Ile godzin naprawdę pracują nauczyciele?
Ile pracują nauczyciele? Nawet Ministerstwo Edukacji Narodowej nie zna odpowiedzi na to pytanie. Dlatego wyliczeniem czasu pracy zajmie się firma zewnętrzna. Badanie obejmie 7 tys. pedagogów ze szkół podstawowych, gimnazjów i liceów.
03.11.2010 | aktual.: 04.11.2010 10:34
- Niech liczą. Sama zaczęłam to sprawdzać. Wyszło, że pracuję 60 godzin w tygodniu, w tym 24 godziny przy tablicy - mówi Aleksandra Zyska, romanistka z Akademickiego Zespołu Szkół Ogólnokształcących w Chorzowie.
W "Dzienniczkach czasu pracy" będą musieli zapisywać, ile czasu zajęło im m.in. przygotowanie lekcji, sprawdzenie kartkówek, wywiadówki, organizacja szkolnego konkursu lub olimpiady. Odwiedzą ich także ankieterzy.
Badania mają związek z pracami nad zmianami w Karcie nauczyciela. Kiedy wiosną tego roku powołany został zespół opiniodawczo-doradczy ds. statusu zawodowego nauczycieli, posiedzenie poświęcone czasowi pracy było odkładane wielokrotnie.
Zwolennicy liczenia czasu pracy uważają, że chociaż nauczycieli obowiązuje 40-godzinny tydzień pracy, w tym 18-godzinne pensum powiększone o dwie godziny zajęć pozalekcyjnych, to wcale nie oznacza, że wszyscy pracują z równie dużym poświęceniem. Samorządowcy od dawna naciskają, żeby ewidencjonować pracę nauczycieli, MEN chce, żeby solidniej wynagradzać najlepszych, a związkowcy uważają, że trzeba skończyć z mitami. Badanie to kompromis. - Wyjaśnijmy to w końcu. W Polsce nie było jeszcze takich badań - mówi Jolanta Gałczyńska ze Związku Nauczycielstwa Polskiego.
Eksperci mają jednak wątpliwości. - Takie badanie nie będzie miarodajne, jeśli nauczyciel sam będzie wypełniał dzienniczek - uważa prof. Katarzyna Krasoń z Instytutu Pedagogiki Uniwersytetu Śląskiego.
Początek badań w styczniu 2011 roku.
W sondzie internetowej "Dziennika Zachodniego" zapytaliśmy internautów o czas pracy nauczycieli. Głosowało 1000 osób. 33% stwierdziło, że nauczyciele pracują "za dużo", tyle samo twierdzi, że "za mało", pozostali uznali, że "w sam raz". Brak jednoznacznego rozstrzygnięcia w wirtualnej sondzie przekłada się także na rzeczywistość. Zdania są podzielone od lat.
Głównym powodem krytyki, która uderza w środowisko nauczycielskie, są okresy laby: dwa miesiące płatnych wakacji, dwa tygodnie ferii zimowych i wolne okołoświąteczne. Wielu nauczycieli zaznacza jednak, że pracuje znacznie więcej niż przewiduje pensum. Prowadzą zajęcia pozalekcyjne, rozmaite kółka, pośredniczą w kontaktach z pomocą społeczną, są terapeutami wszędzie tam, gdzie samorządy poskąpiły na psychologów.
Ale jest też druga strona medalu. W wielu szkołach po godz. 13 na posterunku można spotkać tylko sekretarkę i woźną. Jak jest naprawdę?
Jeszcze w tym roku rozpoczną się przymiarki do największych badań w oświacie. Nauczyciele rozliczą się z przepracowanych godzin, ocenione zostaną także warunki ich pracy. Przepytani mają być nauczyciele języka polskiego, języków obcych, matematyki, historii, WOS-u, przyrody, biologii, chemii, fizyki, geografii i wychowania fizycznego.
- Liczącą siedem tysięcy grupę reprezentatywną wybierzemy losowo z każdego województwa. W tym roku rozpoczną się badania fokusowe, żeby opracować precyzyjny zakres problemów - tłumaczy Monika Karwat z Instytutu Badań Edukacyjnych.
Aktywni zawsze pracują więcej
Prof. Katarzyna Krasoń z Instytutu Pedagogiki Uniwersytetu Śląskiego: Wyliczenie czasu pracy nauczycieli jest zadaniem karkołomnym. Wszystko przecież zależy od ich aktywności w szkole. Wśród nich są bowiem tacy, którzy ciągle pracują nad jakimś konkursem, nową diagnozą, doskonalą się. W przypadku nauczyciela, który ma do czynienia z małymi dziećmi to jest w ogóle czas nieprzeliczony. Nauczyciele traktujący pracę jak posłannictwo, poświęcają się jej bez reszty, ale jest też grupa, która w ogóle nie powinna pracować w szkole. Na pewno trzeba jakoś doceniać najlepszych, ale jeśli sami będą wypełniać dzienniczki, to nie będzie to zbyt miarodajne badanie. Myślę, że ministerstwo powinno dać trochę odetchnąć tej grupie zawodowej. Wielu nauczycieli dokształcamy w naszym uniwersytecie i słyszymy, jak narzekają, że zmiana goni zmanę i nie mają czasu, żeby zastanowić się nad nimi przez chwilę. Na początek może należałoby im pozwolić spokojnie pracować.
Ile czasu zajmuje praca nauczycielce francuskiego?
Aleksandra Zyska, romanistka z 33-letnim stażem w oświacie, nauczycielka w Akademickim Zespole Szkół Ogólnokształcących w Chorzowie: W tygodniu mam 24 godziny lekcyjne, a pomiędzy nimi 6 "okienek" (godzin wolnych). Niestety, nigdy nie udaje mi się wyjść. Zawsze jest coś do zrobienia. Do tego dochodzą jeszcze tzw. zajęcia karciane (dodatkowa godzina tygodniowo na zajęcia wyrównawcze czy pracę z prymusami) - w ciągu roku obowiązuje mnie 40 godzin zegarowych, ale i tak wychodzi więcej. W tym czasie spotykam się z uczniami, którzy są na różnych poziomach językowych. W sumie 3-4 godziny w tygodniu. Ale lekcje to nie wszystko. Przygotowanie i sprawdzenie klasówek dla jednej grupy, 17 gimnazjalistów, zajmuje 2 godziny w tygodniu. Mam 3 takie grupy, więc wychodzi 6 godz. Co tydzień zadaję im coś do napisania: poprawa i komentarz do każdego zadania po 150-200 słów zajmuje mi pół niedzieli. W sumie przez sporą część weekendu siedzę przy biurku w domu. Oprócz tego mam obowiązek dokształcania się. Pracuję niemal na
okrągło, bo jak organizuję wycieczkę do Paryża, to muszę zarezerwować transport i noclegi. Tonę w papierach. Jeszcze w zeszłym roku szkolnym miałam wychowawstwo, więc pracy było jeszcze więcej. Kiedy podsumowałam wrzesień, okazało się, że pracuję 60 godzin tygodniowo.
Polecamy w wydaniu internetowym: Tylna Mariacka będzie otwarta dla kierowców