"Obozy pracy". Migranci w Holandii mieszkają w slumsach
W holenderskiej miejscowości Roosendaal odkryto osiedle, w którym tysiące migrantów z Europy Środkowo-Wschodniej, zatrudnionych do pracy fizycznej, żyją w skrajnie złych warunkach mieszkaniowych. Lokalne władze podjęły działania, które mają położyć kres tak bezwzględnemu wykorzystywaniu ludzi.
Co musisz wiedzieć?
- Gdzie i kiedy? W Roosendaal, na południu Holandii, tysiące migrantów zarobkowych z Europy Środkowo-Wschodniej mieszkają w trudnych warunkach.
- Jakie są warunki? Lokatorzy płacą setki euro za miejsce na materacu, często bez dostępu do prądu, ogrzewania czy wody.
- Jakie działania podjęto? Władze lokalne, pod przewodnictwem burmistrza Marka Buijsa, rozpoczęły walkę z nielegalnym wynajmem.
Holenderski dziennik "Volkskrant" opisał skandaliczną sprawę z Roosendaal na południu Holandii. Okazało się, że w jednej z dzielnic miasteczka, przy ulicy Molenstraat, w starej, zrujnowanej zabudowie, powstała osada dla pracowników fizycznych, zatrudnianych przez okolicznych pracodawców. Egzystują tam tysiące migrantów zarobkowych z Europy Środkowo-Wschodniej.
Warunki funkcjonowania w tym miejscu są dramatyczne. Jak ustaliła gazeta, lokatorzy płacą setki euro za miejsce na materacu, często bez dostępu do prądu, ogrzewania czy wody. „To nowoczesna forma niewolnictwa” – komentują mieszkańcy Roosendaal.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ciężarówka zatrzymana do kontroli. Kierowca porzucił ją i zbiegł
Jakie są warunki życia migrantów?
Reportaż portalu volkskrant.nl ujawnia, że w dzielnicy Molenstraat ludzie mieszkają w slumsach, w przeludnionych, często nielegalnie wynajmowanych lokalach. Obowiązuje tam system „ciepłych łóżek”, gdzie materace są współdzielone przez pracowników zmianowych. Miesięczny koszt sięga 600 euro za łóżko, a ceny mikroapartamentów osiągają nawet 1500 euro.
Jakie działania podejmują władze?
Władze Roosendaal, pod przewodnictwem burmistrza Marka Buijsa, rozpoczęły walkę z nielegalnym wynajmem. Od początku roku działa tzw. „pandbrigade”, która kontroluje podejrzane budynki i wymusza egzekwowanie przepisów. - Jeśli nie zareagujemy, będziemy współuczestniczyć w handlu ludźmi – powiedział burmistrz w rozmowie z "Volkskrant”.
Mimo zakazów, właściciele tysięcy lokali skutecznie opierają się kontrolom, także przed sądem. W 77-tysięcznym mieście żyje około 10 tys. niezarejestrowanych migrantów zarobkowych, z których wielu zatrudnionych jest przez agencje pracy w centrach dystrybucyjnych firm, takich jak Primark czy Lidl.
Przeczytaj rownież: Wymiana ognia w turystycznym raju. Są ostrzeżenia polskiego MSZ