Ich główni pacjenci to pogryzione bociany
Bociany ze złamanymi skrzydłami, sarenki pogryzione przez psy to główni "pacjenci" jedynego na Lubelszczyźnie Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Zwierząt w Romanówce. Po wyleczeniu zwierzęta wracają do swojego naturalnego środowiska.
25.01.2011 | aktual.: 25.01.2011 10:43
Ośrodek w Romanówce, prowadzony przez Fundację Lubelska Straż Ochrony Zwierząt, działa od czerwca ub. roku. Ranne i chore dzikie zwierzęta trafiają tu z terenu całego województwa.
- W rejonie nie ma innego ośrodka o tak szerokim spektrum. Są miejsca, gdzie przyjmowane są tylko ptaki. My mamy zezwolenie na praktycznie wszystkie gatunki, które żyją naturalnie w środowisku - powiedział prowadzący Ośrodek Zdzisław Małysz.
Obecnie w Ośrodku przebywa dziewięć bocianów i trzy małe sarenki. Wcześniej były tu też inne ptaki m.in. jastrząb i sowy.
Pomocy weterynaryjnej chorym zwierzętom udzielają lekarze z lubelskiego Uniwersytetu Przyrodniczego, z którymi Fundacja współpracuje. Potem zwierzęta trafiają do Ośrodka w Romanówce, którego głównym celem działania jest ich wyleczenie i rehabilitacja, aby mogły z powrotem wrócić do swego naturalnego środowiska. - Staramy się nie przyzwyczajać ich do siebie, do ludzi i maksymalnie skracamy czas wspólnego bytowania. Ośrodka nie udostępniamy do zwiedzania - dodał Małysz.
Niektórym zwierzętom udaje się uratować życie, ale na zawsze pozostają ułomne i nie mogą już powrócić do środowiska dzikiej przyrody. W ośrodku prawdopodobnie pozostanie np. sarenka Bambi, która straciła oko. Została znaleziona jako kilkudniowe zwierzę, pogryziona prawdopodobnie przez psy. - Mimo naszych starań oka nie udało się uratować i trzeba było je operacyjnie usunąć. W takim stanie jednak sarenki nie można będzie wypuścić - powiedział Małysz.
Dwie pozostałe sarenki opuszczą ośrodek wiosną. Jedna z nich została znaleziona przy rozszarpanej przez lisy matce. Drugą znaleziono w lesie w krzakach. Jak przypuszcza Małysz, sarenka nie została porzucona tylko schowana tam przez matkę, ale ponieważ zwierzę zostało już dotknięte przez człowieka, samica już by się nim nie zajmowała.
Wiosną z ośrodka w Romanówce odlecieć mają też bociany. Trafiły tu z połamanymi skrzydłami lub nogami, różnymi urazami stawów. - Niektóre z nich już fruwają - powiedział Małysz. Co najmniej jeden z bocianów prawdopodobnie jednak zostanie. - Ten najmniejszy. Miał połamane obie nogi. On prawdopodobnie już nie da rady stąd odlecieć - dodał Małysz.
Ośrodek powstał na 4,5-hektarowym terenie, ofiarowanym przez osoby prywatne. Szacunkowy koszt utrzymania dzikich zwierząt w ośrodku to około 20 tys. zł rocznie. Jak tłumaczy Małysz, koszty zależą głównie od tego, jakie zwierzęta tu trafią. "Teraz droższe w utrzymaniu są bociany. Bocian je od 30 do 50 dkg surowego mięsa dziennie" - powiedział Małysz. Pieniądze na utrzymanie ośrodka Fundacja zbiera od prywatnych osób m.in. jako organizacja pożytku publicznego z odpisów 1 proc. podatku.
O dofinansowanie swej działalności Fundacja zwróciła się też do Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska w Lublinie. - Możemy liczyć na dofinansowanie z Funduszu połowy kosztów. Resztę musimy zebrać innymi sposobami - powiedział Małysz.