Historia Jamesa Robertsona poruszyła Amerykę. Wielka akcja internautów
34 kilometry - taki dystans pokonuje codziennie pracownik jednej z fabryk w Detroit. Historia 56-letniego Jamesa Robertsona, który od dekady musi chodzić pieszo do pracy, poruszyła Amerykę. Internauci ogłosili zbiórkę pieniędzy na nowy samochód dla niego. Na koncie zebrano już ponad 300 tysięcy dolarów.
06.02.2015 | aktual.: 06.02.2015 08:35
W kraju, gdzie trudno wyobrazić sobie życie bez samochodu, przypadek Jamesa Robertsona jest wyjątkowy. Dojście do pracy zajmuje mężczyźnie prawie cztery godziny, powrót do domu - jeszcze dłużej.
O skromnym robotniku, który zaczął chodzić do fabryki piechotą, gdy jego auto zepsuło się, a na nowe nie było go stać, Amerykanie usłyszeli kilka dni temu. Detroit zmagało się z atakiem zimy. Lokalne media donosiły o opóźnieniach w komunikacji miejskiej oraz o 56-latku, który... nigdy się do pracy nie spóźnił. Nawet podczas zamieci i mrozów.
Codzienna trasa Robertsona wzbudziła podziw w USA, gdzie samochód jest podstawowym środkiem transportu, a prawo jazdy podstawowym dowodem tożsamości.
Historia Jamesa Robertsona stała się hitem sieci, a internauci ogłosili zbiórkę pieniędzy na nowy samochód. Zakładano zebranie pięciu tysięcy dolarów. Na koncie jest już ponad 300 tysięcy.
56-latek pytany, jaki samochód jest jego marzeniem wskazał forda taurusa. - Jestem fanem forda. To solidny samochód. Prosty z zewnątrz, ale w środku silny. Jak ja - przyznał w rozmowie z "Detroit Free Press".
Robertson jest bardzo zaskoczony szumem, jaki powstał wokół jego osoby. - Mówią, że Los Angeles jest miastem aniołów. To nie prawda. Detroit to prawdziwe miasto aniołów - przyznał wzruszony. - Bóg daje mi tyle błogosławieństw. Mam nadzieję, że jestem gotowy na to, co się dzieje. Ale muszę być ostrożny - podkreślił.