Histeria przeciw policji
Od kilku dni z obrzydzeniem słuchamy polityków, którzy na łódzkiej tragedii usiłują zbić kapitał. Żerują na bólu rodzin zmarłych. Padają hasła "zbrodnia", porównania do stanu wojennego - piszą na łamach "Gazety Wyborczej" Tomasz Patora i Marcin Stelmasiak.
13.05.2004 | aktual.: 13.05.2004 07:12
Panowie politycy nie byli na osiedlu studenckim podczas juwenaliów. Nie widzieli hord młodych, pełnych agresji, pewnych swej bezkarności bandytów katujących uczestników imprezy i atakujących policję. Nie widzieli płyt chodnikowych lecących na policjantów. Kamieni, z których każdy mógł zabić. Nie widzieli wystraszonych oczu funkcjonariuszy, którzy przez kilka godzin musieli stać pod gradem kamieni - podkreślają publicyści dziennika.
My widzieliśmy. I jesteśmy pewni - gdyby nie tragiczny błąd z użyciem ostrej amunicji, ci sami politycy krzyczeliby: Nie można dać się terroryzować bandytom! Żądaliby surowych kar dla chuliganów. Chwaliliby zdecydowaną interwencję policji. Niektórzy nawet by wołali, że policja była zbyt łagodna. Czemu żaden z polityków nie mówi o innych błędach, których policja nie ustrzegła się podczas juwenaliów i bez których do tragicznej pomyłki w ogóle by nie doszło? - pytają komentatorzy gazety.
Dopuszczono do zorganizowania w tym samym dniu blisko siebie dwóch imprez wysokiego ryzyka: meczu Widzewa oraz juwenaliów. Juwenalia ochraniał raptem jeden radiowóz, a ściągnięty na miejsce oddział prewencji nie miał przy sobie sprzętu do walki z tłumem - miotaczy gazowych i armatek wodnych. Policjanci używali jedynej broni, jaką mieli -strzelb na gumowe kule, do których brakowało amunicji. Zamiast wyszkolonego plutonu alarmowego (czekał w bazie na rozkaz) przysłano na pomoc ściągniętych naprędce policjantów z kompanii patrolowej, nieobytych z bronią gładkolufową. To oni nie zorientowali się, że dostali ostre naboje, i ich użyli - wyliczają publicyści "Gazety Wyborczej".
Ale polityków nie interesują fakty, tylko społeczne nastroje, w które trzeba się wstrzelić. Dziś w Poznaniu i Łodzi jest to niechęć do policji, jutro pewnie będzie odwrotnie. I tak dryfują od ściany do ściany, nie dbając o to, że największą krzywdę robią właśnie policji. A w efekcie nam wszystkim - konkludują komentatorzy dziennika.