ŚwiatHitler Afryki - Zachód go chwalił, gdy on mordował

Hitler Afryki - Zachód go chwalił, gdy on mordował

Jest inteligentny, przebiegły, mściwy i okrutny. Kiedy świat podziwiał go za wybaczenie swoim białym oprawcom, Robert Mugabe wybijał tysiące czarnych przeciwników. Jego życie to walka. Reguły ustala on sam. Wiele osób porównuje go do Hitlera. Sam Mugabe przyznał, że jeśli Hitler chciał suwerenności i sprawiedliwości dla swojego narodu, to on chce być Hitlerem po wielokroć.

Hitler Afryki - Zachód go chwalił, gdy on mordował
Źródło zdjęć: © AFP | Alexander Joe

30.03.2011 | aktual.: 30.03.2011 14:26

To jeden z ostatnich przyjaciół Muammara Kadafiego. Gdy w Libii zaczęły się rozruchy, Mugabe wysłał pułkownikowi zimbabweńskich najemników na ratunek. Tyrani tak mają - trzymają się razem. W chwili próby mogą na siebie liczyć.

1. Początek

Idę na wojnę obojętnie czy wrócę, czy nie.
- Robert Mugabe, żegnając się z matką, 1975

Bali się go. Byli pewni, że będzie się mścił: za kolonializm, za jedenaście lat więzienia, za martwych kompanów. Kiedy biali władcy Rodezji siadali do rozmów pokojowych z Robertem Mugabe, spodziewali się najgorszego. Nie bez powodów.

W 1960 roku Mugabe wrócił z kilkuletniej tułaczki po Afryce. Żył w RPA, Ghanie, Zambii i Tanzanii; studiował, pracował jako nauczyciel i widział, jak kontynent zrzuca kajdany. W końcu zapragnął, by jego ojczyzna również była wolna - nie tylko od Wielkiej Brytanii, ale i rasistowskich rządów białej mniejszości, która kierowała Rodezją od dekad.

Mugabe wstąpił w szeregi niepodległościowej Afrykańskiej Unii Narodowej Zimbabwe (ZANU). Szybko wsławił się ognistymi przemówieniami. Z zaciśniętymi pięściami grzmiał o afrykańskiej godności i dumie, a tysiące słuchaczy spijały słowa z jego ust. Uważnie obserwowały go też służby bezpieczeństwa. W 1964 roku trafił za kratki. Zarzut: działalność wywrotowa. Nie dostał przepustki nawet na pogrzeb swego pierworodnego, czteroletniego synka.

Ale więzienie nie zniszczyło Mugabe. W oczach tłumów stał się bohaterem cierpiącym za miliony czarnych. In absentia wybrano go do ścisłego kierownictwa ZANU. Gdy pod koniec 1974 roku wyszedł na wolność, chciał walczyć dalej. Ścigany przez bezpiekę, przedostał się do sąsiedniego Mozambiku. Tam już czekali wygnani wojownicy, wypatrujący lidera, który poprowadzi ich do zwycięstwa. Robert Mugabe wiedział, że może to zrobić.

Z obozów w Mozambiku i Zambii partyzanci ZANU rozpoczęli wojnę podjazdową. Regularnie przekraczali granicę z Rodezją, by atakować białych farmerów i rodezyjskie wojsko. Wspomagali ich bojownicy z ZAPU, konkurencyjnej organizacji wyzwoleńczej. Razem wysadzali pociągi i tory kolejowe, ustawiali pułapki na drogach i przejmowali transporty. Rząd nie przebierał w środkach. Złapanych rebeliantów czekały długie i okrutne tortury. Czarni cywile traktowani byli jak potencjalni dywersanci.

Pod presją, premier Rodezji Ian Smith zgodził się na rozmowy pokojowe. Mugabe nie chciał negocjować. Uważał, że będzie w stanie wygrać wojnę siłą, a dyplomacja mogła tylko ograniczyć rozmiar tryumfu. Ostatecznie jednak przystał na pertraktacje. W 1979 roku konflikt dobiegł końca. Kosztował życie około 30 tysięcy ludzi.

Porozumienie, przy udziale Brytyjczyków, podpisano w Lancaster House w Londynie. Rodezja stała się państwem rządzonym przez czarną większość. Przyjęła nową, afrykańską nazwę - Zimbabwe.

Gdy Mugabe wracał do kraju, gigantyczny tłum witał go jak mesjasza. Kilka miesięcy później zasiadł w fotelu premiera. Biali czekali na rzeź. Ale zemsta nie nadeszła. Nie wtedy.

2. Zaskoczenie

Nie może być usprawiedliwieniem, że biali nękali nas, gdy mieli władzę, więc teraz czarni będą nękać ich. Zło jest złem, obojętnie, czy czyni je biały przeciwko czarnemu, czy czarny wobec białego.
- Robert Mugabe, inauguracja rządu, 1980

Chociaż walczyli z nim od lat, biali niewiele wiedzieli o nowym premierze. Postrzegali go głównie przez pryzmat wojny i rasistowskich stereotypów. Byli bardzo zdziwieni, gdy pokazał się im wszystkim po raz pierwszy. Inteligentny, elokwentny, w doskonale dopasowanym garniturze - nie wyglądał jak komunistyczny gangster, jakiego oczekiwali.

Najwięcej obaw mieli biali farmerzy. Było ich zaledwie około sześciu tysięcy, ale posiadali większość najlepszych terenów uprawnych. Wyobrażali sobie, że Mugabe przemocą zabierze im ziemie i odda je czarnym. Wielu członków ZANU tego właśnie żądało.

Mugabe poszedł inną drogą. Osobiście zachęcał białych do rozwoju farm. Utrzymywał wysokie ceny skupu zbóż i niskie podatki, uprościł przepisy dotyczące nabywania nieużytków. Gospodarka Zimbabwe opierała się na rolnictwie, a biali farmerzy byli w nim najlepsi - mieli doświadczenie, znali nowe technologie i zasady rynku. Pozostawieni w spokoju, rozwijali swoje gospodarstwa, zatrudniali coraz więcej ludzi i pomagali w odbudowie kraju.

Postawa Mugabe zaimponowała Zachodowi. Światowi przywódcy zobaczyli w nim rozsądnego polityka, w którego warto zainwestować. Szacunek, jakim cieszył się w Afryce, czynił z niego wartościowego sojusznika. Do Zimbabwe popłynęły rzeki zachodniej pomocy. Modernizowano miasta, budowano drogi i mosty. W krótkim czasie właściwie każdy obywatel zyskał dostęp do służby zdrowia i mógł pójść do szkoły.

Edukacja zawsze była oczkiem w głowie Mugabe. Jako dziecko wolał czytać książki leżąc pod drzewem niż bawić się z kolegami. Później studiował na kilku uczelniach; w więzieniu kończył kursy korespondencyjne. Ogółem zgromadził aż siedem dyplomów wyższych uczelni. Chciał więc, by wszyscy jego rodacy potrafili chociaż czytać i pisać. Do dziś wskaźnik analfabetyzmu w Zimbabwe jest prawie najniższy na kontynencie.

Przez pierwsze dziesięć lat rządów Mugabe świat patrzył na jego kraj i był zachwycony. Ale nie przyglądał się dokładnie. Nie widział drugiej twarzy dyktatora. Nie widział Matabelelandu.

3. Żadnego buntu!

Jedynym sposobem na skuteczne zabicie węża jest atak i zmiażdżenie jego głowy.
- Robert Mugabe, o swoich przeciwnikach, 1982

Pragnął władzy, to pewne. Gdyby nie zgodził się na pokój, może udałoby mu się zagarnąć ją całą. Stało się inaczej, więc musiał podzielić się stołkami nie tylko z białymi, ale i z czarnymi z ZAPU. Ci nie byli mu potrzebni, a świat się nie przejmował się ich losem. Mugabe nie miał dla nich litości.

Od samego początku ludzie premiera gnębili niewygodnych koalicjantów. W 1982 liderzy ZAPU zostali oskarżeni o spiskowanie i wyrzuceni z rządu. Banici chwycili za broń i wycofali się do Matabelelandu, na ziemie swojego plemienia Ndebele.

W ślad za nimi Mugabe wysłał 5 Brygadę. Były to oddziały specjalnie wyszkolone w tłumieniu buntów przez instruktorów z Korei Północnej. Jednostki nazywano Gukurahundi. W języku ludu Szona, największego w Zimbabwe, oznacza to "deszcz, który zmywa plewy przed nadejściem wiosny". Żołnierzom towarzyszyli owiani złą sławą oficerowie Centralnej Organizacji Wywiadowczej (CIO) - eksperci od zastraszania i tortur.

W krótkim czasie służby bezpieczeństwa odcięły Matabeleland od reszty kraju. Wstrzymano dostawy żywności i zniszczono lokalne sklepy. Każdego cywila traktowano jak wspólnika buntowników. "Wieśniacy musieli śpiewać ku czci ZANU w języku szona i tańczyć na masowych grobach swoich rodzin i sąsiadów zabitych parę minut wcześniej", opisuje w książce "State of Africa" brytyjski historyk Afryki z Oksfordu, Martin Meredith. - Nie płaczcie, jeśli wasi bliscy zginą. Gdzie mężczyźni i kobiety dają jedzenie dysydentom, tam pojawiamy się my i wytępiamy ich. Nie rozróżniamy między tymi, co walczą, a tymi, co nie - ostrzegł Mugabe podczas wizyty w jednej z ukaranych wiosek. Jak sam stwierdził, do swoich dyplomów mógł dołożyć kolejny - "dyplom z przemocy".

W wojskowych bazach utworzono ośrodki przesłuchań. Na ścianach ciasnych, śmierdzących celi smugi krwi przypominały o konsekwencjach złych odpowiedzi. W obozie Bhalagwe w każdej chwili znajdowało się do dwóch tysięcy osób - w tym dzieci i starców. Głównym narzędziem represji był jednak głód. Dzień po dniu 400 tysięcy ludzi zamieniało się w drżące szkielety. - Najpierw zjecie swoje kury, potem kozy, później bydło i osły. Następnie zjecie swoje dzieci, a w końcu zjecie dysydentów - objaśniał cywilom jeden z dowódców 5. Brygady.

Pod koniec 1987 roku ZAPU była całkowicie rozbita. Jej lider, Joshua Nkomo, jeden z bohaterów wojny z białymi, musiał podpisać upokarzające zawieszenie broni. ZANU wchłonęło resztki opozycji i przyjęło nową nazwę - ZANU-PF. Mugabe osiągnął swój cel. Pod fasadą demokracji Zimbabwe było de facto państwem jednopartyjnym, a on został prezydentem z prawie nieograniczoną władzą.

Matebeleland opłakiwał zmarłych. Zginęło tam ponad 10 tysięcy ludzi.

4. Zmiana frontu

To jest kpiną z historii, że większość żyznych terenów ciągle pozostaje w rekach naszych dawnych kolonizatorów, podczas gdy [czarni] chłopi żyją jak dzicy lokatorzy na ziemiach nadanych im przed Boga.
- Robert Mugabe, przed wyborami, 1990

Rozwój gospodarki przyśpieszył rozkwit korupcji. Mugabe miał dwie metody zwalczania oponentów - mordował nieugiętych, a resztę przekupywał. Partyjnym kolegom rozdawał lukratywne pozycje, podczas gdy konkurenci ginęli w tajemniczych wypadkach samochodowych i "atakach na tle rabunkowym".

Z czasem niezadowolonych było coraz więcej. Weterani wojny o niepodległość czuli się oszukani tym, że Mugabe ułożył się z białymi. Mimo rosnącego PKB setki tysięcy czarnych Zimbabweńczyków ciągle żyły w zatłoczonych komunach na obszarach zagrożonych suszą. Chociaż finansowany przez Brytyjczyków program redystrybucji ziemi rozpoczęto już w 1980 roku, efekty były mizerne. Odkupowane od białych pola trafiały zazwyczaj w ręce polityków, a biedota pozostawała biedotą. Rozgniewaną biedotą.

Przed wyborami w 1990 roku Mugabe zrobił zatem to, co powtórzy później wielokrotnie - zagrał pod publikę. Ku uciesze gawiedzi wprowadził nowe prawa, dzięki którym rząd mógł przejąć dowolną farmę za niepodlegającą negocjacji rekompensatą. Obywatele uwierzyli, że następnym krokiem będzie rozdanie pól potrzebującym. W wyborach zagłosowali więc na ZANU-PF.

Ale kolejne lata nie przyniosły poprawy. Korupcja i niekompetencja coraz mocniej uderzały w gospodarkę. Odbierane białym farmy marniały, bo nowi właściciele nie mieli pojęcia o rolnictwie. Tymczasem w Wielkiej Brytanii prawica straciła władzę. Rząd Tony'ego Blaira nie czuł się już winny za zbrodnie kolonializmu i odmówił dalszego finansowania programu redystrybucji. W 1998 roku Mugabe, chcąc odwrócić uwagę od problemów wewnętrznych, wysłał żołnierzy do Demokratycznej Republiki Konga. Trwała tam właśnie największa wojna w historii Afryki. Eskapada, która kosztowała budżet milion dolarów dziennie, okazała się totalnym fiaskiem - finansowo i propagandowo.

Bezrobocie przekroczyło ponad 50% Ludzie coraz częściej pokazywali swój gniew na ulicach. Opozycja, mimo represji, zyskiwała popularność. Zwłaszcza MDC byłego związkowca Morgana Tsvangirai'ego. Dyktator ponownie uderzył więc w białych. W 2000 roku przeprowadził referendum o zmianie konstytucji. Nowa pozwoliłaby rządowi na przejmowanie gospodarstw bez jakiejkolwiek zapłaty. Na to jednak ponad 55% Zimbabweńczyków nie wyraziło zgody. Starzejący się i coraz bardziej wrażliwy na swoim punkcie Mugabe uznał to za osobistą zniewagę.

5. Chybiona zemsta

W obecnym stanie postrzegamy was jako naszych wrogów, ponieważ naprawdę zachowaliście się jak wrogowie Zimbabwe. Jesteśmy pełni gniewu. Całe nasze społeczeństwo jest wściekłe i dlatego weterani zabierają wam ziemie.
- Robert Mugabe, do białych obywateli, 2000

Na farmach zaczęli pojawiać się mężczyźni z maczetami i siekierami w dłoniach. Twierdzili, że są weteranami wojny o wolność, chociaż wielu z nich nie mogło jej nawet pamiętać. Właścicielom majątków dawali wybór: wynocha albo… Atakowali białych, ale również ich czarnych pracowników. Rząd przyglądał się temu bezczynnie. Przed wyborami prezydenckimi w 2002 roku najazdy i grabieże przybrały na sile. Połowa białych farmerów straciła gospodarstwa. Ale Mugabe osiągnął swój cel. Ciągle był głową państwa.

Ataki na rolników oburzyły opinię światową. Wiele państw, w tym USA i Wielka Brytania, nałożyło na Zimbabwe surowe sankcje. Jego prezydent stał się pariasem. Elżbieta II odebrała dyktatorowi tytuł rycerski, który sama nadała mu kilka lat wcześniej. Mugabe, nienawidzący Anglików, ale kochający angielską kulturę, podobno bardzo mocno to przeżywał.

Kraj pogrążał się w kryzysie. Przejęte przez niewykształconych młokosów pola zarastały. Specjaliści i nauczyciele emigrowali. Szpitale i szkoły przestały działać poprawnie, a dobre niegdyś drogi pokrywały się dziurami. W sklepach zaczęło brakować pożywienia. Nocą całe miasta znikały w ciemnościach, bo przerwy w dostawach prądu stały się czymś powszechnym. Pod koniec 2008 roku rosnącą w przeraźliwym tempie inflację liczono w tryliardach (10 do 21. potęgi). Ceny co tydzień podskakiwały więc o kilkadziesiąt procent. Ludzie w parę chwil tracili dobytek - chyba że posiadali, wzorem Mugabe i jego świty, konta za granicą. Pracę miał zaledwie co dwudziesty dorosły. Prawie połowa społeczeństwa - pięć milionów ludzi - głodowała. Średnia przewidywana długość życia spadła do 35 lat.

Tymczasem dyktator trzymał się mocno. Czym bardziej nienawidzili go obywatele, tym brutalniej karał wszelki bunt. Ale w 2008 roku przeżył szok. Morgan Tsvangirai, jego największy wróg, prześcignął go w pierwszej turze wyborów prezydenckich. Przed dogrywką Mugabe spuścił ze smyczy swoich siepaczy. Rządowe bojówki zabiły prawie stu działaczy opozycji i wysiedliły 200 tysięcy ludzi z wiosek, które odważyły się zagłosować na lidera MDC. Wśród morderców byli m.in. ludobójcy z Rwandy przygarnięci przez tyrana przed laty. Tsvangirai, ukrywając się w ambasadzie Holandii, zrezygnował ze startu w drugiej rundzie. Mugabe został prezydentem po raz piąty.

Kraj zawrzał. Świat był oburzony. USA, UE i Unia Afrykańska domagały się, by dyktator ustąpił - lub chociaż podzielił się władzą. W końcu, po miesiącach rozmów, szef ZANU-PF zgodził się pójść na kompromis. Zachował swoje stanowisko, a Tsvangirai objął urząd premiera. Politycy MDC dostali także kilka ważnych ministerstw, miedzy innymi finansów. Mugabe nie pozwolił jednak odebrać sobie kontroli nad służbami bezpieczeństwa i wojskiem. Niecały miesiąc później, 6 marca 2009 roku, nowy premier wraz z żoną wracali do swojego domu na wsi. Było słoneczne popołudnie. Nagle nadjeżdżająca z naprzeciwka ciężarówka zmieniła kurs i wbiła się w ich samochód. Susan Tsvangirai zginęła na miejscu, jej mąż został ranny. Byli małżeństwem od 31 lat, mieli szóstkę dzieci. Chociaż drogi w Zimbabwe są w fatalnym stanie, mało kto wierzy w nieszczęśliwy wypadek.

6. Do samego końca

Niektórzy z was myśleli, że już nie trzymamy władzy. Ale ja ciągle jestem u steru i mam moce wykonawcze. Nic się za bardzo nie zmieniło.
- Robert Mugabe, podczas przyjęcia urodzinowego, 2009

Zimbabwe było kiedyś nazywane "spichlerzem Afryki". Dziś jest tylko ruiną.

A jednak człowiek, który najbardziej się do tej tragedii przyczynił, ciągle tkwi na swoim tronie. I chociaż nadszedł trudny okres dla dyktatorów, 87-letni Mugabe raczej śpi spokojnie. Dla wielu Afrykanów, mimo swoich wad, ciągle jest bohaterem, który przywrócił czarnym godność zabraną przez białych najeźdźców. Takim postaciom trudno powiedzieć "dość". Zwłaszcza, że od kilku lat tyran ma nowe źródło dochodu - bogate złoża diamentów.

Nieraz przewidywano jego koniec. Wróżono wojny, bunty, zamachy. Obstawiano, że umrze na zawał lub raka. Ale zawsze się mylono.

Matka Mugabe dożyła setki. On sam, jak twierdzi jego 40 lat młodsza żona, jest w doskonałej formie. Codziennie wstaje o świcie i ćwiczy, nie pije, nie pali, nie je tłustego mięsa. Może mieć więc przed sobą jeszcze dużo czasu.

Michał Staniul, Wirtualna Polska

Czytaj również bloog autora: Blizny Świata!

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)