Hanna Gronkiewicz-Waltz podsumowała skutki zamieszek z 11 listopada
120 tysięcy - na tyle stołeczny ratusz ocenia szkody spowodowane przez uczestników burd, do których doszło w trakcie wczorajszego Marszu Niepodległości. Z tego ponad połowa kwoty (ponad 70 tys.) to koszt spalonej tęczy, która kilka dni wcześniej została zrekonstruowana przy pomocy materiałów niepalnych. Hanna Gronkiewicz-Waltz zapowiedziała, że miasto będzie odbudowywało tęczę tyle razy, ile będzie potrzeba.
12.11.2013 | aktual.: 12.11.2013 14:26
Ratusz podkreślił, że za skutki manifestacji odpowiada organizator marszu, czyli Stowarzyszenie "Marsz Niepodległości". Miasto będzie się domagało się więc od stowarzyszenia pokrycia kosztów oczyszczania miasta (ok. 40 tys.), napraw chodników, znaków drogowych i zniszczonej zieleni (ok. 6 tys.).
Zgromadzenie zostało rozwiązanie o 16.42. ze względu na łamanie prawa. O 16.20 policja zwróciła się do miasta, by to rozważyć. Chodziło o poczucie bezpieczeństwa obywateli - tłumaczyła decyzję o rozwiązaniu Hanna Gronkiewicz-Waltz.
Prezydent Warszawy odpowiedziała także podczas konferencji prasowej na pytanie, czy nie warto było poczekać z odbudowywaniem tęczy na Placu Zbawiciela, ponieważ łatwo było przewidzieć jej zniszczenie w czasie zamieszek 11 listopada. Tęcza została zrekonstruowana zaledwie kilka dni temu po tym, jak podpalono ją kilka miesięcy temu. - Nie możemy zakładać, że ktoś ma złą wolę i będzie niszczyć dobro wspólne - powiedziała Gronkiewicz-Waltz.
Dyrektor biura bezpieczeństwa i zarządzania kryzysowego w ratuszu Ewa Gawor zaznaczyła, że organizator marszu deklarował do ostatniej minuty pokojowy charakter zgromadzenia i to on odpowiada za to, co się stało.
W kontekście wydawania pozwoleń na organizację zgromadzeń powiedziała, że nawet jeśli ktoś 100 razy zawinił, nie znaczy, że w przyszłości popełni błąd po raz sto pierwszy. - Rozmawiamy z organizatorami, ufamy im - dodała Gawor.
Na pytanie, jak miasto ocenia pracę policji, dyrektor biura powiedziała: "Nie jestem od tego, by oceniać policję, my ze sobą współpracujemy".
Miasto prosiło o zmianę trasy marszu
Miasto apelowało do organizatora, by ten, ze względu na sąsiedztwo m.in. ambasady rosyjskiej, zmienił trasę przemarszu, ale się na to nie zgodził - powiedziała dyrektor stołecznego biura bezpieczeństwa i zarządzania kryzysowego Ewa Gawor.
Gawor dodała, że współpraca z organizatorem była podczas zgromadzenia bardzo trudna, np. nie odbierał on telefonów.
Prezydent miasta Hanna Gronkiewicz-Waltz poinformowała, że marsz, który wyruszył w poniedziałek ok. godz. 15.40, został rozwiązany po godzinie. Policja o godz. 16.25 zwróciła się do miasta o rozważenie takiej możliwości; decyzja taka została podjęta o 16.42.
- Rozwiązaliśmy wtedy, kiedy policja stwierdziła, że może być eskalacja różnych wydarzeń - dodała.
Gronkiewicz-Waltz zapowiedziała też, że tęcza, która została spalona na pl. Zbawiciela, stanie ponownie.
- Musimy się nauczyć szanowania cudzej wolności. Nie może być tak, że ktoś niszczy dobro publiczne, nawet jeśli uważa, że ono jest nie w tym miejscu i nie tak powinno wyglądać. Dlatego uważam, że powinniśmy to za każdym razem odnawiać. Dlatego, że jeżeli pozwolimy i ustąpimy przed chuligaństwem, niszczeniem, to znaczy, że ono z nami wygrało. Ja sobie nie pozwolę na to, żeby to wygrało, także ile razy trzeba będzie odbudowywać, tyle razy będziemy - powiedziała.