Hiszpania: fałszywy polski książę uwodził i okradał
Piękni i bogaci są jak banki - rzadko przyznają się do swoich porażek. Dzięki temu Wojciech S. Z., znany w Hiszpanii, jako principe polaco (polski książę), przez parę lat bez przeszkód polował na swoje ofiary, a właściwie na ich pieniądze. Być może trwałoby to znacznie dłużej, gdyby nie zranione uczucie pięknej aktorki i pewien wścibski dziennikarz.
10.08.2012 | aktual.: 14.08.2012 07:43
Kilka lat temu do kancelarii mecenas Teresy Bueyes zgłosiła się hiszpańska aktorka Paloma Lago twierdząc, iż została oszukana na kwotę 140 tysięcy euro przez byłego narzeczonego. Dodała też, iż Wojciech S.Z., stosował wobec niej szantaż psychiczny.
Polski książę zawrócił w głowie hiszpańskiej aktorce.
Polskiego księcia, jak przedstawił się jej Wojciech, poznała w 2009 roku, kiedy ten zwrócił się do niej z propozycją kilku projektów humanitarnych. Urzeczona tak szlachetną ideą oraz urokiem osobistym Polaka, wpłaciła na konto organizacji Nidwalden Corporation odpowiednią kwotę. Jak się później okazało, wpłynęła ona prosto do kieszeni "księcia", gdyż to on był jedynym właścicielem konta.
Narzeczony aktorki, jakim wkrótce stał się Wojciech, namówił ją również na zaangażowanie 140 tys. euro w niezwykle intratny interes. Niestety, doskonała w zamierzeniu inwestycja, okazała się jedynie "bezzwrotną inwestycją" aktorki w polskiego narzeczonego. Paloma zeznała w sądzie, iż obdarzyła "polskiego księcia" całkowitym zaufaniem, gdyż, jak twierdziła, był w swej roli bardzo wiarygodny.
Wojciech S. Z., jak na potomka królewskich rodów i księcia w jednej osobie przystało, jadał śniadania w najlepszych hotelach Madrytu, woził się Bentleyem lub Jaguarem oraz nosił z wyszukaną elegancją. Jeśli do tego dodać atrakcyjną aparycję oraz nienaganne maniery, nie ma co się dziwić, że robił tak duże wrażenie na rozmówcach.
Książę i biznesmen
Łatwość słownego operowania kwotami przyprawiającymi przeciętnego człowieka o zawrót głowy oraz znajomość rynku, dopełniała wizerunku biznesmena. Jak mówią świadkowie, Wojciech S. Z. niezaprzeczalnie miał głowę do interesów, ale jedynym beneficjentem korzyści z powierzanych mu pieniędzy był on sam.
Jak przyznaje mecenas Teresa Bueyes, ona sama była także o krok od zainwestowania w fałszywy projekt fałszywego księcia. Poznany na niwie prywatnej Polak, mieniący się wówczas prezesem Polskiej Izby Handlowej, zaproponował jej kuszącą inwestycję w ziemię oraz kazeinę. Czy to wiedziona szóstym zmysłem, czy też zawodowym doświadczeniem, dość, że adwokatka nie "weszła w interes".
Na pytanie, co spowodowało, iż polski "książę" przez kilka lat mamił i oszukiwał bezkarnie światek hiszpańskiej elity, odpowiada, iż to dość złożona sprawa. Sławni i bogaci nie mówią o swoich porażkach. Aby zaczęli mówić, musi ich coś sprowokować. W przypadku sprawy "polskiego księcia", tym czymś okazał się artykuł w popularnym dzienniku "El Mundo" o zranionych uczuciach i straconych pieniądzach Palomy Lago. Dopiero wtedy do kancelarii pani mecenas ustawiła się kolejka oszukanych przez "polskiego księcia". Mówi się, że sprawa Palomy jest wierzchołkiem góry lodowej oszustw "księcia" Wojciecha, których dopuścił się on na terenie Hiszpanii. Ofiara potomka Drakuli
Polski "książę" ma na swoim koncie rozmaite figle, prowokowane czasami przez same ofiary jego działalności. Na pewien karkołomny pomysł wpadł, poznając hiszpańską aktorkę i modelkę, Rosannę Walls. Gwiazda zwierzyła mu się, iż posiada unikatowe wydanie powieści Brama Stokera o Drakuli. Polak zdradził jej wtedy , że pochodzi w prostej linii od pierwowzoru postaci Drakuli, hrabiego Włada zwanego pieszczotliwie Palownikiem. Po jakimś czasie Wojciech S .Z. zerwał kontakt z aktorką, ale zachował "pewną sumę jej pieniędzy" oraz książkę o Drakuli - białego kruka z 1897 roku. Sprawa ta wpłynęła do sądu po wydrukowaniu artykułu w "El Mundo".
Polski "książę" znany był także ze swej słabości do elitarnej gry w polo, którą także wykorzystywał do dokonywania oszustw. Jedną z jego ofiar był wpływowy, argentyński biznesmen, posiadający swe włości w Hiszpanii. Książę Wojciech zgłosił się do niego z propozycją zakupu jego ziem w okolicach Toledo. Miał je przeznaczyć pod budowę luksusowego centrum gry w polo.
Polo,luksus i oszustwa
O tym jak bardzo był przekonywujący, niech świadczy fakt, iż biznesmen oddał mu w użytkowanie swoją własną rezydencję wraz z całą posiadłością, na czas doprowadzenia transakcji do końca. Jakież musiało być zaskoczenie Argentyńczyka, kiedy obydwa czeki wystawione przez naszego bohatera, mające pokryć częściowo przyszły zakup, okazały się... bez pokrycia.
Pan Wojciech jednak tak dobrze poczuł się we wspaniałej posiadłości, iż ani myślał stamtąd się wyprowadzać. Argentyńczyk musiał czekać ponad rok, aby pozbyć się oszusta i móc korzystać znowu ze swojej własności.
Innym razem, polski rzekomy potomek hrabiego Drakuli, obwieścił chęć stworzenia ekipy polo w Barcelonie, wciągając w swe działania osoby z miejscowej elity. Niestety, wkrótce opuścił Hiszpanię, pozostawiając niepopłacone rachunki oraz członków drużyny polo bez wypłaty.
Prezes na przymusowych "wakacjach"
Książę obojga nazwisk, gdyż obok członu polskiego posiada również hiszpański, pełni czcigodne funkcje w spółkach zarejestrowanych na terenie Polski. Najstarsza ze spółek z o.o. może poszczycić się 15-letnim stażem. Główną działalnością firm, w których książę Wojciech pełni funkcje prezesa, jest doradztwo biznesowe. W chwili obecnej trudno skorzystać tam z "fachowego" doradztwa, gdyż telefony milczą, jak zaklęte, a sam prezes znajduje się w Hiszpanii na "przymusowych wakacjach".
Sąd w Madrycie skazał Wojciecha. S. Z. na dwa lata więzienia i zadośćuczynienie szkody w kwocie 140 tys. euro na rzecz znanej Palomy Lago. Dzięki nazwisku Palomy i zainteresowaniu prasy, wokół Polaka zrobiło się gorąco i na światło wyszły jego inne sprawki. Co do szkodliwości czynów tego fałszywego potomka królewskiego rodu, nie warto się rozwodzić. Sąd w kilku przypadkach już ją ocenił. Warto jednak przyjrzeć się mechanizmowi, który pomógł Wojciechowi S. Z. rozwinąć skrzydła na hiszpańskiej ziemi.
Ludzie odbierają nas, tak jak sami im się przedstawiamy, nawet, jeśli wmieszamy w to królewskich przodków, czy księcia ciemności. Oczywiście, im większa pewność siebie, tym i efekt pewniejszy, Poza tym, Wład Palownik zwany też Drakulą, mógł mieć przecież potomków historycznie nieodnotowanych. Nigdy nic nie wiadomo...
Z Lloret de Mar dla polonia.wp.pl
Kinga Jankowska