szyickich odrzuciło żądanie prezydenta, by na miejsce Dżafariego zgłosili jakąś inną kandydaturę na premiera.
Na razie nie jest jasne, kiedy zbierze się parlament, choć zgodnie z konstytucją ostatni nieprzekraczalny termin mija właśnie 12 marca. Nie wiadomo też, jak można usunąć rozbieżności w sprawie kandydatury Dżafariego.
Przywódcy sunniccy, świeccy i kurdyjscy, w tym sam Talabani, zakwestionowali ją po raz pierwszy w miniony czwartek.
W poniedziałek prezydent oświadczył na konferencji prasowej, że chcą oni "premiera, który może skupić wokół siebie wszystkie ugrupowania polityczne, tak, aby nowy rząd był rządem jedności narodowej".
Przywódcy głównych partii Iraku mają spotkać się we wtorek wieczorem, by podjąć kolejną próbę rozwiązania kryzysu politycznego, poważnie zaostrzonego w ostatnich dwóch tygodniach wskutek fali przemocy po zamachu na szyickie sanktuarium w Samarze.