Historycy o Kiszczaku: "negatywna postać" i "symbol represji PRL"
Czesław Kiszczak był postacią, która jednoznacznie negatywnie zapisała się w dziejach Polski - powiedział Polskiej Agencji Prasowej dr Paweł Ukielski, wiceprezes IPN. Historyk prof. Jerzy Eisler dodał, że dla milionów Polaków generał był symbolem represji PRL. Piotr Osęka, historyk i publicysta określił karierę Kiszczaka jako "służbę złu".
O śmierci Kiszczaka poinformowała w czwartek jego żona. Kiszczak, szef MSW z lat 80., był prawomocnie skazany za wprowadzenie stanu wojennego. Był też oskarżony o przyczynienie się do śmierci 9 górników z kopalni "Wujek". Miał 90 lat.
"Od początku kariery"
Jak podkreślił wiceprezes IPN, "Czesław Kiszczak był postacią, która jednoznacznie negatywnie zapisała się w dziejach Polski". - I to już od samego początku kariery, gdy w 1945 roku trafił do Głównego Zarządu Informacji Wojska Polskiego, czyli jednej z najbardziej znienawidzonych organizacji, które zajmowały się sowietyzacją polskiej armii i społeczeństwa - zauważył.
- Tę czarną kartę zapisywał również później, był przecież m.in. odpowiedzialny za wprowadzenie stanu wojennego. Zresztą, już w wolnej Polsce został za to skazany prawomocnym wyrokiem. Był więc jednym z nielicznych komunistycznych dygnitarzy, których wolna Polska pociągnęła również do odpowiedzialności formalno-prawnej za czyny popełnione w okresie istnienia PRL - powiedział PAP Ukielski.
Konsekwencje stanu wojennego
- Czesław Kiszczak to jeden z najważniejszych, obok gen. Jaruzelskiego, symboli stanu wojennego i brutalnej, przy użyciu siły, rozprawy z Solidarnością; w PRL odpowiadał za cały szeroko rozumiany aparat represji - powiedział PAP historyk prof. Jerzy Eisler, dyrektor oddziału IPN w Warszawie, pracownik Instytutu Historii PAN.
- W karierze pomogła mu historia, którą współtworzył - mam na myśli oczywiście stan wojenny, którego był jednym z organizatorów, inicjatorów i współtwórców. W okresie stanu wojennego i w następnych latach, poza gen. Wojciechem Jaruzelskim, gen. Kiszczak był chyba najważniejszą w Polsce osobą, niezależnie od tego, jakie w danym momencie pełnił funkcje, jakie sprawował stanowiska - powiedział prof. Eisler,
- Czesław Kiszczak był człowiekiem, który odpowiadał za cały szeroko rozumiany aparat represji, w tym także za internowanie, aresztowanie ludzi, zatrzymywanie. Nadzorował służbę bezpieczeństwa, Zmotoryzowane Odwody Milicji Obywatelskiej, to wszystko, co w pamięci ludzi w stanie wojennym i w następnych latach zapisało się jak najgorzej - wymieniał prof. Eisler.
- Oczywiście odegrał, trzeba mu to oddać, dość pozytywną rolę w 1988-89 roku, czyli w procesie zainicjowania przemian ustrojowych w Polsce. Ale przecież nikt nie wierzył, że jego celem było przekazanie władzy. Zdaje się nie ulegać wątpliwości, że komuniści chcieli zreformować po swojemu PRL, podzielić się z opozycją nie tyle władzą, co odpowiedzialnością za sytuację i za stan państwa - mówił historyk.
Generał przed sądem
Prof. Eisler przypomniał, jak "potem w III RP Czesław Kiszczak stawał przed sądem oskarżany o współudział w zorganizowaniu stanu wojennego". - Unikał tego sądu. Bywało tak, że był chory i nie mógł się stawić na rozprawie sądowej, ale w tym samym czasie widziany był czy to za granicą na urlopie, czy gdzieś tutaj w Polsce na wypoczynku - przypomniał prof. Eisler.
Historyk zaznaczył, że "nie był to człowiek, o którym dużo wiedzieliśmy". - Gen. Kiszczak zawsze mówił o sobie tylko tyle, ani jednego zdania więcej, niż chciał i mógł powiedzieć. To jest cecha ludzi służb specjalnych, że oni nie lubią o sobie mówić, lubią natomiast budować anegdotki, opowiastki, które mają z jednej strony za zadanie ocieplić wizerunek, a z drugiej strony służą, jak się wydaje, wciąganiu historyków w grę: "oto jest taki sympatyczny rozmówca - zawsze opowie anegdotkę, zawsze jakąś ploteczkę, da się potem w artykule czy w książce zrobić przypis, będzie to można zacytować" - mówił profesor.
Wspominając Kiszczaka, prof. Eisler powiedział: "Był to niewątpliwie człowiek inteligentny, bardzo zręczny, sprawny. Tylko każdy musi sobie odpowiedzieć dzisiaj sam na pytanie, czy są to rzeczywiście zawsze i wszędzie wielkie zalety. Czy znakomitą służbę złu też należy chwalić, podziwiać, gloryfikować? Jak tak nie uważam".
Zaufany człowiek Jaruzelskiego
- Czesław Kiszczak ponosi odpowiedzialność za stan wojenny, śmierć górników z "Wujka", ale też skłócenie dawnej opozycji w latach 90. Jako doświadczony człowiek służb doskonale umiał manipulować ludźmi - powiedział z kolei Piotr Osęka, historyk i publicysta.
- Biografa Kiszczaka mieści się w mrocznych rejestrach polskiej historii. Był szefem wywiadu wojskowego - instytucji, która była fundamentem państwa totalitarnego, choć on sam bezpośrednio walką z opozycją się nie zajmował. Do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych został ściągnięty przez Wojciecha Jaruzelskiego, który miał do wojska większe zaufanie niż do aparatu bezpieczeństwa. Kiszczak był takim zaufanym człowiekiem Jaruzelskiego w MSW i jako szef tej instytucji był bezpośrednim wykonawcą stanu wojennego. Wespół z Jaruzelskim ponosi odpowiedzialność za całą tę operację, która była wojskowym zamachem stanu - przypomniał Osęka.
Historyk uważa, że oceniając Kiszczaka, należy jednak pamiętać, że PRL lat 80. był niewątpliwie dyktaturą policyjną, ale nie tak zbrodniczą, jak dyktatury w Chile czy Argentynie. - Tajna policja Kiszczaka na każdym kroku tłamsiła prawa obywatelskie, ale walka z przeciwnikami politycznymi polegała jednak bardziej na wsadzaniu ludzi do więzienia niż na ich mordowaniu. Oczywiście hipotekę Kiszczaka i tej ekipy obciąża przede wszystkim śmierć górników z "Wujka", ale zabicie protestujących podczas tłumienia demonstracji to jednak nie skrytobójstwa polityczne - mówił historyk.
"Mógł zarżnąć, ale tego nie zrobił"
Jasną stroną - jak mówił - biografii Kiszczaka był Okrągły Stół. Kiszczak stanął na czele ekipy, która prowadziła negocjacje z opozycją. - Robił to dość umiejętnie - nie można mu odmówić ani inteligencji, ani umiejętności prowadzenia rozmów. Wiemy jednak skądinąd, że Okrągły Stół nie miał być wcale próbą podzielenia się władzą z opozycją, ale, co sam Kiszczak mówił na posiedzeniu biura politycznego, próbą umoczenia opozycji w odpowiedzialność za rządzenie, bez dania jej realnej władzy. Ten manewr okazał się naiwny, nie było już szans na utrzymanie tej ekipy, poradzenie sobie z falą społecznych protestów. Wybory czerwcowe partia przegrała w strasznym stylu - przypomniał historyk.
- Można powiedzieć, że zasługą Kiszczaka jest, że jak przegrał tę partię szachów, nie interweniował siłowo, nie próbował wsadzać opozycji do więzień. Można za jakąś jego zasługę uznać to, że w czerwcu 1989 roku nie wydał rozkazu aresztowania nowych posłów. To tak jak w tym dowcipie o Stalinie - mógł zarżnąć, ale tego nie zrobił - powiedział Osęka.
- Kiszczak, gdy już nie miał żadnej władzy, dawał do zrozumienia, że wyświadcza uprzejmość różnym ludziom z opozycji, niszcząc ich teczki, rzekomo świadczące o ich współpracy ze służbami. To nieprawda - nic takiego nie miało miejsca. Wszystkie dostępne nam źródła wskazują, że te rewelacje Kiszczaka były po prostu wyssane z palca, ale był to nie tylko przejaw jego mitomanii. On chciał wbić kij w mrowisko, ewidentnie czerpał przyjemność z tego, że swoich przeciwników politycznych, których przedtem wsadzał do więzienia, dekadę później pognębił, siejąc wśród nich niezgodę, nienawiść i podejrzliwość. W tym niewątpliwie był mistrzem - jako doświadczony człowiek służb miał ogromną umiejętność manipulowania ludźmi - dodał historyk.