Historia księdza ułaskawionego przez Kwaśniewskiego
Księdzem ułaskawionym przez prezydenta RP,
o którym w telewizyjnym programie mówiła Jolanta Kwaśniewska, jest
Marek S., sprawca wypadku w Mikanowie i śmierci pięciu osób -
informuje "Gazeta Pomorska".
15.12.2005 | aktual.: 15.12.2005 08:10
Przedwczoraj w telewizyjnych wypowiedziach małżonka ustępującego prezydenta RP szczerze współczuła księdzu, który "zasłabł za kierownicą" i doprowadził do wypadku, w którym zginęło pięć osób, zaś młody chłopak, jadący razem z księdzem, odniósł poważne obrażenia.
Chodzi o Marka S., duchownego z Częstochowy. W czerwcu 1999 r. w Mikanowie pod Włocławkiem, łamiąc zasady bezpieczeństwa w ruchu drogowym, podczas wyprzedzania na podwójnej linii ciągłej, doprowadził do zderzenia swego opla z peugeotem, którym jechała czteroosobowa rodzina z Kutna, w tym miesięczne dziecko. Wszyscy zginęli. Wskutek odniesionych obrażeń zmarła też pasażerka opla, Zofia K., jadąca razem z księdzem, zaś podróżujący z nimi 18- letni chłopak został ciężko ranny - wyjaśnia dziennik.
Straszną Gwiazdkę zgotował nam pan prezydent - powiedział wczoraj "Gazecie Pomorskiej" 24-letni Łukasz Piotrowicz z Kutna, który w tamtym wypadku stracił ojca, macochę i dwóch braci.
Ksiądz od początku unikał stawienia się przed sądem, tłumacząc się złym stanem zdrowia. Podczas rozpraw nie wykazywał najmniejszej skruchy. Jak twierdzili krewni ofiar wypadku - mąż i córka Zofii K. oraz 17-letni wówczas Łukasz Piotrowicz, Marek S. nie skontaktował się z nimi, nie wyraził żalu. Tylko raz, prawdopodobnie pod wpływem obrońców, odprawił w Kutnie mszę za ofiary. Pomylił jednak ich nazwisko, nazywając ich Piotrowskimi - pisze "Gazeta Pomorska".(PAP)