Idzie zima, ratuj się, kto może
Jedne gwałtownie przybierają na wadze, inne, przeciwnie, zmniejszają swoje rozmiary, a jeszcze inne po prostu emigrują - jak zwierzęta radzą sobie z zimą, opowiada "Przekrojowi" Adam Wajrak.
20.12.2006 06:02
Przetrwać zimę to jedno z największych wyzwań, jakim muszą stawić czoło zwierzęta. I te duże, i malutkie. Dla większości zwierząt zima oznacza głód. A głód to śmierć.
Przeciągnąć się, siusiu i spać
Wiele zwierząt doszło do wniosku, że z zimą próżno wojować, i po prostu ją przesypia. Najbardziej znanym śpiochem jest oczywiście niedźwiedź. Ale nie jest on rekordzistą, ani jeśli chodzi o twardość snu, ani otłuszczanie niezbędne do przetrwania zimy. Co prawda wielkie obżarstwo zaczyna już w sierpniu i do października nie robi właściwie nic innego. Przybiera jednak na wadze zaledwie od jednej trzeciej do połowy normalnej masy swojego ciała. Przeciętny polski niedźwiedź waży od 150 do 350 kilogramów, a na zimę łapie dodatkowo mniej więcej 70 kilogramów. Główny jego pokarm stanowią rośliny - pędy i owoce. Szczególnie dzięki jagodom nieźle przybiera na wadze. Jagody to węglowodany, cudowne cukry naturalne, które organizm łatwo przerabia na tłuszcze.
Wszyscy myślą, że niedźwiedzie zimą tylko śpią. A one na przełomie grudnia i stycznia rodzą dzieci. Małe po urodzeniu są wielkości świnki morskiej, nagie, szczurowate. A wiosną wychodzą fajne, owłosione misie. Matka nie zostawia ich ani na chwilę, w sytuacji zagrożenia potrafi być niemiła. Na co dzień poleguje w gawrze. Karmi dzieci, zliże trochę wody, która cieknie po ścianach gawry, pośpi i tak do wiosny. W sumie nuda.
Z kategorii spaczy najciekawsze są popielice. Popielica to małe zwierzątko, waży od kilkudziesięciu do stu kilkunastu gramów. A jak się już porządnie otłuści, potrafi ważyć 300 gramów. Zimą wchodzi do podziemnej norki i twardo zasypia. W czasie snu temperatura jej ciała obniża się do temperatury otoczenia, czyli nawet lekko powyżej zera stopni Celsjusza. Jej serce zwalnia do kilku uderzeń na minutę, podobnie oddech. Popielice mają bardzo powolny metabolizm, żeby powoli spalał się tłuszcz, bo one nic zimą nie jedzą.
Ale to nieprawda, że zwierzęta śpią całą zimę. Czasami się budzą. Wstaną, przeciągną się, wysiusiają. Nawet podczas twardego zimowego snu muszą wydalić zbędne, toksyczne produkty przemiany materii. Niektóre gatunki nietoperzy zimę wykorzystują też w celach towarzyskich. Ponieważ śpią w koloniach, a normalnie trudno jest im znaleźć chwilkę na spotkanie, załatwiają to zimą. Wtedy kopulują, ale w ciążę samiczka zachodzi dopiero wiosną. Zimą byłoby to nieopłacalne.
Na szczęście za rogiem jest paśnik
Żubry, największe europejskie zwierzęta, zimę przeżywają na luzie. Dla nich problem zimowego głodu definitywnie skończył się za Stefana Batorego, bo od tamtego czasu w Puszczy Białowieskiej żubry są dokarmiane. Około 400 białowieskich żubrów zimą zjada jakieś 300 ton siana plus kilkadziesiąt ton buraków. Słowem - mają własną stołówkę. Superstołówkę, a właściwie superlodówkę mają zimą wydry. Latem muszą nieźle się naganiać za pokarmem, za to zimą po prostu wskakują do przerębli i wygrzebują sobie z mułu żabkę. W naszej części Europy, gdzie środowisko nie jest zatrute, tych żab jest jeszcze dużo. Dzięki temu wydra może sobie pozwolić na młode zimą.
Między bajki trzeba włożyć historie o wygłodzonych przez zimę wilkach. Mamy ich teraz w Polsce około 500. To świetni myśliwi, a w czasie zimy obfitującej w śniegi dostają dodatkowy bonus. Jeleniom kopytka zapadają się w śniegu i ślizgają na lodzie, więc dość trudno jest im uciekać. Ale wilki na rodzenie małych zimą czasu nie tracą. Tak wycelowały, że ich potomstwo rodzi się wiosną, mniej więcej wtedy, kiedy małe jelenie. I w ten sposób jedne małe karmią drugie małe. Tak to jest w tej naszej naturze poukładane. (Nie)odlotowe historie
Najprostsza, ale wymagająca bardzo dużo wysiłku zimowa strategia to emigracja na nieprzyjemny czas zimy. Najczęściej stosują ją ptaki, ale też nietoperze. Sposoby na to, żeby przelecieć wielki szmat drogi, są zdumiewające. Najciekawsze pod tym względem są siewki. Żeby bez przystanków pokonać kilka tysięcy kilometrów, po prostu zmniejszają sobie niepotrzebne organy - wątrobę, żołądek. Za to rozbudowują mięśnie piersiowe, płuca. Jednak coraz więcej ptaków postanawia zaryzykować i nie lecieć, bo do ciepłych krajów wędrują nie za słońcem, ale za chlebem. Tam, gdzie bociany są dokarmiane, na przykład w Szwajcarii, zdarza się często, że tracą chęć do podróży. W Polsce taki scenariusz spełnił się z łabędziami. Odlatywały nad morze, do cieśnin duńskich, gdzie Bałtyk nie zamarza. Po co mamy latać - uznały - jeśli tu mamy jedzenie? A potem przymarzają w jeziorkach i rzeczkach. Przyjeżdżają strażacy, narażają życie. Dziennikarze to kręcą, a ludzie biegną je dokarmiać. Osobiście nie protestuję przeciwko dokarmianiu
ptaków, ale pod warunkiem że się wie, jak to robić. Gapienie się w karmnik jest dla mnie sto razy lepsze od telewizji, szczególnie państwowej.
Naukowców niepokoi co innego. U niektórych gatunków gęsi, na przykład gęsi gęgawej, obserwuje się zmiany w zachowaniu. Powoli przestają latać do Hiszpanii - wolą wpaść do Holandii. Krótsza trasa, myśliwi mniej narwani, a jedzenie też niczego sobie. Uczą się nowej trasy i może tak się stać, że wszystkie zapomną, jak się lata do Hiszpanii, a przyjdzie gwałtowne ochłodzenie i będą załatwione.
Są i takie ptaki, które wpadają najeść się do nas. Jemiołuszki przylatują do Polski ze Skandynawii. Jedzą owoce jemioły, ale mają poważnego konkurenta w postaci drozda paszkota. Ten, gdy znajdzie drzewo z jemiołą, pilnuje go jak oka w głowie, bo to jego spiżarnia. Siedzi cały czas na tym drzewie i potrafi być bardzo agresywny. Stara się nikogo nie dopuścić, ale jak przyleci gigantyczne stado jemiołuszek, no to nie ma szans.
Geniusz przystosowania
Łoś, największy z żyjących w Polsce kopytnych, nie ucieka przed zimą ani w sen, ani do ciepłych krajów. Stara się przystosować i robi to z sukcesem. Wiosną i latem żeruje na bagnach. A zimą przenosi się do lasu zjadać korę i pędy drzew, głównie sosnę. Tę zmianę od razu widać w jego kupie. Zimowa kupa łosia jest ruda i twarda. Łoś tak się przystosował, że jak mu brakuje soli, to potrafi klęknąć na szosie i ją sobie stamtąd zlizywać. Kozice w Tatrach załatwiają sobie sól inaczej. Liżą te miejsca, gdzie siusiają turyści.
Geniuszem przystosowania jest ryjówka, jedno z najmniejszych polskich zwierzątek. Kiedy badacze zaczęli się bliżej przyglądać jej zwyczajom, odkryli rzecz fenomenalną. Otóż ryjówki muszą strasznie dużo jeść. Mają tak szybki metabolizm, że ich dzienna dawka jedzenia waży 80 procent wagi ciała. Gdy karmią młode, mogą jeść nawet dwa razy tyle, ile ważą. Cały życie ryjówek polega na bieganiu i szukaniu jedzenia. Zimą mają problem. I to duży, bo ryjówka żywi się bezkręgowcami. Więc co tu zrobić? Otóż ryjówka się zmniejsza. Po prostu skoro im jest większa, tym więcej musi jeść, to im mniejsza, tym mniejsze ma zapotrzebowanie na pokarm. Zmniejsza czaszkę, zmniejsza mózg. Cała może się zmniejszyć o kilkanaście procent. Ryjówka nie zasypia, nie otłuszcza się, nie odlatuje, tylko po prostu się zmniejsza. Genialnie postępuje wbrew wszystkim trendom. Jak widać, nawet w naturze indywidualność popłaca.
Adama Wajraka
wysłuchał Juliusz Ćwieluch