Homo europeicus
Góral chciał się zapisać do partii. I dla sprawy gotów był oddać świnię, konia i krowę. Tylko owcy by nie oddał. Bo ją akurat miał. Tak jak góral rozumują Polacy chcący mieć niskie podatki i wysokie świadczenia. To wprawdzie niemożliwe w skali społeczeństwa, ale niewykluczone w wypadku Jana Kowalskiego. I to, że tego właśnie się domaga, wskazuje także na przekonanie o istnieniu szczęśliwców uprzywilejowanych w podziale dóbr, do której to grupy i on chciałby należeć. Takie wnioski wypływają z badania "Wprost": Jacy są Polacy Anno Domini 2006? - komentuje we "Wprost" Michał Zieliński.
Jakich chcemy podatków, a jakiej ordynacji wyborczej? Czy chcemy dodatkowo płacić za usługi medyczne? Na te i inne pytania odpowiadały osoby ankietowane przez Pentor na zlecenie "Wprost". Wyniki badań dowodzą, że w pojedynku między Miltonem Friedmanem a Karolem Marksem, który od ponad piętnastu lat toczy się w naszych głowach, jest remis. Ale remis ze wskazaniem na Marksa.
Schizofrenia w granicach normy
Istotną cechą odpowiedzi na pytania zadawane w badaniach socjologicznych na początku lat 90. była ich schizofreniczność. Polacy chcieli wyższych świadczeń społecznych i niższych podatków. Wyższych płac i większego bezpieczeństwa pracy. Większej dostępności dóbr i krótszego czasu pracy. Taka wiara w istnienie darmowych obiadów była po części reliktem czasów homo sovieticus. Nie od rzeczy będzie przypomnieć, że w badaniach świadomości gospodarczej, przeprowadzonych w 1994 r., trzy czwarte ankietowanych uważało państwową własność przedsiębiorstw za najlepszą. Podobny odsetek Polaków uważał za słuszne, aby to władza państwowa określała, co mają produkować przedsiębiorstwa.
Schizofrenia ekonomiczna Polaków w III RP się jednak zmniejszała i dzisiaj powiedzieć o niej można, że nie odbiega od europejskiej normy. Bo na podobny sposób myślenia wskazało "Badanie systemu wartości Europejczyków", przeprowadzone w czerwcu 2005 r. wspólnie przez Euro RSCG oraz TNS OBOP. Pokazało, że 73 proc. mieszkańców unii uważa, że "konkurencja ma pozytywny wpływ na wzrost gospodarczy i zatrudnienie, a jednocześnie aż 61 proc. z nich nie zgadza się na liberalizację przepisów dotyczących zatrudniania i zwalniania pracowników.
Efekt owcy
To, że ponad połowa Polaków (58 proc.) uważa obecną progresywną konstrukcję podatku dochodowego za sprawiedliwą, a tylko (czy może "aż") jedna trzecia jest zwolennikiem podatku liniowego, mogłoby sugerować, iż jesteśmy wielkimi zwolennikami solidaryzmu. Kiedy jednak włącza się efekt "owcy" z dowcipu o góralu, na pytanie: "czy zgodziliby się płacić wyższe podatki, aby było więcej pieniędzy na cele socjalne?" 70 proc. mówi liberalne "nie", a tylko 29 proc. zgadza się na finansowanie rozwiązań socjalistycznych.
Choć nie chcemy finansować rozszerzania sfery socjalnej, to już uzyskanych przywilejów gotowi jesteśmy zażarcie bronić. Sondaż przeprowadzony przez CBOS przed dwoma laty, podczas debaty nad planem Hausnera, przewidującym redukcję wydatków socjalnych budżetu po to, aby można było obniżyć podatki, pokazał, że za takim rozwiązaniem opowiada się tylko 14 proc. badanych, a przeciw jest aż 65 proc. Z odpowiedzi na pytanie: "Czy jesteśmy za zrównaniem wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn, czy też przeciwko temu?" wynika, że za utrzymaniem obecnego uprzywilejowania kobiet jest 67 proc. Polaków (przeciw - tylko 28 proc.). Gdyby jednak to pytanie sformułować brutalniej (choć w sposób absolutnie merytorycznie prawdziwy): "Czy godzisz się, aby mężczyźni swoimi niższymi emeryturami finansowali wyższe świadczenia kobiet wcześniej przechodzących na emerytury", to uzyskalibyśmy najprawdopodobniej 50 proc. odpowiedzi "nie" (mężczyźni) i 50 proc. odpowiedzi "tak" (kobiety).
Michał Zieliński