Hillary Clinton: nie wierzyłam w zdradę męża
W autobiograficznej książce Hillary Rodham Clinton utrzymuje, że uwierzyła w romans swego męża, prezydenta Billa Clintona, z Monicą Lewinsky dopiero wtedy, gdy sam jej się do niego przyznał, tj. 7 miesięcy po ujawnieniu go przez media.
04.06.2003 | aktual.: 04.06.2003 18:16
Książka zatytułowana "Living History" (Żywa historia) ma się ukazać w księgarniach w poniedziałek. Jej fragmenty opublikowała już amerykańska prasa, a sama była Pierwsza Dama - dziś demokratyczna senator ze stanu Nowy Jork - ma opowiedzieć o niej w niedzielę w wywiadzie dla telewizji ABC.
Senator Clinton pisze, że kiedy w styczniu 1998 r. media opublikowały rewelacje o związku prezydenta Clintona z 21-letnią stażystką w Białym Domu, była przekonana, iż cała historia jest wynikiem oszczerczej kampanii nieżyczliwych Clintonowi konserwatywnych Republikanów.
Pani Clinton powiedziała wówczas w wywiadzie telewizyjnym, że rzekomy romans jest "wytworem szeroko zakrojonego prawicowego spisku".
Mąż - twierdzi Hillary - przyznał się jej do seksu z Lewinsky dopiero 15 sierpnia 1998 r., w przeddzień swoich zeznań przed prokuratorami prowadzącymi śledztwo w tej sprawie pod kierunkiem prokuratora Kennetha W. Starra.
Hilary Clinton opisuje, że kiedy mąż osobiście przyznał się jej do romansu, zaczęła na niego krzyczeć, płakać i robić mu wyrzuty, że przez siedem miesięcy ją okłamywał. On zaś - jak relacjonuje - "stał po prostu i mówił +przepraszam+ i dodał: +próbowałem chronić ciebie i Chelsea+" (córkę państwa Clinton).
Tego ranka - pisze była First Lady - Clinton "powiedział mi po raz pierwszy, że sytuacja jest dużo poważniejsza, niż to poprzednio przyznawał". Miał też powiedzieć, że "to, co się zdarzyło" między nimi, "było krótkie i sporadyczne".
Za swoją książkę małżonka byłego prezydenta otrzymała od wydawnictwa Simon & Shuster rekordową zaliczkę 8 milionów dolarów. Media zgadują, kto pomagał pani Hillary pisać autobiografię.
Komentatorzy uważają, że wyznania pani Hillary są przygotowaniem do jej ewentualnej kandydatury na prezydenta w wyborach w 2008 lub w 2012 roku. Szczera relacja o tym, jak reagowała na jedną z największych afer polityczno-obyczajowych w historii USA, której była ofiarą, ma być "oczyszczeniem atmosfery" przed jej kampanią.
Według sondaży, Hillary Clinton miałaby już w przyszłorocznych wyborach największe szanse na nominację prezydencką, posiadając większe poparcie w swej partii niż wszystkich pozostałych dziewięcioro pretendentów do Białego Domu. W wyborach w 2004 r. nie zamierza jednak startować, panuje bowiem opinia, że żaden z Demokratów nie wygra z prezydentem Bushem.