Ile kosztują bezpłatne studia?
Na akademik, wyżywienie i pomoce naukowe studenci państwowych uczelni wydają ok. 800 zł miesięcznie. Na bezpłatne studia na państwowej uczelni trzeba mieć kasę – ironizuje Radek.
Razem z Piotrkiem mieszkają w pokoju 109B na warszawskich Nowych Jelonkach. Radek studiuje nauki polityczne na Uniwersytecie Warszawskim, a Piotrek prawo na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Utrzymują się głównie ze stypendiów naukowych i socjalnych. Pochodzą z małych miejscowości. – Bezpłatne studia są fikcją i trzeba to powiedzieć wprost. Może sama nauka nie kosztuje, ale aby z niej korzystać, trzeba mieć sporo pieniędzy – mówi Radek. Obaj uważają, że skromne dofinansowania z uczelni nie rozwiązują problemu.
– Dopłaty są śmiesznie niskie. U nas w Łodzi stypendium socjalne to 20 zł. W dodatku nawet ta suma nie jest wypłacana regularnie – denerwuje się Tobiasz Puchalski ze Zrzeszenia Studentów Polskich. Obecnie poszczególne szkoły wyższe same ustalają wysokość przyznawanych stypendiów. Jak mówi nasz rozmówca, w Łodzi otrzymuje się 20 zł, gdy dochód na jednego członka w rodzinie wynosi 350-569 zł. W Warszawie przy tej samej kwocie można otrzymać nawet ponad 300 zł.
Mieczysław Grabianowski, rzecznik MENiS, tłumaczy, że uczelnie mają autonomię zagwarantowaną ustawą i samodzielnie ustalają wysokość stypendiów. – Bzdura! Przecież to są pieniądze publiczne i MENiS powinno się tym interesować – ripostuje Ania, studentka II roku ekonomii na Uniwersytecie Łódzkim. Zdaniem Michała, studenta IV roku pedagogiki w Akademii Pedagogiki Specjalnej w Warszawie, błędem jest to, że nie ma stałych progów finansowych, które gwarantują stypendium. – Wysokość kwoty uprawniająca do otrzymania stypendium obniżana jest według dziwnych zasad. Mnie we wrześniu ub.r. obcięli stypendium socjalne przy tym samym dochodzie w rodzinie na osobę co rok wcześniej. Studenci kombinują więc z urzędem skarbowym. To nie jest nawet kwestia jakichś przekrętów – irytuje się Michał. Po chwili dodaje, że nie ma zresztą takiego stypendium, które gwarantowałoby bezpłatne studia, a wydatki są coraz wyższe.
Koniec ze stołówkami, koniec z akademikami
– Przede wszystkim chcemy dopłat do posiłków. To nasz najważniejszy postulat. Pieniądze dostaną studenci, a nie stołówki. Nie będą rosły koszty jadłodajni – wskazuje Arkadiusz Doczyk, przewodniczący Parlamentu Studentów RP. W ciągu kilku miesięcy śniadania, obiady i kolacje w akademickich stołówkach zdrożały o przynajmniej 50%. – Wcześniej za zupę i ruskie pierogi płaciłam 5 zł. Teraz prawie 9 zł – stwierdza ze smutkiem Ania. W Bydgoszczy, w Akademii Medycznej i Akademii im. Kazimierza Wielkiego, czy warszawskiej SGGW ceny wzrosły o 100%. Przez to jadłodajnie świecą dziś pustkami, bo żywienie się na własną rękę stało się bardziej opłacalne. Nowelizacja ustawy, która uniemożliwia dofinansowywanie stołówek, uderza także w dzierżawiące je firmy. – Moim stałym menu od pewnego czasu są burgery, kebaby, drożdżówki i to, co sam upichcę. Raczej nie jadam już w uczelnianej stołówce. Obiad kosztuje tam około 10 zł. To znaczy samo drugie danie – mięso, ziemniaki i surówka – tłumaczy Piotrek z Uniwersytetu Kardynała
Stefana Wyszyńskiego. Wcześniej studiował na Uniwersytecie Łódzkim. Tam jadłodajnia proponowała podobny posiłek za 3,50 zł. – Niestety, została już zamknięta, jako pierwsza w kraju po zmianach w ustawie z października ub.r. – informuje Ania.
Spore problemy pojawiają się przy opłatach za akademik. Piotrek dwa lata temu za pokój w domu studenckim w Łodzi płacił 180 zł. Wie, że to zamierzchłe czasy. Koledzy przekazali mu, że zdrożał już o 100 zł. To jednak niewiele w porównaniu z tym, co płaci obecnie na warszawskich Nowych Jelonkach. – Mam tu dobre warunki, dwuosobowy pokój, łazienkę i kuchnię tylko na cztery osoby. Ale 418 zł to bardzo wysoka suma – komentuje. Pokój jest nieduży. Wzdłuż jednej ściany stoją dwa łóżka, wzdłuż drugiej dwa biurka. Nad nimi półki, obok dwie szafy. Ich sąsiad z piętra, student III roku nauk politycznych UW, ocenia te warunki jako luksus. Wcześniej mieszkał na Starych Jelonkach. – Tam był taki syf, że szok, a płaciło się prawie 300 zł. Prysznic był jeden na 40 osób. W podłodze dziury, widać było glebę. Mieliśmy nawet swojego szczura, nazywał się Artur – wspomina. Taki stan akademików jest powodowany po części kształtem obecnej ustawy. Uczelnie nie mają możliwości inwestowania własnych dochodów w modernizację. Muszą
korzystać z oddzielnych dotacji MENiS, o które nie jest jednak łatwo.
Obok brzydkich akademików pojawiają się jednak nowe albo świeżo wyremontowane, oczywiście dużo droższe. Np. Riviera, dom studencki Politechniki Warszawskiej, oferuje trzyosobowe pokoje za 450 zł miesięcznie od studenta (obok lokum jest też kuchnia i łazienka dla dwóch pokojów). W tej chwili akademiki są finansowane przez uczniów. Wcześniej (przed październikiem 2004 r.) państwo pokrywało połowę tych kosztów. Dlatego coraz częściej bardziej się opłaca wynajem kwater na własną rękę.
Za wszystko trzeba płacić
Miesięczne wydatki na studiowanie moi rozmówcy szacują na około 800 zł. Oprócz akademika i jedzenia do podstawowych wydatków należą opłaty za kserowanie potrzebnych materiałów. – W każdej bibliotece płacę za kartę wstępu. W uniwersyteckim księgozbiorze są np. trzy egzemplarze potrzebnej mi książki. Nie można ich wypożyczyć i trzeba kserować – dodaje Karolina z IV roku logopedii na APS. – Koszt odbitek w Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego czy Bibliotece Narodowej wynosi 50 gr za stronę. Studenci więc kombinują, szukają tanich punktów ksera czy po prostu czytają tylko wtedy, gdy przychodzi sesja.
Innym problemem są bilety komunikacji miejskiej i do miejsca zamieszkania. W listopadzie 2001 r. uczniowie szkół wyższych zostali zmuszeni do łatania dziury budżetowej po rządzie Jerzego Buzka. Stracili preferencyjne ulgi na komunikację miejską, PKS i PKP. – Budżet zyskał mało, a my ucierpieliśmy znacznie. Będziemy negocjować na ten temat – mówi dziś Arkadiusz Doczyk. W Warszawie studencki bilet kwartalny kosztuje 83 zł, a miesięczny 33 zł. Michał, który pochodzi spod Gorzowa Wielkopolskiego, do domu jeździ autobusem. Kosztuje go to 34 zł. Pociągiem byłoby szybciej, ale zapłaciłby ponad 50 zł. Wszyscy rozmówcy zgodnie powtarzają, że przed zmianą ustawy jeździli do domów częściej.
Mniej lustracji – więcej edukacji
Rzecznik MENiS stwierdza, że ostatnia nowelizacja to naprawianie pewnych błędów i wychodzenie naprzeciw potrzebom. Obiecuje także, że już niedługo pojawi się zupełnie nowa ustawa. – Jest to projekt prezydencki. Jeśli wejdzie w życie, oczywiście będziemy go realizować. Będzie musiał mieć zabezpieczenie finansowe – mówi Grabianowski. Na razie projekt ten utknął w sejmowej podkomisji.
– W drugim czytaniu, 20 maja, cudem przegłosowano wnioski o rozdzieleniu stypendium socjalnego od dopłat do wyżywienia i zakwaterowania. To poważny sukces studentów, ale boję się, że nie dojdzie do trzeciego czytania w tej kadencji Sejmu i ustawa nie wejdzie w życie przed kolejnym rokiem akademickim – mówi posłanka Jolanta Banach z Socjaldemokracji Polskiej, uczestniczka prac sejmowej podkomisji zajmującej się zmianami w ustawie o szkolnictwie wyższym. Wraz ze Stowarzyszeniem Młoda Socjaldemokracja rozpoczęła kampanię pod hasłem „Mniej lustracji – więcej edukacji”. Jej zdaniem, najważniejsze są trzy rzeczy. Po pierwsze, ustalenie obowiązującego na wszystkich uczelniach minimalnego kryterium dochodowego uprawniającego do ubiegania się o stypendium, z możliwością podnoszenia go przez władze uczelniane w porozumieniu ze studentami. Po drugie, wprowadzenie minimalnej kwoty stypendium socjalnego, również z możliwością jego podnoszenia, ale nie obniżania (na razie w podkomisji stanęło na kwocie 316 zł na osobę w
rodzinie). Po trzecie wprowadzenie poza stypendium socjalnym dodatkowych świadczeń pieniężnych wspierających niezamożnych studentów, to jest dopłat do posiłków i zakwaterowania jako świadczeń samoistnych, z których mogą skorzystać studenci nieotrzymujący stypendium socjalnego. Studenci wierzą, że te zmiany są możliwe do wprowadzenia. Gremialnie uczestniczą w pracach sejmowej podkomisji. Jolanta Banach denerwuje się jednak na opozycję – PO i PiS, które prace nad ustawą próbują przenieść na kolejną kadencję parlamentu.
Studenci wszystkich uczelni łączcie się
Studenci cały czas apelują o zainteresowanie ich sytuacją i wyrażają wolę współpracy z rządzącymi. Mieczysław Grabianowski kwituje to stwierdzeniem, że los żaków zależy tylko od parlamentu RP. Przypomina, że poprawkę na temat dopłat do stołówek, zgłoszoną przez Senat, odrzucił Sejm. Z kolei posłanka Banach namawia do nacisków ze strony studentów, bo ustawa może przepaść. Tymczasem Karolina, Ania, Michał, Piotrek i Radek mają świadomość, że na razie trzeba sobie radzić samemu. – Student to inteligentne stworzenie, zawsze sobie poradzi – śmieje się Ania. Ona na co dzień studiuje, a w weekendy pracuje dla firmy informatycznej, reklamując i sprzedając drukarki w sklepach komputerowych. – Za samą sobotę wyciągam około 100 zł, a miesięcznie ponad 600 zł – mówi Ania.
Karolina od pół roku studiuje zaocznie. – Dzięki temu w ciągu tygodnia mogę pracować w sieci IDEA i utrzymywać się sama – dodaje. Dla Radka dobrym pomysłem jest dawanie korepetycji. – Studiuję politologię i mam szeroką wiedzę z historii. Swobodnie mogę udzielać dodatkowych lekcji maturzystom z tego przedmiotu. Jeśli ktoś jest dobry z języków obcych, może zarobić na tym jeszcze więcej – podpowiada. Wszyscy zgodnie twierdzą, że pomysłów na dorobienie pieniędzy jest wiele – praca w pubach, na promocjach w supermarketach czy przy kolportażu ulotek, robienie stażów zawodowych. – Mimo że studia nie są tanie, można sobie poradzić. A studiować naprawdę warto – mówią z uśmiechem. Arkadiusz Sekściński, student III roku nauk politycznych, UW
STYPENDIA NAUKOWE
O wysokości stypendium naukowego niezależnie od uczelni decyduje wydział lub instytut. Przykładowo: • Akademia Rolnicza w Poznaniu, Wydział Ogrodniczy – od 120 zł do 200 zł, • Uniwersytet Gdański, Wydział Nauk Społecznych – od 180 do 230 zł, • Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie, Wydział Ekonomiczny – od 150 do 450 zł, • Uniwersytet Warszawski, Wydział Dziennikarstwa i Nauk Politycznych – od 350 do 600 zł.
Z KONSTYTUCJI
Art. 70, pkt 2. Nauka w szkołach publicznych jest bezpłatna. (...) Art. 70, pkt 4. Władze publiczne zapewniają obywatelom powszechny i równy dostęp do wykształcenia. W tym celu tworzą i wspierają systemy indywidualnej pomocy finansowej i organizacyjnej dla uczniów i studentów. (...) Art. 70, pkt 5. Zapewnia się autonomię szkół wyższych na zasadach określonych w ustawie.
KOSZTY STUDIOWANIA
Akademik: od 280 zł (Kielce) do 450 zł (Warszawa) miesięcznie Bilet miesięczny: od 33 zł (Poznań) do 45 zł (Kraków) Obiady na stołówce: od 195 zł (Warszawa) do 360 zł (Bydgoszcz, Warszawa) Jeden obiad: od 6,50 zł do 12 zł Ksero, książki: od 20 do 30 zł miesięcznie Razem: od 528 zł do 885 zł
Nowelizacje – czyli co zabrano studentom
• Listopad 2001 r.: Obniżono preferencyjne ulgi na komunikację miejską oraz PKS i PKP. Z dotychczasowych 50% do 49% i 37%, a bilety bezpłatne zastąpiła ulga 78-procentowa. Ulga 49-procentowa dotyczy przejazdów z miejsca zamieszkania na uczelnię, natomiast 37-procentowa pozostałych przejazdów. • 28 maja 2004 r.: Nadano uczelniom całkowitą swobodę w określaniu kryteriów dochodowych uprawniających do świadczeń oraz ich wysokości, bez ustalenia choćby minimalnych standardów. Efekt zmian jest taki, że w tym roku jedni studenci dostali wyższe stypendia, inni niższe, a jeszcze inni nie dostali ich wcale. • Październik 2004 r.: Zlikwidowano dopłaty do akademików i jadłodajni. • 7 stycznia 2005 r.: Unormowano kwestię stypendiów dla niepełnosprawnych oraz określono osobę samodzielną finansowo.