Polska"Handlowałem ubraniami, a nie ludźmi"

"Handlowałem ubraniami, a nie ludźmi"

Białostocka prokuratura oskarża 40-letniego obywatela Bułgarii o handel ludźmi i zmuszanie do prostytucji. Mężczyznę obciążają zeznania pokrzywdzonych kobiet, które - z obawy o zemstę - nie chcą publicznie mówić o koszmarze, jaki przeżyły w 2003 roku. W sprawie bulwersuje fakt, że o procederze prawdopodobnie wiedzieli policjanci, którzy "za milczenie" brali od szajki sutenerów pieniądze. Bułgar twierdzi, że nie handlował ludźmi, tylko ubraniami na warszawskim Stadionie Dziesięciolecia.

12.09.2006 | aktual.: 12.09.2006 19:15

Oskarżony Bułgar przez co najmniej pół roku groźbami i szantażem zmuszał kobiety - obywatelki zza wschodniej granicy, ale też i Polki - do prostytuowania się w okolicy Warszawy, przy trasie katowickiej. Zdaniem prokuratora Krzysztofa Wojdakowskiego, 40-letni Shenol M. był przywódcą dobrze zorganizowanej grupy przestępczej.

Sprawę wykryto i ujęto kilku przestępców dzięki zeznaniom pokrzywdzonych. Niektórzy zostali już skazani przed sądem w Białymstoku oraz Grodnie.

Zmuszane do prostytucji kobiety mówiły w śledztwie, że były sprzedawane do Polski pod pretekstem pracy, na przykład przy zbiorze truskawek. Po przyjeździe do kraju okazywało się jednak, że każdego dnia muszą świadczyć usługi seksualne, przyjmując około 20 klientów. Zarobione przez kobiety pieniądze - ok. 1000 zł dziennie - zabierała w całości szajka Bułgarów, wśród nich oskarżony Shenol M. Jak mówi prokurator Krzysztof Wojdakowski, pokrzywdzone nie były w stanie uwolnić się od swoich "opiekunów", którzy szantażem, groźbami, biciem i odurzaniem narkotykami uzależnili kobiety od siebie.

Zarzuty stawiane Bułgarowi zawarte w akcie oskarżenia częściowo potwierdza właściciel podwarszawskiego gospodarstwa agroturystycznego, w którym oskarżony Bułgar oraz jego koledzy wynajmowali pokoje. Świadek ten zeznał, że z Bułgarami mieszkały też kobiety, które codziennie były gdzieś wywożone przez mężczyzn i przywożone późną nocą.

Według tego świadka kobiety wpadły w "błędne koło", bo jak dawały mu do zrozumienia, ich "opiekunowie" za milczenie opłacali wszystkich - także policjantów.

Prokuratura nie wyklucza, że w przestępczym procederze brali udział policjanci, którzy kontrolowali trasę Warszawa-Katowice. Prokurator Wojdakowski podkreśla jednak, że żadnemu z funkcjonariuszy nie udowodniono współpracy z sutenerami. Jednak to, że sprawę wykryli podlascy a nie warszawscy policjanci i to oni przyjechali do Warszawy, oraz wraz ze strażą graniczną przeprowadzili śledztwo i przeszukania domów Bułgarów - być może o czymś świadczy? - stwierdził prokurator.

Oskarżony Bułgar również nie przyznaje się do winy. Twierdzi, że nie handlował ludźmi, a... ubraniami na warszawskim Stadionie Dziesięciolecia. Przed sądem wyjaśnił, że nigdy nikogo nie zmuszał do prostytucji, chociaż przyznał, że sam korzystał z usług seksualnych dziewczyny, która go oskarża o sutenerstwo.

Warszawski sąd wyda wyrok w tej sprawie już w czwartek.

policjaprostytucjasutenerstwo
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)