Hojarska: Szczypińska wytnie nam wszystkich ludzi
Ludzie Samoobrony tracą stanowiska kierownicze w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Zdaniem przedstawicieli partii Leppera to zemsta PiS. Posłanka Hojarska twierdzi, że "mści się" Jolanta Szczypińska. Wytnie nam wszystkich - dodaje posłanka Samoobrona.
Swoich funkcji nie pełni już czwórka powiązanych z Samoobroną kierowników. Sprawa dotyczy biur powiatowych ARiMR w Wejherowie, Lęborku, Słupsku i Człuchowie. Kolejne osoby kojarzone z Samoobroną spodziewają się odwołań w najbliższym czasie. Przedstawiciele partii Andrzeja Leppera oskarżają PiS o zemstę. Wątpliwości, kto się mści, nie ma też szefowa pomorskiej Samoobrony Danuta Hojarska.
To posłanka Jolanta Szczypińska. Jestem zszokowana - wyznaje Hojarska. Spodziewam się, że wytnie nam wszystkich - dodaje.
Szczypińska zdecydowanie zaprzecza. Ani nie inspiruję, ani nie monitoruję tych zmian - zapewnia posłanka PiS. Odwoływane osoby po prostu nie miały odpowiednich kompetencji - dodaje.
Kierownik oddziału regionalnego ARiMR w Gdyni i działacz PiS Witold Reclaf jest oburzony oświadczeniami Samoobrony i odpowiada twardo, że ma prawo dobierać sobie współpracowników.
Renata Gawłowska-Meyer, córka aktywnego działacza Samoobrony Mieczysława Meyera, została szefową wejherowskiego oddziału ARiMR w lutym tego roku. Jest w zaawansowanej ciąży, od początku sierpnia przebywa na zwolnieniu lekarskim w związku z komplikacjami. Nie uchroniło to jej jednak od utraty stanowiska.
Agencja bezczelnie przysłała pismo do domu, w którym pozbawiono córkę stanowiska i zrobiono ją zwykłym pracownikiem - opowiada Mieczysław Meyer. Renata gdy przeczytała list, bardzo się zdenerwowała i wylądowała w szpitalu. To jest chamstwo, nie podarujemy tego. Pójdziemy z agencją do sądu pracy, zawiadomimy inspekcję pracy o łamaniu praw i prokuraturę, bo córka o mało nie straciła dziecka. Złamano prawo! - oburza się.
Specjaliści od prawa pracy mają jednak co do tego wątpliwości. Kierownicy biur powiatowych są powoływani na swoje stanowiska i w każdej chwili można ich odwołać.
Organ powołujący może w każdej sytuacji odwołać kierownika z zajmowanego stanowiska i fakt, iż pracownica-kierownik jest w ciąży nie ma znaczenia dla skuteczności takiego odwołania - tłumaczy Jolanta Zedlewska, rzecznik prasowy Okręgowej Inspekcji Pracy w Gdańsku. Pracodawca musi jedynie skutecznie dostarczyć pracownicy decyzję o odwołaniu, nie trzeba jej uzasadniać. Pracodawca ma obowiązek zapewnić pracownicy inną pracę, odpowiednią ze względu na jej kwalifikacje - tłumaczy.
Witold Reclaf jeszcze inaczej wyjaśnia swoje decyzje. To są wewnętrzne sprawy agencji i nie chcę ich komentował - mówi Reclaf. Nie jest tak, że robię czystki w agencji! - dodaje.
Jak tłumaczy, Renata Meyer-Gawłowska nie była kierownikiem biura, a jedynie powierzono jej obowiązki kierownicze. Od początku sierpnia jest na zwolnieniu lekarskim, w tym samym czasie jej zastępca przebywał na urlopie. Trzeba więc było kogoś wyznaczyć do kierowania wejherowskim biurem.
Nie mogłem kolejnej osobie powierzyć obowiązków kierownika przed odwołaniem tego powierzenia pani Renacie, to chyba jest oczywiste - ucina Reclaf. Pani Gawłowska wróciła na zajmowane poprzednio stanowisko, a p.o. kierownika został Borys Zieleniewski - dodaje.
Ze stanowiskiem kierowniczym pożegnało się trzech innych szefów biur powiatowych. W Lęborku Iwonę Żernik zastąpił Artur Wolański, w Słupsku Gabriela Wernela - Marek Strojek, zaś w Człuchowie Romana Jaćkowskiego - Kinga Schliep-Lancee. Wszyscy odwołani byli związani z Samoobroną. Natomiast nowi kierownicy są pracownikami agencji od dłuższego czasu, nie są bezpośrednio kojarzeni ani z PiS-em, ani z inną partią polityczną.
Na pewno są lepszymi fachowcami niż pracownicy związani z Samoobroną. Nie oszukujmy się: oni zawdzięczali swoje posady tylko Lepperowi, gdy był wicepremierem i ministrem rolnictwa. Ich kompetencje pozostawiały wiele do życzenia - mówi jeden z pracowników pomorskiej ARiMR. Wszystko wskazuje, że w najbliższym czasie pracę mogą stracić inni kierowcy oddziałów agencji, powiązani z Samoobroną. Tak może być w Nowym Dworze Gdańskim oraz Bytowie.
Staram się pracować jak najlepiej, póki mam taką możliwość - mówi Katarzyna Figiel, szefowa biura powiatowego ARiMR w Nowym Dworze Gd. Pracujemy dobrze, co jest naszą wspólną, moją i pracowników, zasługą. Praca naszego biura oceniana jest wysoko, jesteśmy w czołówce na Pomorzu. Jeżeli jednak otrzymam wymówienie, to przyjmę je, jak każdy inny pracownik - zapewnia.
W podobnym tonie wypowiada się z szefowa agencji w powiecie bytowskim, Danuta Lebioda. Kierownikiem się bywa, a nie jest - mówi Lebioda, która do samorządu startowała jako osoba popierana przez Samoobronę.
Wytną nam wszystkich
Michał Lewandowski: niekompetentni ludzie Samoobrony są odwoływani z ARiMR. Co pani na to?
Danuta Hojarska: niekompetentni?! Nasz oddział Agencji jest na pierwszym miejscu w Polsce pod względem obsługi wniosków o unijne dotacje. Jak to mogli osiągnąć ludzie bez kwalifikacji?
Chce pani powiedzieć, że te odwołania kierowników oddziałów na Pomorzu to zemsta?
- Oczywiście, że zemsta. Zemsta pani posłanki Szczypińskiej. Ja się jej dziwię. Zwalnia nawet kobiety, które jak jedna z kierowniczek są w szóstym miesiącu ciąży. Zwolniona została też szefowa całego oddziału regionalnego. Spodziewam się, że wytnie nam wszystkich. Ludzie są już o tym uprzedzeni. Nie wierzę też w jej zapewnienia, że ludzie z kwalifikacjami zostaną na stanowiskach. Bo nie o kwalifikacje tu chodzi.
Poseł Szczypińska podkreśla jednak, że wymiana to efekt kontroli, a nie zemsta polityczna.
- Ja zawsze mówiłam, że znam się tylko na rolnictwie, a to byli ludzie z kwalifikacjami. Tymczasem pani poseł zna się na wszystkim. Te zwolnienia to ślepe wykonywanie poleceń, bez świadomości jakie będą skutki. Świadczą o tym zresztą nowe nominację. W powiecie kościerskim kierownikiem agencji został były członek SLD. Jestem tym wszystkim zszokowana.
To nie ja sprzątam w Agencji
Michał Lewandowski: W oddziałach ARiMR na Pomorzu trwa usuwanie kolejnych kierowników. To zapowiadane przez panią "sprzątanie" po ludziach Samoobrony?
Jolanta Szczypińska: Decyzje personalne nie należą do mnie. To domena szefa Agencji i on ponosi za nie odpowiedzialność. To nie jest zadanie posła i chcę bardzo wyraźnie powiedzieć, że ani nie inspiruję tych zmian, ani ich nie monitoruję. Nie jestem posłanką Hojarską i nie załatwiam podobnych spraw w taki sposób.
Ale mówiła pani wprost już jakiś czas temu, że ludzi Samoobrony trzeba będzie odwołać.
- Oczywiście jest konieczna wymiana niektórych osób. Tych, które nie nadają się na zajmowane stanowiska.
Czyli jednak weryfikacja partyjna?
- Gdyby oni byli tam tylko z klucza partyjnego, to jeszcze byłoby pół biedy. Ale oni po prostu nie mają kwalifikacji, nie są kompetentni. Dochodziły takie sygnały, zostały zweryfikowane i teraz są wyciągane wnioski. Wiedziałam, że taka jest sytuacja i dlatego wcześniej szczerze o niej mówiłam. Chcę też powiedzieć, że ci, którzy mają kwalifikacje, pewnie nie muszą bać się o swoje stanowiska. Ale jeszcze raz podkreślam, te zmiany nie są przeze mnie ani inspirowane, ani monitorowane. Czym się zajmują?
ARiMR działa na rzecz obszarów wiejskich. Od wstąpienia Polski do UE jej głównym zadaniem jest obsługa pomocy jaką z Brukseli otrzymują nasi rolnicy (m.in. przyjmuje wnioski o dopłaty i później je wypłaca). W ramach działań ze środków krajowych m.in. udziela rolnikom gwarancji, poręczeń i pożyczek, dopłaca też do oprocentowania kredytów bankowych. Agencja ma 16 oddziałów regionalnych i 314 biur powiatowych.
Stracili stanowisko i pieniądze
Bycie kierownikiem biura powiatowego ARiMR to dobrze płatna posada, biorąc pod uwagę, że takie stanowisko zajmowały niejednokrotnie osoby bez wykształcenia wyższego i wcześniejszego doświadczenia w pracy w administracji. Kierownik w ARiMR zarabia od 3 tys. zł do 4,8 tys. zł brutto. Specjalista w ARiMR dostaje od 1,8 tys. zł do 2,6 tys. zł. Natomiast referent, czyli zwykły pracownik w agencji, nie zarabia już kokosów, a jedynie od 1 tys. zł do 1,5 tys. zł. Tak więc odwołani kierownicy dotkliwie odczują zmianę stanowiska po kieszeni. I choć ARiMR jest agencją rządową, a więc pieniądze na wypłaty wynagrodzeń pochodzą od nas wszystkich, zdumiewa upór, z jakim jej władze odmawiają podania informacji o swoich pensjach do publicznej wiadomości.
Nie jestem upoważniony do informowania, ile zarabiają nasi pracownicy, mam co do tego wyraźny zakaz - mówi Witold Reclaf, szef oddziału regionalnego ARiMR w Gdyni. To nikogo nie powinno interesować - dodaje.
Michał Lewandowski
Joanna Kielas